☡ seventeen ☡

1.2K 46 2
                                    


𓆙𓆙𓆙

Okazało się, że blondyn ma rację, a chłopaka z wizji nie był na liście. Jednakże dzięki znajomościom Parkinson szybko zorientowała się jak wygląda puchon.

Connor, bo tak miał na imię, faktycznie nie miał przyjaciół, a jedynie kilku znajomych, z którymi zbyt często nie rozmawiał. Był podobno cholernie dobry z Obrony Nad Czarną Magią, ale i tak najbardziej uwielbiał Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami, jednocześnie nienawidząc zielarstwa.

Tyle informacji udało im się zdobyć w przeciągu dwóch dni, co i tak było wielkim krokiem na przód. Miały świadomość, że czarny pan ich obserwuję, jak nie własnymi oczami to licznym szeregiem szpiegów w szkole.

— Connor, prawda? — zapytała Adeline, łapiąc lekko za ramię trzynastolatka. W pierwszym momencie puchon się przestraszył i wyciągnął różdżkę, szepcząc ciche drętwota.

Dziewczyna jak długa poleciała na ścianę za nimi, uderzając w nią plecami. Na chwilę odebrało jej oddech, ale szybko doprowadziła się do porządku. Co jak co, ale refleks to on ma powiedziała w myślach.

Chłopak od razu zrozumiał co zrobił i podał siedzącej dziewczynie torbę, która jej wypadła. Zaczął się jąkać i przepraszać, a jego twarz przypominała dojrzałego pomidora.

— W porządku, przepraszam, że cię wystraszyłam — mruknęła i poprawiła krawat. Blondyn, widząc do jakiego domu należy zaatakowana przez niego dziewczyna zaczął obawiać się co nastąpi dalej. Wcale nie uspokoiła go myśl, że ta dobrowolnie go przeprosiła.

— Prze-przepraszam — wyjąkał i schylił nisko głowę.

— Jak już mówiłam w porządku — chrząknęła. — Usłyszałam, że masz problemy z zielarstwem, a szukam osoby na próbne korepetycję. Dlatego przyszłam się zapytać, czy nie chciałbyś zostać moim pierwszym uczniem — rzuciła beznamiętnie, nie owijając w bawełnę.

— Ym, no, yh — zaczął się jąkać. Podrapał się po głowie, a kilka blond loczków opadła mu na czoło i oczy. — Czy mógłbym ci dać znać pózniej?

— Tak — mruknęła i ponownie wykrzywiła usta w miły uśmiech. — Do zobaczenia Connor.

Odeszła, zostawiając młodszego w osłupieniu. No więc faza druga planu zostanie ostatecznie zakończona, gdy chłopak się zgodzi. A zgodzi. Wiedziała to ona, wiedział to on i wiedział to czarny pan jak i los.

𓆙𓆙𓆙

Adeline siedziała przy stole wężów, jedząc zimny już budyń waniliowy. Przed nią leżała książka od transmutacji, gdyż za kilka godzin miała mieć krótki quiz na ocenę. Powtarzała spokojnie materiał, gdy do wielkiej sali weszła, o dziwo nie dwójka, nie trójka, a cała czwórka ślizgonów.

Jak zwykle ich twarze nie wyrażały nic prócz czystej obojętności i pogardy. Bez słowa zajęli standardowe miejsca i zabrali się za jedzenie. Nikt się do nikogo nie odzywał, a napięcie w powietrzu stawało się niekomfortowe dla Emerson. Dziewczyna już wiedziała, że znowu się pokłócili.

Ostatnimi czasy zdarzało się to nazbyt często. Wszyscy byli przytłoczeni nową funkcją w szeregach śmierciożerców i cały stres i złość wyładowywali na sobie nawzajem.

Adeline nigdy nie uczestniczyła w tych sprzeczkach. Rozumiała, że krótko się znają, a są połączeni tylko i wyłącznie wspólnymi zadaniami. Jednak nadal była tylko człowiekiem, a chciała wiedzieć o co znowu im się rozchodzi.

— Panie Nott i Zabini, po lekcjach do mojego gabinetu — usłyszeli zimny i szorstki głos nad głowami. Wszyscy popatrzyli na siebie jednocześnie. Czyżby kolejne zadanie specjalne?

Oboje pokiwali głową, a cisza ponownie zapadła. W pewnym momencie Theodor zabrał książkę sprzed nosa zielonowłosej i sam zaczął ją studiować.

Zanim zdążyła na niego nakrzyczeć, poczuła stuknięcie w bark. Obróciła głowę z uniesioną brwią, do tej pory nikt nie zwracał się do niej bezpośrednio. Nikt tak naprawdę nie zwracał na niej żadnej uwagi. Była niewidzialna.

— Chciałbym ci tylko powiedzieć, że chciałbym, ym zacząć u ciebie korepetycję. Ale nie z zielarstwa tylko obrony — wymamrotał pod nosem, ale przy panującej ciszy każdy słyszał go doskonale.

Nott zerknął na przyjaciół znad stron książki. Oczywiście, że nie wie o co chodzi, przecież był wtedy z tą szmatą

W porządku, co powiesz o środzie na powiedzmy osiemnastą? — zapytała, a chłopak szybko się zgodził, kiwając energicznie głową. — To o osiemnastej na siódmym piętrze, tam odbędą się nasze pierwsze zajęcia.

— Jestem Connor Harris — przedstawił się ostatecznie zanim odszedł.

— Adeline Emerson.

𓆙𓆙𓆙
3/6

cholera kochani, zepsuł mi się telefon i dopiero z laptopa dam radę powstawiać rozdziały, więc następny wstawię dopiero o 18.00 wybaczcie jeszcze raz ://

Invisible Snakes | Theodor NottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz