☡ twelve ☡

1.2K 50 27
                                    


𓆙𓆙𓆙

— Dzień dobrek yy cztery oginste poprosimy — wyszczerzył się podpity Nott do szczerze znudzonej Emerson.

Od trochę ponad dwóch godzin polewała najrozmaitsze drinki. Jak na początku wysilała się żeby były idealne, tak ludzie zaczęli prosić o te najprostsze i najnudniejsze napoje. Rozłożyła cztery kieliszki w rządku i bawiąc się w prawdziwego barmana i polała jednym ciągiem nie rozlewając.

— O kurde, wycwaniłaś się Adela, zara mnie z roboty wygryziesz! — krzyknął Zabini. Przeszedł na drugą stronę lady i zaczął coś mieszać.

— Idę po bluzę — powiedziała, ciesząc się z chwilowej zmiany. Od pół godziny rozważała odejście od lady i narażenie się na gniew ślizgona, lub zostanie i zamarznięcie na śmierć. Idealny przykład tragizmu.

Przeciskała się pomiędzy uczniami różnego wieku, każdy był przebrany, każdy się dobrze bawił. Żadnych bójek, szyderstw, nie ważne czy mugolak czy czystokrwisty, każdy dobrze się bawił. Oprócz jej samej, ale to szczegół.

— Po prostu podejdź do niego i zagadaj, nie możecie być do końca życia pokłóceni, poza tym pokaż się z lepszej strony — usłyszała głos zza drewnianej powłoki. Głosy ucichły, a klamka została naciśnięta, Adeline natychmiast zniknęła.

— Może masz racje — mruknęła Davis i ruszyła w stronę schodów.

Nie wyczuwając już zagrożenia ze strony współlokatorek Adeline wróciła do normalnej postaci. Weszła do naprawdę zabałaganionego pokoju, ale machnęła różdżką i wszystko wróciło na swoje miejsce.

Wyciągnęła kufer spod łóżka i wyjęła z niej dużą, czarną, rozpinaną bluzę. Narzuciła na siebie i wróciła za ladę, akurat w tym momencie Blaise znalazł towarzyszkę do tańca.

𓆙𓆙𓆙

Było około drugiej i o dziwo większość się jeszcze trzymała. Najwięcej w miarę trzeźwych było ślizgonów, ale i tak młodsze roczniki już leżały dawno na podłodze, albo na kanapach.

Adeline zgarnęła kilka butelek ognistych whiskey i zgodnie z instrukcją Zabiniego schowała wszystko i zostawiła bez zarzutu.

Ruszyła w stronę swoich znajomych, którzy byli pogrążeni w rozmowie i śmiechu. Położyła pomiędzy nimi na stoliku zabrane butelki i usiadła na podłodze.

— Nudzi mi się — jęknęła Pansy. W oczach Zabiniego pojawiły się złowieszcze iskierki.

— Gramy w prawda czy wyzwanie — powiedział entuzjastycznie.

— Ile ty masz lat człowieku? — zbuntowała się przeciwko pomysłowi ciemnoskórego, przez co od razu została zabijana wzrokiem. Podniosła ręce w geście kapitulacji.

Zrobili miejsce i usiedli w kole, na środku pojawiła się butelka. Zaczęli grać, najpierw zaczęło się niewinnie, ale Adeline wiedziała, że Blaise coś przygotował. Nakrętka wylądowała na niej, ale całe szczęście jakiś krukon ją wylosował. Kazał jej wyzerować naraz całą butelkę, co wykonała bez problemu.

— Sztuką jest żeby przestać oddychać i pozwolić mu po prostu przelecieć przez gardło — wytłumaczyła, bełkocząc.

Minęło kilka rundek, w której działo się coraz więcej. Alkohol lał się litrami, a każdy miał szeroki uśmiech na twarzy. W końcu butelka trafiła na Theodora, a Zabini zaczął się dziwnie uśmiechać.

— Theo, wyzywam cię, abyś pocałował najładniejszą dziewczynę w tym pokoju, w usta — powiedział pewny siebie.

Natychmiast serce Adeline przyspieszyło, a milion myśli na minutę pojawiło się w jej głowie. To trzydzieści sekund mijało jej niczym pięć lat. Nagle Nott wstał i skierował się w jej stronę. Patrzył jej prosto w oczy, a ona nie mogła odgadnąć jego spojrzenia. Był poważny, zbyt poważny. Spięła się trochę, a on uklęknął przed nią i obrócił głowę w lewo całując Tracey Davis.

— O ja pierdole — wyrwało się Pansy.

— To było popieprzone — wyjęczał Blaise.

— O kurwa — skomentował dosadnie Draco.

I w tym momencie serce Adeline na chwile się zatrzymało. Zabolało ją to, zabolało jak cholera. Siedziała do końca gry, czując wielką pustkę. Widząc, że już wszyscy są ledwo przytomni w końcu udało jej się wydostać z pomieszczenia.

Wzięła kilka głębokich oddechów, nie miała pojęcia czy tak długo wstrzymywała powietrze, czy może po prostu zaczęła się dusić pomiędzy ludźmi. A to dopiero początek jej problemów.

𓆙𓆙𓆙

ałć

Invisible Snakes | Theodor NottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz