Jadę do rodziców. Mam nadzieję, że ich zastanę. Dzwoniłam rano do taty. Odebrał za drugim razem, ale poprosił, żebym zadzwoniła nieco później, był zajęty przestawianiem mebli na piętrze, czy czymś. Być może skończył się remont, choć to wątpliwa sprawa. Sporo było tam do zrobienie, ale może nie remontowali wszystkiego? Może tylko swoją i moją sypialnię?
Próbowałam się czegoś dowiedzieć od Zośki, ale jak na złość nie odpisywała. A do mamy nie chciałam dzwonić, bojąc się, że nie odbierze.
Całą drogę nerwowo uderzam palcami w kierownicę. Stresuje mnie rozmowa z mamą. Chciałam najpierw pogadać z tatą, wybadać sytuację, zapytać, czy mama jest na mnie aż tak bardzo zła, ale zbył mnie. Może mama mu kazała, a może nie musiała. Może także jest na mnie zły. Muszę się tego dowiedzieć teraz, dłużej nie wytrzymam tej niepewności. To nie może czekać, aż samo rozejdzie się po kościach. Chcę i potrzebuję załagodzić sytuację. Potrzebuję, żeby wszystko wróciło do normy. Mam jednak złe przeczucie. Rodzice tak łatwo nie odpuszczą. Są uparci. Jeżeli mają do mnie pretensje, to zwykłe przepraszam, nie załatwi sprawy. Ale czy mam tak naprawdę za co przepraszać?
Parkuję na podjeździe i widzę otwarty garaż. A więc są w domu. Biorę głęboki wdech i wychodzę z samochodu. Kieruje się w stronę otwartego garażu i już po chwili dobiega mnie głosy ojca. Stoi we wnęce za garażem i rozmawia z kimś przez telefon. Gdy mnie zauważa, posyła mi blady uśmiech i podnosi rękę, dając znać, że już kończy. Już po chwili wiem, że rozmawia z Bartkiem, z którym umawia się na jakieś poprawki. Jestem ciekawa, jak wygląda piętro po remoncie, ale nie jestem w stanie teraz o tym myśleć. Stoję i czekam ze ściśniętym żołądkiem. Czuje się tak, jak kiedyś, gdy wracałam ze szkoły i musiałam przyznać się do złej oceny.
- Cześć kochanie - odzywa się wreszcie tato. W jego głosie słyszę czułość, więc kamień spada mi z serca. Uff. Nie jest zły.
- Cześć tato - odpowiadam, a potem podchodzę do niego i się przytulam. Moja rodzina nigdy nie była wylewna pod względem okazywania sobie uczuć, ale teraz po prostu muszę się przytulić.
- Hej, wszystko w porządku. Mama się trochę gniewała, ale już zaczyna jej przechodzić. Ciągle pyta o tego twojego współlokatora. Jak mu tam było?
- Cyprian.
- Nie, nie Cyprian. Jakoś inaczej kazał do siebie mówić.
- Esteban?
- Właśnie. Muszę przyznać, że nawet do niego pasuje.
- Tato? Byliście na tej wizycie w Krakowie? - Zmieniam temat. Nie to, że nie chcę się dowiedzieć czegoś więcej na temat obecności Estebana tutaj, ale ta sprawa jest ważniejsza i od kilku dni wywierać mi dziurę w brzuchu. Rodzice mieli dać znać, ale przez tę sytuację między nami, stało się inaczej - Co się dowiedzieliście?
- Wszystko będzie dobrze. Chodź na taras, mama obiera bób, który dostała od sąsiadki. Zostaniesz na obiad?
- Yyy, chyba tak. Ale poczekaj, zapomniałam czegoś z samochodu.
Wracam się do samochodu po reklamówkę, a kiedy wracam, z ulgą przyjmuję to, że tato na mnie zaczekał. Razem wchodzimy do domu i kierujemy się od razu na taras. Wchodzę pierwsza i przystaje. Tato zatrzymuje się w wejściu i z czułością spogląda na mamę. Zazdroszczę im tej miłości. Często można ich nakryć na takich czułych spojrzeniach, choć przeważnie należy ono do ojca. Mama jest czasem nieco surowa, ale tacie to nie przeszkadza. On chyba nawet lubi te jej rozkazy i polecenia.
Mama podnosi wzrok, a potem go opuszcza, nic się nie odzywając.
- Cześć mamo.
- Cześć - odpowiada raczej sucho.
CZYTASZ
"Współlokator mimo woli"
RomanceONA - żyjąca na pełnych obrotach, impulsywna, rodowita Tarnowianka, która nigdy nie wyjechała dalej niż 50 km, choć pracuje w biurze podróży. ON - cichy i gburowaty trzydziestoparolatek. Czy zyskuje przy bliższym poznaniu? Przyjechał właśnie do ob...