Zasłonił twarz dłońmi, ale niewiele to dało. Uderzenie mokrą ścierką kuchenną zostawiło po sobie przecinający jego knykcie, czerwony ślad. Ten przez moment zajarzył się intensywnym odcieniem rubinu, a upstrzona błękitnymi żyłami skóra błysnęła, niemalże niczym neon.
— Czyś ty kompletnie zgłupiał? — krzyknęła jego matka, dysząc przy kuchence, na której stał garnek pełen zupy o mlecznym kolorze.
Ta bulgotała cicho i roznosiła swój aromat po całej kuchni, dając wszystkim domownikom znak, iż zbliżał się chuseok.
— To niezbyt przyjemne powitanie, szczególnie po pół roku rozłąki — burknął Jeongguk, opuszczając w dół swoje kościste dłonie, ale kobieta drgnęła na to ostrzegawczo ramieniem, przez co ponownie przybrał obronną pozycję.
Jej razy zawsze przychodziły niespodziewanie i niesamowicie boleśnie, więc wolał być przezorny.
— Powitanie? Jak dla mnie, to możesz wracać do Seulu, psiakrew! Rozwód... Jaki rozwód, do cholery!
— Normalny... Tak wyszło... — wyszeptał, zerkając na nią spomiędzy palców.
— Tak wyszło? Tak wyszło?! Jak się nie przymkniesz... — Ponownie podniosła na niego rękę, ale głowa rodziny Jeonów, ojciec Gguka, mężczyzna o siwych włosach i wyjątkowo gęstym zaroście, powstrzymał ją, zanim zdążyła zdzielić go szmatą po raz wtóry.
Syn prawie-marnotrawny podziękował mu niemo skinieniem głowy, gdy ponownie się rozluźnił i opuścił ręce wzdłuż tułowia.
— Wystarczy. To nie czas na scysje — westchnął starszy z mężczyzn, chwytając żonę za nadgarstek i siłą sprowadzając do parteru jej rozpędzoną ku natarciu rękę.
Chwilę wcześniej palił długą fajkę na tarasie za domem, co lubił robić, gdy miał dużo na głowie. Awantura, która wywiązała się w domu, przerwała mu jednak błogi rytuał.
— Mam rozumieć, że wiedziałeś? — Kobieta odwróciła się w stronę męża, a Jeongguk postanowił wykorzystać sytuację i zrobić zapobiegawczy krok do tyłu. — Zostań tu! — Powstrzymała go, a on zastygł w miejscu.
Pozwolił sobie jedynie na uniesienie zaczerwienionej dłoni i poprawienie kołnierza koszuli pod zielonym, gryzącym się z jego jeansami swetrem, który na szybko narzucił na wierzch przed wyjściem ze swojego apartamentu. Wrzesień był tego roku wyjątkowo chłodny, a on zbyt dużo czasu spędzał w ogrzewanym biurze, by przywiązywać uwagę do prognozy pogody. Odpowiedni ubiór był dla niego sprawą drugorzędną.
Ogarnięcie spraw wszystkich klientów, których akurat miał pod skrzydłami przed chuseokiem, okazało się nie lada wyzwaniem. Obiecał jednak szefowi kancelarii, dla której pracował, że domknie swoje obowiązki, zanim skończy się jego okres wypowiedzenia. O tym, że poszedł na ugodę i postanowił odejść z firmy prawniczej, akurat nikomu z rodziny nie powiedział. Wiedział jednak, że jeżeli jego rodzice mieli chociaż trochę oleju w głowie, to bez wątpienia dodadzą dwa do dwóch.
Pomimo wszystko Jeon Jeongguk nie chował do losu urazy. Nie uważał bowiem, by miał cokolwiek szczególnego do zaoferowania. Jako zaledwie trzydziestodwuletni mężczyzna prowadził raczej nudne życie.
Był średniej klasy prawnikiem, choć po dobrych studiach. Posiadał jakieś tam doświadczenie, lecz nie wyróżniało się ono szczególnie na tle seulskich, jurystycznych kręgów. Zarabiał całkiem nieźle, ale nie miał zbyt wiele czasu dla siebie czy dla swojej małej, dwuosobowej rodziny. Z jego byłą żoną nie łączyło go więc nic, oprócz kolektywnie zmarnowanych czternastu miesięcy życia oraz sporadycznych, wspólnych posiłków.
CZYTASZ
PRZYSIĘGAM ZJEŚĆ SWOJE SŁOŃCE [yoonkook]
FanficJeon Jeongguk, zmuszony przez swoich ortodoksyjnie wierzących rodziców, przechodzi przez terapię konwersyjną jeszcze jako nastolatek. Uczy się postrzegać siebie samego i innych mężczyzn z obrzydzeniem, a w życiu kieruje się chłodną kalkulacją oraz w...