Po raz kolejny budzę się wcześniej. Będę musiała się do tego przyzwyczaić, gdyż zdecydowanie bardziej wolę brać kąpiel rano przed wyjściem z domu, co nie znaczy, że spać kładę się brudna. Zwykle moja wieczorna toaleta ogranicza się do błyskawicznego prysznica, gdyż jestem już tak znużona, że nie mam siły i ochoty na przykładanie się do mycia każdej fałdki na moim ciele.
Wchodzę do kuchni, klepiąc się w policzki, żeby bardziej się rozbudzić. Widok w kuchni od razu wprawia mnie w lepszy nastrój. Po pierwsze zniknął talerz z naleśnikami, a na blacie jest czysto. Żadnych okruchów, czy nieumytych naczyń. Leżą tylko dwie zupki chińskie, ale nie rozpakowane. Czyli Cypek skusił się na naleśniki. Drugim powodem, dla którego na moje buzi widnieje uśmiech, jest dzbanek kawy na stole. O tym, że kawa została zaparzona niedawno, świadczy para, która osiadła na górnej ściance naczynia. Na stole leżą również dwa kubki. Już mam podejść i do jednego z nich i nalać sobie kawy, gdy słyszę za sobą przyjemny głos.
- Dzień dobry. Mam nadzieję, że cię nie obudziłam.
Odwracam się i to, co widzę, sprawia, że rumienię się na policzkach. Choć mam nadzieję, że nie dosłownie. Cyprian prezentuje się lepiej niż poprzedniego dnia. Ma na sobie dopasowane granatowe spodnie oraz białą koszulę podwiniętą do łokci. Ciekawe, czemu się tak wystroił. Aż mi wstyd za mój wygląd. Pewnie nie wyglądam za apetycznie w koszuli nocnej z Myszką Miki na przodzie oraz włosami w nieładzie. Przed przyjściem do kuchni, nie zdążyłam odwiedzić łazienki. Miałam nadzieję, że zrobię sobie szybko kawę przed pojawieniem się współlokatora.
- Dzień dobry - mruczę. - Dzięki za kawę.
Siadam przy stole i nalewam sobie wreszcie kawy. Cyprian w tym czasie podchodzi do lodówki i wyciąga mleko. Na stole stawia również cukiernicę. Dopiero potem siada naprzeciwko mnie.
- Dziękuję za naleśniki.
- Nie ma sprawy. Inaczej by się zmarnowały. Dzisiaj planuję zrobić zapiekankę makaronową.
Wtedy Esteban zastyga z wyciągniętą ręką. Właśnie miała również nalać sobie kawy. Cofa rękę, po czym gwałtownie wstaje. Jest zmieszany, ale też marszczy czoło, jakby był zdenerwowany.
- Yyy. Zrób tylko dla siebie. Wybacz, muszę uciekać - mówi pośpiesznie, a potem równie pośpiesznie wychodzi z kuchni. Nie mogę dopuścić do tego, żeby coś zepsuło ten tak dobrze rozpoczęty poranek. Zrywam się z miejsca i doganiam mojego lokatora.
- Nie tak szybko - wołam i łapię go za przedramię.
Patrzy na moją rękę, a potem na mnie. Dalej marszczy czoło, więc go puszczam. Szybko analizuje, co powiedzieć. Jeszcze chwilę temu Esteban wyglądał na wyluzowanego i nigdzie się niespieszącego. Wystarczyło, że wspomniałam o zapiekance... Bingo. Coś mi się wydaje, że po prostu głupio mu korzystać z mojej dobroci. Postanawiam zagrać więc inną kartą.
- Mieliśmy wypełnić umowę. Zapomniałeś? Wczoraj nie dałeś mi szansy.
- To nie może poczekać? - pyta skruszony.
- Nie. Nie może - odpowiadam stanowczo. A gdy Cyprian nie reaguje, dodaję: - To zajmie tylko chwilę.
Posłusznie idzie za mną. Zostawiam go przy stole i idę po pokoju po wydrukowaną umowę. Kiedy wracam i widzę go z nogą podrygującą w jednym rytmie, postanawiam zaryzykować. Stoję w progu kuchni tak, żeby zagrodzić mu ewentualną drogę ucieczki. Potem walę prosto z mostu:
- Posłuchaj. Lubię gotować, a ciężko gotować dla jednej osoby. Zwykle więc gotuję więcej i zwykle na drugi dzień wyrzucamy resztki. Byłoby mi miło, jeżeli...
CZYTASZ
"Współlokator mimo woli"
RomanceONA - żyjąca na pełnych obrotach, impulsywna, rodowita Tarnowianka, która nigdy nie wyjechała dalej niż 50 km, choć pracuje w biurze podróży. ON - cichy i gburowaty trzydziestoparolatek. Czy zyskuje przy bliższym poznaniu? Przyjechał właśnie do ob...