𓆙𓆙𓆙Wchodząc do Pokoju Wspólnego, minęła kilkunastu uczniów wspólnie spędzających czas. Był piątek przez co większość postanowiła spędzić go odpoczywając po ciężkim tygodniu. Nim się zorientowała do jej osoby podbiegła Pansy dziwnie ucieszona.
— Pokłócili się — prawie wypiszczała.
— Kto? Co? Parkinson uspokój się bo teraz to jedynie delfiny cię rozumieją — uciszyła szatynkę, będąc równocześnie zdezorientowana.
— Jak to kto, Theo i ta wywł- znaczy Tracey — powiedziała już spokojniej. Pomimo wszystkich myśli, które kłębiły się w głowie Emerson miała ochotę się szeroko uśmiechnąć.
— Czekaj co, skąd wiesz? I czemu myślisz, że mnie to zaciekawi? — zbombardowała ją pytaniami.
— Astoria rozmawiała z Milicentą, nikt nie wie o co poszło, oczywiście Astoria powiedziała mi, a ja mówię tobie, bo przecież Theodor ci się podoba, co nie? — odpowiedziała równie szybko.
Nawet nie zauważyły, a znalazły się w dormitorium Parkinson. Siedząc na jej łóżku totalnie zamroczone. Jednak ostatnie zdanie Pansy, zadziałało na Adeline jak kubeł zimniej wody.
— Theodor? Mi? Się podoba? Skąd, skąd taki pomysł? — zapytała, czując się zagubiona.
— Jak to, na samym początku jak się poznaliśmy w pociągu, nie mógł oderwać od ciebie wzroku, potem poprosił żebyś została, pomógł ci zejść z powozu, niczym prawdziwy gentleman. Nigdy nikogo tak nie traktował. Potem na naborach oddał ci swój szalik, wcale się debil nie szamotał tylko nie chciał żeby ci było zimno. No i potem w Pokoju Życzeń, albo jak dał ci to serduszko na transmutacji. A ty, ty się prawie rozpływasz na jego widok, za każdym razem jak się pojawia nagle stajesz się jakaś weselsza. Zawsze czujesz się lepiej, jak zapyta się o twoje samopoczucie. A ten dodatek do wisiorka zawsze masz na bransoletce i jej nie ściągasz — wymieniła wszystkie sytuację, kończąc swój długi monolog. — Ciągnie was do siebie jak nie wiem co.
— Ta jasne, już to widzę. Nie wiem czy zauważyłaś, ale zaczął rozmawiać z tą szmatą — warknęła.
— Pokłócili się, poza tym widzisz ich związek? Bo ja nie, ty i on jesteście dla siebie stworzeni. Teraz jest twoja szansa — zachęciła ją.
— Ciebie to bardziej kręci niż mnie on — zakończyła rozmowę, wychodząc z jej dormitorium.
Zeszła do Pokoju Wspólnego i usiadła na jednym z dwóch foteli. Zaczęła zastanawiać się nad słowami Pansy. Wszystkie sytuacje, które zignorowała powróciły do niej ze zdwojoną siłą. Owszem różne sytuacje się zdarzały i możliwe, że gdy pierwszy raz zobaczyła jak Tracey i Theodor rozmawiają w bibliotece poczuła ukłucie zazdrości, ale nie prowadzi to do tego, że od razu jej się podoba.
— Adeline! — usłyszała swoje imię, nie musiała się zastanawiać, gdyż od razu wiedziała czyj to głos.
— Witaj Theodorze — w tym momencie wszystkie wątpliwości zostały rozchwiane, Theodor Nott jej się podoba.
— Oo, odzywamy się nareszcie do mnie — sarknął, nawiązując do sytuacji ze śniadania. Wzruszyła ramionami, spoglądając w kominek. — Chodźmy na randkę — wypalił.
— Co? — wyrwało jej się.
— Ty i ja, na randkę do Hogsmeade. Teraz trochę średnio z czasem, ale dam ci znać kiedy — powiedział ożywiony.
— Ja — zaczęła powoli przyswajać. — I ty — zatrzymała się na chwile. — Na randkę?
— No tak, to powiedziałem, dobra muszę spadać bo wypracowanie na transmutacje się samo nie napiszę! — powiedział i wstał rozstawiając ręce.
Niezdarnie się wtuliła w niego i puściła od razu wracając do poprzedniej pozycji, ale zdecydowanie bardziej sztywno.
Na randkę...
𓆙𓆙𓆙
PRZEPRASZAM ZA SPÓŹNIENIE TOTALNIE MI Z GŁOWY WYPADŁO!
CZYTASZ
Invisible Snakes | Theodor Nott
Fanfiction»Nawet jeśli czegoś nie widzisz, nie znaczy, że nie istnieje« Piątka uczniów Slytherinu musi się zmierzyć z ciężkim zadaniem. Łączą siły, by nie zawieść rodziców. Jednakże pomiędzy nimi jest dwójka, która od zawsze zmierzała się ze samotnością, możn...