14. Zakręciłem się koło nie tej siostry, co trzeba.

574 44 0
                                    

I zostałam ze sprzątaniem sama.

Kiedy rano zjawiłam się w kuchni, czekała na mnie kawa. Wypiłam ją w towarzystwie Cypriana, który ogarniał kuchnię. Wycierał blaty szafek i stołu, chował, przestawiał różne rzeczy. Nie mogłam się nadziwić, jak seksownie wyglądał ze ścierką, choć ścierka nie miała tu najmniejszego znaczenia. Nie mogłam oderwać oczu od napinających się mięśni ramion, które rzeźbiły się pod przylegającym się podkoszulkiem. Cyprian nie ubrał jeszcze niczego, w czym nie wyglądałby ładnie. Myślę, że nawet w worku na ziemniaki wyglądałby dobrze, a to tylko znaczy, że nie szata zdobi człowieka. Nie szata zdobi mojego Cypriana, który cały jest do schrupania. Kurcze, ale się rozmarzyłam.

- Gdzie trzymasz odkurzacz? - Na dźwięk jego głosu, prawie podskoczyłam.

Zdziwiło mnie to jego gorączkowe sprzątanie, więc zapytałam, czy wszystko w porządku? Zbył mnie, ale czułam, że nie mówił mi prawdy. Pozwoliłam, żeby poodkurzał, a ja w tym czasie się poszłam się przebrać.

Dopadłam go w przedpokoju.

- Powiesz w końcu? Nie chcę cię ciągnąć za język, ale przecież widzę, że coś cię gryzie.

Milcząc, chował odkurzacz do szafy.

- Chodzi o to, że nie idziemy w miasto? Masz pracę?

- Nie. To znaczy... Nie mam dzisiaj pracy, ale...

Błądził wzrokiem dookoła, aż w końcu utknął spuszczony w dół. Wszystko byle tylko na mnie nie spojrzeć. Już kilka razy się tak zachowywał i nigdy nie wróżyło to nic dobrego. Pierwszy raz, gdy go takim zobaczyłam, byliśmy nieznajomymi na przystanku. Miał kłopoty, a ja siłą chciałam mu wtedy pomóc. Źle się to skończyło. Czy teraz mam brnąc i mimo wszystko dowiedzieć się, co go trapiło? Znowu potrzebował pomocy, ale wstydził się poprosić? Czy warto rozpoczynać tę wojnę?

- Ale? - zaryzykowałam.

- Pożyczysz mi swój samochód?

Odetchnęłam z ulgą.

- Jasne. Ale pamiętasz, że to straszny gruchot?

- A dojedzie do Łodzi?

Zamiast coś odpowiedzieć, lekko rozchyliłam usta. Nie wiedziałam, jak daleko od Tarnowa była Łódź, ale było to na pewno kilkaset kilometrów. Jednak skoro Cyprian miał odwagę zapytać, to potrzebował się tam pilnie dostać. A to znaczyło, że nici z naszych planów.

- Sprawdziłem połączenie pociągów i z tymi wszystkimi przesiadkami, nim dotrę na miejsce, będzie wieczór.

- Masz na paliwo?

Pokręcił głową.

- Pożyczę ci.

- Ok - zgodził się cicho.

Poszłam do pokoju po kluczyki i portfel. Przy nim wyjęłam z niego dokumenty i pieniądze.

- Tyle wystarczy? Nie mam więcej.

- Myślę, że tak. Oddam najszybciej, jak tylko będę mógł. Za niecały tydzień mam dostać zaliczkę i oddam ci też za pokój.

- I dorzucisz się do rachunków? - dodałam, ale zerknął na mnie tak, jakby nie wiedział, o czym mówiłam. - Umawialiśmy się, że dorzucisz się do rachunków za prąd i wodę.

- A tak.

- No i fajnie by było, jakbyś dorzucił się do zakupów i oddał za napiwek dla tego gościa od kartonów.

- Jak to? Dawałaś mu jakąś kasę?

- No tak, mówił, że za wniesienie miało być osobno.

- Nic mu nie byłem winien! Szef miał im zapłacić i on dobrze o tym wiedział.

"Współlokator mimo woli"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz