𓆙𓆙𓆙Adeline od momentu ostatniej imprezy chodziła przygnębiona. Noce zostawały bezsenne, a ona zadręczała się myślami. Totalnie przeciwieństwo właśnie przeżywała Tracey, która wręcz promieniała i każdego wieczoru siedziała i przyciszonym głosem rozmawiała rozmarzona ze swoją przyjaciółką.
Pewnego dnia w lochach poszła plotka, iż właśnie Davis i Nott są już ze sobą. Wiele osób komentowało ten związek, a Emerson obiło się nieraz o uszy, że dwójka tworzy słodką parę.
— Tracey, to prawda, że ty i Nott jesteście razem? Cały pokój wspólny huczy od tego — zapytała się współlokatorki.
— Ym, niee jeszcze — odpowiedziała zawstydzona.
— Jak to nie? Jeszcze chwila i będziecie razem — dopowiedziała Milicenta.
Zielonowłosa tylko się krzywo uśmiechnęła i ruszyła w stronę dormitorium Parkinson. W jej głowie ciągle dudniły słowa współmieszkanek. Dziewczyna wręcz kipiała ze złości, gdyby to było fizycznie możliwe z uszu leciałaby jej para.
— Jeszcze chwila i będziecie razem — przedrzeźniła Bulstrode, od progu.
Szatynka spojrzała na nią zdezorientowana. Siedziała na łóżku i analizowała kawałek pergaminu, który leżał przed nią. Adeline dobrze wiedziała, co to za kartka, ale zignorowała i uderzyła plecami o miękki materac. Kilka lat wcześniej Pansy znalazła zaklęcie, dzięki czemu jej łóżko było o wiele wygodniejsze niż pozostałe.
— Dlaczego ona — jęknęła chowając głowę w poduszce.
— Oj Adeelka — odpowiedziała Parkinson i przytuliła zielonowłosą.
𓆙𓆙𓆙
Ostatecznie pomimo wielu ostrych kłótni Pansy znalazła się na pozycji ścigającego. Właśnie miał się odbyć pierwszy w tym sezonie mecz, pomimo zbliżającej się zimy, pogoda dopisywała i była idealna na brutalną rozgrywkę.
Przechodząc się po korytarzach, zielonooka niespiesznie kierowała się w stronę stadionu. Humor jej dopisywał, gdyż właśnie wychodziła z biblioteki, a jej wypracowanie na transmutacje było skończone i zadowalające. Wiedziała, że się spóźni, w głębi duszy właśnie taką miała nadzieje.
Wspięła się po drewnianych schodkach i przysiadła na skraju ławki. Wzrokiem przebiegła po uczniach na trybunach i od razu wyłapała ciemno-brązowe kręcone włosy. Przewróciła oczami na widok Davis w towarzystwie swoich przyjaciółek. Noga jej lekko podskakiwała, a ona skupiona zwróciła wzrok na rozgrywających ślizgonów.
Z przerażeniem stwierdziła, że dom węża przegrywał, a każdy atak Weasley dzielnie bronił. Lekko jej się zakręciło w głowie. Oczami wyobraźni widziała gniew Zabiniego oraz reszty drużyny. Jednak nigdy by się nie przyznała, ale właśnie ciemnoskóry był skłonny do niekontrolowanego wybuchu gniewu.
Chcąc umilić sobie czas przed głośnym krzykiem ślizgona, zaczęła wyszukiwać w tłumie platynowych włosów. Z rozczarowaniem nie dostrzegła chłopaka i z cichym westchnieniem zaczęła ponownie wpatrywać się w porażkę ślizgonów.
Wyłapała w powietrzu długie brąz włosy spięte w kucyka. Z ciekawością wpatrywała się w zaciętą minę Parkinson. Dawała z siebie dwieście procent, a jednak to było za mało. Mecz zakończył się wygraną Gryffindoru.
Nawet z ponad sześćdziesięciu metrów było widać wkurzonego Blaise'a. Z niewyobrażalną siła cisnął miotłą o ziemię, a jego barki niebezpiecznie się podnosiły i upadały. Po chwili zniknął w szatni, a za nim cała reszta.
Adeline zeszła i stanęła przy drugim wyjściu z przebieralni. Było słychać co chwile głośne warknięcia Zabiniego, który pomimo tego, że nie był kapitanem, był mocno zaangażowany i przewrażliwiony na punkcie Quidditcha.
— Widziałaś? Widziałaś tą jebaną porażkę? I idiotycznego Weasley'a, który obronił prawie wszystko? — jęknął ślizgon, który aż opadł na kolana.
— Widziałam Blaise, widziałam — mruknęła w odpowiedzi, klepiąc go w ramię. Zaraz obok nich pojawił się Theodor, a zaraz za nim Pansy. Cała trójka była fizycznie wykończona. — Nigdy nie zrozumiem waszej pasji do tego sportu, no właśnie sportu.
— No cóż życie — odpowiedział. Blaise ostatecznie podniósł się z ziemii, a cała trójka powoli kierowała się w stronę lochów, pogrążeni w chaotycznej rozmowie.
Jednak, jak to lubią mówić, to była tylko cisza przed burzą...
𓆙𓆙𓆙
a może by tak zrobić maraton za niedługo? 🧐
CZYTASZ
Invisible Snakes | Theodor Nott
Fanfiction»Nawet jeśli czegoś nie widzisz, nie znaczy, że nie istnieje« Piątka uczniów Slytherinu musi się zmierzyć z ciężkim zadaniem. Łączą siły, by nie zawieść rodziców. Jednakże pomiędzy nimi jest dwójka, która od zawsze zmierzała się ze samotnością, możn...