Ostatniego dnia zaplanowany jest odpoczynek na plaży. Urlopowicze mają kilkugodzinny czas wolny, z czego przeogromnie się cieszą. Najbardziej Wera i gang damulek na czele z Beatą. Zasłużyli, gdyż przez ostatnie dni dałam im ostro popalić. Zapełniłam zwiedzaniem każdą minutę.
Po wyjściu z autokaru przypominam wszystkim, o której wyruszamy w drogę powrotną. Czekam, aż każdy rozejdzie się w swoje strony. Tak, jak myślałam, wszyscy udają się w stronę najbliższego wejścia na plażę. Nie ma z nimi jednak jednej osoby.
- Idziesz na plażę? - pyta Cyprian, który przez ostatnie dni zachowywał się tak, jakby wcale go tutaj nie było.
- Może potem.
- Aaa. Ok - odpowiada i odwraca się, żeby dołączyć do reszty.
- Esti? Masz może ochotę na spacer? - Jestem zdziwiona swoją propozycją. Nie planowałam jej. Został tylko jeden dzień i planowałam spędzić go w samotności. Z Cyprianem chciałam, o ile dalej by nalegał, porozmawiać dopiero w Tarnowie. - Chciałabym odwiedzić miejsce, gdzie pierwszy raz zobaczyłam morze. Miałam zrobić to wczoraj wieczorem, ale byłam padnięta.
Już mam powtórzyć pytanie, bo patrzy na mnie tak, jakby nie dotarł do niego sens moich słów, kiedy mruga kilkakrotnie i odpowiada:
- Jasne, chętnie ci potowarzyszę.
Zakładam plecak i ruszam w stronę plaży, lecz w całkiem innym kierunku, niż poszła reszta. Do hotelu, w którym zatrzymałam się podczas pierwszej wycieczki do Włoch, tej, w której też byłam wczasowiczem, wycieczkowiczem, jest kawałek drogi spacerem. Esti dotrzymuje mi kroku. Odzywa się dopiero po dłuższej chwili, która chyba dla obojgu nas jest krępująca.
- Nie mogę uwierzyć, że wcześniej nie widziałaś morza. Jakie zrobiło na tobie wrażenie?
Idealnie trafił z pytanie. Cieszę się, że nie zaczął od tego, jak to bardzo chce ze mną porozmawiać i wszystko mi wyjaśnić. Zresztą, czy jest coś do wyjaśniania? Wszystkiego dowiedziałam się od Ilony. Ostatnie dni przepełnione były przemyśleniami i już mniej więcej wiem, jakie słowa mogą paść z ust Cypriana. Przeprosi, powie, że wszystko zrozumiał. I tym podobne.
Wysłucham go. Ale jeszcze nie teraz.
- Spodziewałam się, że będzie bardziej wzburzone? No i miałam ochotę do niego wbiec.
- Więc czemu tego nie robiłaś?
- Teraz bym to zrobiła. Wtedy wszystko było dla mnie takie pierwsze, takie nowe, obce. No i był późny wieczór.
- A to ma jakieś znaczenie? Morze to morze. Jest takie samo za dnia i w nocy.
- Fakt. Może, gdybym nie była sama...
- Wbiegniesz ze mną?
Zerkam na niego i widzę delikatny uśmieszek.
- Czemu nie?
- A potem ze mną porozmawiasz?
Zwalniam kroku, ale się nie zatrzymuję. Wiedziałam, że w końcu nadejdzie ten moment.
- Porozmawiam.
- Naprawdę?
- Nie ciesz się tak! Porozmawiam z tobą jedynie pod warunkiem, że wcześniej zabierzesz mnie na najpyszniejszy obiad w tym mieście.
Skoro mam spędzić z nim większość dnia, to niech ten dzień będzie przyjemny. Trudne rozmowy zostawmy na koniec.
- Masz to, jak w banku. Zobaczysz, będziesz się oblizywać.
![](https://img.wattpad.com/cover/286800375-288-k158792.jpg)
CZYTASZ
"Współlokator mimo woli"
RomanceONA - żyjąca na pełnych obrotach, impulsywna, rodowita Tarnowianka, która nigdy nie wyjechała dalej niż 50 km, choć pracuje w biurze podróży. ON - cichy i gburowaty trzydziestoparolatek. Czy zyskuje przy bliższym poznaniu? Przyjechał właśnie do ob...