Budzi mnie budzik. Nienawidzę go! Ale wstaję. Wstaję i człapię do kuchni. Ku mojemu zaskoczeniu przy stole siedzi Nina i wcina wczorajszy kawałek pizzy. Jestem tak zamroczona snem, że dopiero jej widok przypomina, że wczoraj do mnie przyjechała, że spała obok mnie i oczywiście nie dała się przytulić. Ale sama jej obecności mi wystarczyła. Przypomina mi się nasza wczorajsza rozmowa o jej romansie z szefem, a także wszystko poprzedzające przyjazd Niny.
- Smacznego - mówię do niej i odganiam smutne myśli.
- O hej, wyspałaś się? Bo ja o dziwo tak.
- A ja nie i jeśli zaraz nie wypiję mocnej kawy, to nie wiem, jak przeżyję dzisiejszy dzień w pracy.
Na szczęście zauważam, że w czajniku gotuje się już woda.
- Przemyślałaś kwestię wycieczki?
- A ty dalej swoje - odpowiadam i przewracam oczami.
- Przemyślałaś czy nie?
- Przemyślałaś, przemyślałaś.
Niestety tak. Nie mogłam wczoraj przez to zasnąć. A pochrapywanie Niny nie pomagało.
- Nie jadę.
- A ty znowu swoje! Jedziesz kochaniutka, jedziesz!
- Czemu tak bardzo ci na tym zależy?
- Bo marzyłaś o tym?
- Wiesz, co myślę? Wiesz, do jakiego doszłam wczoraj wniosku, gdy wypinałaś na mnie swoje tłuste dupsko i nie dawałaś się przytulić?
- No słucham cię? Cóż to za wniosek?
- Że ta wycieczka jest od ciebie!
- Ode mnie? - pyta, nim wybucha głośnym śmiechem.
- Tak. Tylko ty wiedziałaś, że Włochy to moje jedno wielkie niespełnione marzenie i... I to ty znalazłaś umowę. Równie dobrze mogłaś ją podłożyć.
- A kiedy niby miałabym kupić ci tę wycieczkę?
- To też można wyjaśnić.
Ktoś mógł to za nią załatwić i porzucić jej dokumenty na stację lub zostawić w kiosku, skrytce, w okienku kasy biletowej.
- Marika, nie wydurniaj się. Nawet jeżeli miałabym takie chęci, to wybacz, ale nie stać mnie na tak drogie prezenty.
- To też można wytłumaczyć. Przecież masz teraz takie dobre stosunki z szefem i jego żoną.
- Nie no naprawdę, zdurniałaś! To Bartek... Sama mówiłaś.
Czarnik zaczyna gwizdać, więc gaszę palnik i zalewam dwa kubki stojące na blacie.
- Dzień dobry.
Pojawienie się Cypriana przerywa nam rozmowę, do której miałam właśnie zamiar wrócić. Witamy się z nim jednocześnie, a następnie pytam, czy chcę kawy, bo zostało jeszcze wody w czajniku. Dopiero potem się odwracam. Na jego widok opada mi szczęka. Wygląda tak elegancko, a przez to tak seksownie. Ma na sobie dopasowaną białą koszulę z wąskim granatowym krawatem oraz opinające tak gdzie trzeba granatowe spodnie. Mam ochotę zapytać, jaki jest powód tego, że tak się wystroił, ale nie jestem w stanie wydobyć z siebie słowa. No i nie chcę przy Ninie.
Muszę zmusić się do oderwania od niego wzroku, bo zaraz zacznę się ślinić. I najgorsze jest to, że mogą to zauważyć, a tego bym nie chciała.
- Właśnie miałem nastawić ekspres, ale skoro robisz taką, to poproszę.
- Zawsze ubierasz się do pracy tak elegancko? - wypala Nina, a ja nie wiedzieć czemu, mam ochotę zabić ją wzrokiem. Przecież to normalne pytanie.
![](https://img.wattpad.com/cover/286800375-288-k158792.jpg)
CZYTASZ
"Współlokator mimo woli"
RomanceONA - żyjąca na pełnych obrotach, impulsywna, rodowita Tarnowianka, która nigdy nie wyjechała dalej niż 50 km, choć pracuje w biurze podróży. ON - cichy i gburowaty trzydziestoparolatek. Czy zyskuje przy bliższym poznaniu? Przyjechał właśnie do ob...