22

2.3K 80 87
                                    

-Kacchan? 

-Tak?

-Jak to teraz będzie?

Zapytała dziewczyna podczas powrotu do akademika. Te pięć słów było początkiem jakiejkolwiek rozmowy od trzydziestu minut. Odkąd dowiedzieli się tych wszystkich informacji nie odezwali się do siebie ani słowem, wręcz porozumiewali się jedynie za pomocą wzroku jak i czynów. Oboje zastanawiali się jak to teraz będzie. Co powiedzą rodzicom? A co powiedzą znajomym? Czy będą wstanie spełnić marzenia o bohaterstwie? Po za tym dochodziło jeszcze zmartwienie o bezpieczeństwo dziewczyny jak i jeszcze nie narodzonych dzieci, bo przecież równie i dobrze w tym momencie mogli by próbować ją pojmać. A co jeżeli zaatakują gdy Midoriya będzie sama? Przecież nie będzie wstanie się obronić gdy napadnie na nią kilkunastu złoczyńców, tak by nie zrobić sobie ani dzieciom krzywdy, tym bardziej że jej indywidualność jest niestabilna.

-Nie mam pojęcia, jednak mam cholerną nadzieje, że nic takiego się nie wydarzy.

-Też.- Przyznała mu rację.- Jednak, nie sądzę by wszystko poszło tak łatwo. Jestem tego wręcz pewien, że coś się odpierdoli.

-Gdzie ty się kurwa nauczyłeś tak cholernie dużo bluźnić?- Zapytał nagle blondyn by poprawić trochę atmosferę.

-Uczę się od najlepszych.- Uśmiechnęła się delikatnie i dodała.- Za dużo czasu ze sobą spędziliśmy chyba.

-Dlaczego tak sądzisz?

-Ja więcej bluźnię a ty jesteś milszy dla innych.- Zauważyła na co blondyn lekko się zdziwił.

-Ty kurwa rację masz. Zacząłem się staczać...

-Próbujesz mi coś zasugerować?

-Ja? Coś ty, tobie nic...

-Yhym... Staczasz się bo jesteś w miarę miły? To ja już muszę być na dnie...- Powiedziała z udawanym smutkiem

-Nie możesz być na dnie.. Znaczy nie teraz, odkąd jesteś zajebisty tak jak ja.- Mówiąc ostatnie słowa podniósł dziewczynę.

-Whoa! Czemu mnie nosisz?!

-A co nie wolno?- Odpowiedział pytaniem na pytanie przy czym zaczął się cicho śmiać.- I tak nie czuję jakbym kogoś niósł.

-Już nie udawaj takiego siłacza pff..

-A ty takiego ciężaru. Lekki jesteś.

-Dobra postaw mnie już, pod domem jesteśmy!

-Nie. Zaniosę cię, wolisz jak worek ziemniaków czy księżniczkę?- Zapytał śmiejąc się z reakcji dziewczyny.

-Wole byś mnie puścił. Wha!- Krzyknęła gdy ten przerzucił ją przez ramię.- KACCHAN!

-Nie krzycz tak, już do środka wchodzimy.

-DLATEGO MNIE ODSTAW!

-Nie.- Odpowiedział krótko zdejmując buty.

-A jak mam się rozebrać?

-Rozbierzesz się w pokoju?

-Jesteś niemożliwy. Kacchan!- Krzyknęła ponownie gdy ten z swojego ramienia przeniósł na ręce i zaczął nieść niczym księżniczkę.- Naprawdę niemożliwy!

-Ale za to mnie kochasz.

-Pff

-Co wy tak hałasujecie?- Zapytała Ochaco wchodząc do przedpokoju.- I czemu nosisz ją na rękach?

-Sam nie wiem.- Odpowiedziała od razu Midoriya.

-Bo mam taki kaprys. Nie pasuje?

-Po prostu usłyszałam jak krzyczała byś ją puścił.- Zaczęła się od razu tłumaczyć.

BakuDekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz