- Nina ci powiedziała, gdzie mieszkam? Sama, czy chciałeś wiedzieć?
Bardziej byłam w stanie uwierzyć w to, że przyjaciółka wcisnęła do jego rzeczy skrawek papieru z moim adresem, aniżeli sam by o niego poprosił. Ale co mi szkodziło łudzić się, że było inaczej?
Chrząknął.
- Nie musiała. Byłem tutaj. Pomagałem w przeprowadzce.
- Pomagałeś? Ale jak to?
- Tak to. W trójkę poszło nam o wiele szybciej.
- Nina cię zmusiła?
- Czemu zakładasz, że mnie zmusiła? Sam chciałem. Sam zaproponowałem pomoc. Prosiłem, tylko żeby nic ci nie mówiła. Nie sądziłem, że dotrzyma słowa. Nie wygląda na taką osobę, która potrafi trzymać język za zębami.
Chciałam coś odburknąć, bo przecież właśnie obraził moją przyjaciółkę, ale tylko skinęłam nieznacznie głową. Zaczęłam analizować, o co w tym wszystkim chodziło. Chciał się odsunąć, a robił takie rzeczy. Zjawiał się tutaj i przyznawał się do tego, że pomagał w przeprowadzce. Nic więc dziwnego, że wszystko było rozpakowane. Z dwoma takimi pomocnikami Nina uwinęła się raz dwa. Tylko czemu Cyprian zaoferował swoją pomoc? Nie rozumiałam go. Miał na głowie swoją przeprowadzkę. Niby tylko swój pokój miał do spakowania, ale same książki zajmowały sporo miejsca.
Cyprian, co jakiś czas zerkając na mnie, napełnia kieliszki złocistym płynem. Butelkę zabrał ze sobą do kuchni. Dopiero kiedy podchodzi do mnie z kieliszkiem i szerokim uśmiechem, wyrywam się z zamyślenia. Odbieram od niego kieliszek, wtedy nasze palce muskają się przelotnie, a mnie przeszywa dreszcz. Żeby go lekceważyć, wypalam:
- Co tutaj robisz? Po co przyszedłeś?
Podnosi na mnie wzrok i nim odpowiada, przez chwilę bada moją twarz. Nie zdążył odejść po swój kieliszek, więc stoi teraz bardzo blisko mnie. Za blisko. Czuję na swoim policzku jego ciepły oddech i wtedy spływa na mnie kolejne olśnienie. W jego oddechu wyczuwam woń alkoholu, więc zjawił się tutaj lekko wstawiony. Już wiem, skąd bierze się ten jego czarujący uśmiech na buzi. Zniknął na moment tuż po zadaniu mojego pytania, dlatego od razu go pożałowałam, ale teraz pojawił się znowu. Tuż przed jego odpowiedzią.
- Przyszedłem świętować - mówi i puszcza mi oczko.
Nie przestając się uśmiechać, robi krok w tył i sięga po swój kieliszek.
- Co takiego chcesz świętować? - pytam i przez chwilę mam nadzieję, że jego odpowiedź będzie dotyczyć byłej żony. Szybko się jednak rozczarowuje.
- Jak to co? Sprzedaż mojej aplikację, podpisanie umowy, awans?
- Dostałeś awans? Wow, gratulacje.
No tak, o cóż by innego mogło chodzić. Głupia ja. Głupio się łudzę, że zobaczy we mnie kobietę, z którą chciałby dzielić przyszłość. Przecież dopiero co wyszedł z jednego poważnego związku. Na pewno nie chcę ładować się w kolejny. Dobrze, że ma odrobinę przyzwoitości, żeby nie wyskakiwać mi do łóżka. Mógłby. Nie miałabym nic przeciwko. Chyba. Tylko czy on by chciał? Czy te nasze pocałunki coś dla niego znaczyły?
- Może awans to za dużo powiedziane, ale dostałem własne biuro i niewielką podwyżkę. I nowe całkiem poważne zlecenie.
- Super! Tak się cieszę.
Wyciągam kieliszek w jego stronę, odpędzając od siebie rozczarowujące myśli. Nim uderzamy się kieliszkami, patrzymy sobie głęboko w oczy. Trwa to ułamek sekundy, ale to wystarczy, żeby naszły mnie kolejne wątpliwości co do powodu jego pojawienia się w moim mieszkaniu.
CZYTASZ
"Współlokator mimo woli"
RomanceONA - żyjąca na pełnych obrotach, impulsywna, rodowita Tarnowianka, która nigdy nie wyjechała dalej niż 50 km, choć pracuje w biurze podróży. ON - cichy i gburowaty trzydziestoparolatek. Czy zyskuje przy bliższym poznaniu? Przyjechał właśnie do ob...