-Deku, mam sok i kanapki...- Wszedłem do pokoju nie zauważając nikogo w nim.- Deku?! HEJ NERDZIE!
Gdzie on do cholery jest?
Odłożyłem na blat biurka wszystko co miałem przy sobie i zacząłem się rozglądać.
-Deku?- Odezwałem się gdy chciałem wejść do łazienki jednak ta była zamknięta.- Izuku? Żyjesz?
Nikt mi nie odpowiedział.
-HALO!- Gdy krzyknąłem usłyszałem czyiś stłumiony szloch.
-DEKU OTWÓRZ!-Krzyknąłem szarpiąc za klamkę.- IZUKU!
-Pro-proszę nie wchodź Ka-Kacchan..- Usłyszałem stłumiony przez płacz głos tego brokuła.
-Wejdę siłą jeżeli nie otworzysz!
-Ale Kacchan... Nie chcę byś to wi-widział...
CO ON ODPIERDALA?!?
Nic więcej się nie odzywając wysadziłem zamek w drzwiach po czym od razu otworzyłem je na szerz. W środku niewielkiego pomieszczenia zauważyłem zielonowłosą dziewczynę całą zapłakaną i z pociętymi nadgarstkami. Siedziała w niewielkiej kałuży swojej krwi.
-Nie chciałem byś to-to widział...- Powiedział załamany zasłaniając opuchnięte oczy.
Podszedłem bliżej, kucnąłem przed nim i zacząłem oglądać jego rany.
-C-co ty ro-robisz?
-Rany nie są aż tak głębokie... Ale blizny zostaną.- Stwierdziłem i wstałem wychodząc z łazienki. Skierowałem się wprost do pokoju gdzie trzymałem swoją w połowie pustą apteczkę, zabrałem ją i wróciłem do zielonowłosego.
-Zły je-jesteś?- Zapytał przejęty. NO CO TO ZA PYTANIE JA ZŁY? PRZECIEŻ JESTEM PIERDOLONĄ OAZĄ PIERDOLONEGO SPOKOJU!
-A jak myślisz?- Zapytałem ironicznie spoglądając mu w oczy, jednak ten nic nie powiedział.- O patrzeć to trzeba.
-Prze-przepraszam.- Wyszeptał ze skruchą. Chyba bał mi się spojrzeć w oczy bo ciągle spoglądał na wszystko byle nie na mnie.
-To ty będziesz teraz chodził z ranami, nie ja...- Powiedziałem zawiązując bandaże na jego nadgarstkach.- Nie masz za co mnie przepraszać... Ale, dlaczego to zrobiłeś?
Czekałem na odpowiedź kilka minut, jednak trwało to jak sekundy... Jego zaszklone oczy mnie zahipnotyzowały w jakiś dziwny sposób?
-Bo... nie chcę... żyć..- Odpowiedział ledwie wymawiając ostatnie słowo.
-Powtórz.
-Nie chcę... żyć.- Powiedział cicho spuszczając głowę w dół a po jego policzkach zaczęły spływać łzy które następnie spadały na bandaże.
Nie wiem dlaczego do cholery ale...
Przytuliłem go i powiedziałem stanowczo "Żyj".
Czy mnie pojebało? Owszem.
Czy kazałem komuś żyć mimo że wcześniej doradzałem skok z dachu? Najwidoczniej.
Czy to pomogło mu? Za pewne nie.
A czy żałuję?
No właśnie, czy ja żałuje swoich słów?
Nie wiem... Chociaż, nie.
Nie żałuję.
Bo...
Ja go...
CZYTASZ
BakuDeku
FanfictionNie odpowiadam za zrytą głowę!!! Jest to moje pierwsze opowiadanie i jest okropne moim zdaniem, a zostaje tu ze względu na sentyment. Większość opowiadania jest o tym, jak Deku jest... ekhem kobietą. Zażaleń nie przyjmuje. A co gdyby Deku zostałby p...