𓆙𓆙𓆙— Cholera Nott! — krzyknęła szeptem, widząc znajomą sylwetkę przy poręczy. Chłopak obrócił się z różdżką i zaczął mierzyć dookoła siebie.
— Kto tutaj jest? — syknął. Po chwili usłyszał głośny plask i zobaczył Emerson. — Co jest?
— Wybacz — mruknęła tylko pod nosem.
Wyminęła magiczny patyk skierowany w jej stronę i usiadła na krawędzi. Nogi zwisały nad przepaścią, ale ta zdawała się tym nie przejmować. Zaraz obok poczuła ramię chłopaka. Spojrzała na niego kątem oka, wydawał się być pochłonięty gwiazdozbiorem.
— Tam po lewo — powiedział wskazując palcem. — Gwiazdy formują romb, to gwiazdozbiór kameleona.
— Kameleony są cudowne, chciałabym mieć kiedyś jednego, albo fretkę — mruknęła szczerze.
— Malfoy jest w swoim pokoju, wystarczy go znowu transmutować we fretkę jak dwa lata temu i już mamy zwierzątko Slytherinu — odpowiedział rozbawiony.
— Gdyby nie to, że teraz mamy przechlapane, a on strasznie się przejmuje zrobiłabym to — powiedziała z wielkim uśmiechem. — Masz dużą wiedzę o gwiazdozbiorach, chodzisz na Astronomie? — zapytała, a w odpowiedzi chłopak kiwnął ochoczo głową.
Zapadła przyjemna cisza, wrześniowy wiatr muskał ich przerażająco bladą skórę. Było już dawno po północy, a za kilka godzin mieli mieć lekcję, jednak żadne się tym nie przejmowało. Chłopak wyciągnął paczkę papierosów i zaproponował dziewczynie, chętnie wyjęła jednego.
— Zaczynamy podwójnymi eliksirami, myślisz, że jak zaśpię Slughorn mnie zje? — zapytała wypuszczając dym z płuc.
— Myślę, że jak oboje się spóźnimy, załapiemy się na wspólny szlaban — mruknął w odpowiedzi, przy okazji, puszczając jej oczko. Przewróciła oczami, wyrzucając niedopałek w przepaść.
𓆙𓆙𓆙
— Granger? Granger? Czy jesteś może krewną Hektora Dagworth-Grangera, który założył Nadzwyczajne Towarzystwo Eliksirowarów?
— Nie, chyba nie, panie profesorze. Pochodzę z rodziny mugolskiej.
Zanim Horacy zdążył odpowiedzieć do sali wbiegło dwóch uczniów. Zdyszani w krzywo zawiązanych krawatach i bez śniadania wyjąkali szybko przeprosiny za ponad piętnasto minutowe spóźnienie i ruszyli do stolika z ich znajomymi.
— No cóż, zdarza się, ale skoro już jesteście państwo...
— Emerson, Adeline Emerson profesorze — odpowiedziała.
— Nott Theodor — mruknął zaraz po niej przecierając oczy.
— W takim razie skoro pani Emerson i pan Nott już są możecie się zabrać za przygotowanie Wywaru Żywej Śmierci, komu się uda dostanie fiolkę płynnego szczęścia, znane również jako Felix Felicis — powiedział uradowany. — No to do roboty!
Wszyscy uczniowie zabrali się do pracy, po dłuższej chwili po sali latały fasolki Sopophorusa. Głośny huk zwrócił uwagę Adeline, okazało się, że to Blaise, który ze złości wbił nożyk w fasolkę i przy okazji w stół. Powstrzymała śmiech i przeczytała dokładnie instrukcję, ponownie.
W przepisie była mowa o soku z fasolek, więc postanowiła zaryzykować i zmiażdżyć składnik. Z zadowoleniem stwierdziła, że jej kociołek nie wybuchł, a przyjął odpowiednie zabarwienie. Zaczęła mieszać, jednak szybko się rozproszyła i totalnie zapomniała o eliksirze.
Jednak nic się nie stało, zostawiła go, mając nadzieję, że nie pogorszyła swojej sytuacji. Posprzątała stanowisko i poczekała na zakończenie lekcji. W między czasie zauważyła, że Theodor nadal nie radzi sobie z fasolkami. Rozejrzała się, ale profesor był zafascynowany wybrańcem. Nic nowego - przeszło jej przez myśl.
Wzięła swój nożyk i kilka fasolek chłopaka, przygniotła je i wlała sok do kociołka ślizgona. Ten tylko popatrzył na nią ze zdziwieniem i wzruszył ramionami.
— No dobrze, myślę, że już wszyscy skończyli — ogłosił pięć minut przed końcem lekcji.
Powoli zaczął przechodzić obok kociołków z różnymi substancjami. Przechodząc obok ślizgonów zatrzymał się dłużej przy stoliku spóźnionych. Wrzucił listek do każdego. U czarnowłosej roślinka niemal od razu się rozpuściła, natomiast u Notta spokojnie pływało po powierzchni.
— Doskonale! Wspaniale panienko Emerson, nie przypuszczałem, że ma pani taki wielki talent do eliksirów, oh to na pewno po ojcu! Był drugi najlepszy w klasie! — uradował się profesor, a wszystkie oczy były skierowane w jej stronę. Natychmiast spojrzała na stół, nie przyzwyczajona do atencji.
— Gratulacje panienko Emerson — usłyszała szept. Spojrzała w prawo i przewróciła oczami, a następnie ukłoniła się prześmiewczo.
Oprócz niej (niestety) eliksir szczęścia dostał Harry Potter, ale czego innego można było się spodziewać. Z mała buteleczką w kieszeni, rozmyślała nad jej zastosowaniem.
𓆙𓆙𓆙
urocze i guess
CZYTASZ
Invisible Snakes | Theodor Nott
Fanfic»Nawet jeśli czegoś nie widzisz, nie znaczy, że nie istnieje« Piątka uczniów Slytherinu musi się zmierzyć z ciężkim zadaniem. Łączą siły, by nie zawieść rodziców. Jednakże pomiędzy nimi jest dwójka, która od zawsze zmierzała się ze samotnością, możn...