☡ twenty one ☡

1.1K 40 2
                                    


𓆙𓆙𓆙

Are we too young for this?

Cały następny tydzień był dla ślizgonów bardzo stresujący. Następnego dnia odnaleźli ciało Connora, a panika w Hogwarcie rozprzestrzeniła się jak zaraza. Wszyscy jedynie wiedzieli, że chłopak popełnił samobójstwo. Co było w połowie prawdą.

Niestety uczniowie nie czuli się dobrze z tą myślą, a nauczyciele nie pomagali. Każdy uczeń miał raz w tygodniu stawić się w gabinecie opiekuna domu na rozmowy. Wszyscy byli obserwowani, nikt się nie uśmiechał, nikt się nie śmiał.

Najgorzej mieli ślizgoni, którzy na każdym kroku byli kontrolowani. Było więcej patroli, godziny policyjne i szlabany w ciągu dnia jedynie. Wejście na Wieżę Astronomiczną zostało zamknięte, a zajęcia z tego przedmiotu odwołane. Jedynie raz w tygodniu fanatycy konstelacji mogli pouczyć się teorii w zwykłej sali.

Pogrzeb odbył się dla bliższych przyjaciół i rodziny, Adeline została zaproszona. Podobno chłopak wiele opowiadał o niej w swoich listach. Widząc to dziewczyna niemal zwymiotowała. W szkole chłopak został jedynie wspomniany na uczcie. Wiedziała, że nawet ta mała wzmianka spowodowałaby czerwone rumieńce na jego twarzy.

Mówiąc o Emerson i Parkinson obie znosiły to gorzej niż się spodziewały. Pansy nie miała siły, ani ochoty na nic, nie spała, nie jadła i nie chciała z nikim rozmawiać.

Adeline natomiast miała wielkie wsparcie Theodora, który po ostatnich wydarzeniach prawie nie odstąpił od niej na krok. Co oczywiście doprowadzało jego dziewczynę do szału. Jego wytłumaczenie było proste "Adeline ma gorszy czas, straciła kogoś bliskiego, potrzebuje swoich przyjaciół."

Następnego wtorku o godzinie osiemnastej wylądowała na fotelu w gabinecie profesora Snape'a. Zdziwiła się, widząc wchodzących znajomych. Każdy usiadł, a pomiędzy nimi zapanowała głucha cisza.

— Jak przeżyliście samobójstwo trzynastoletniego puchona? Czy macie myśli samobójcze? Czy potrzebujecie pomocy dorosłych? Czy się samo okaleczacie? Czy znacie kogoś o podobnych problemach? — zapytał sucho nauczyciel. Podniósł brew i rzucił kartką o biurko. — Nie? Świetnie.

— Myślę, że nie może pan mówić tego tak otwarcie — rzucił Blaise, wzruszając ramionami. Został obrzucony chłodnym spojrzeniem.

— Musicie przestać o tym myśleć, podobno czarny pan ma dla was kolejne zadanie, wspólne. Więc weźcie się w garść i nie dajcie się złapać — syknął Severus, a nastolatkowie pokiwali głową.

Posłusznie wyszli ponownie zapadła cisza, Adeline złapała rękę Pansy i mocno ścisnęła. Ruszyli do Pokoju Wspólnego gdzie czekała ich nieprzyjemna niespodzianka.

𓆙𓆙𓆙

— Wrzeszczą tak na siebie od piętnastu minut, możemy już iść? — jęknął Zabini.

— Cicho — syknęły jednocześnie ślizgonki. Obie były ciekawe tej kłótni, a Adeline była świadoma, że chodziło o nią.

Nie przeszkadzało jej to, wręcz przeciwnie. Wiedziała, że nie powinna się cieszyć z nieszczęścia przyjaciela, ale malutka nadzieja pojawiła się, że może to będzie koniec ich związku.

Podobno jeśli kogoś kochasz, chcesz tylko i wyłącznie jego szczęścia. Nawet jeśli owa osoba nie znajduje jej przy tobie. Adeline czuła się wyjątkiem, z dnia na dzień Theodor coraz bardziej ją od siebie uzależniał. Nie wyobrażała sobie życia bez niego i może brzmi to obsesyjnie, ale taka była prawda.

Cały czas wypierała uczucie zwaną miłością, ale w końcu się z tym pogodziła. Theodor się jej podoba, uwielbia widzieć go uśmiechniętego, jego troska o nią jest urocza. On cały wydawał się idealny. Jednakże małe chciwe głosiki w jej głowie tylko ją jeszcze bardziej łamały.

Skoro on jest idealny, to ty musisz być zepsuta, dlatego nie wybrał ciebie. Może po prostu nie jesteś taka wyjątkowa? On kocha Tracey, nie ciebie. Biedna Adeline znowu na drugim miejscu.

Czasami miała ochotę wrzasnąć i przestać słuchać tych myśli, ale w głębi duszy wiedziała, że ten głos należał do niej. To jej podświadomość mówiła na głos to co ona sama nie była w stanie powiedzieć.

— Dlaczego musisz mnie ciągle kontrolować, to nie ja cię zdradziłem — wrzasnął, a cały Pokój Wspólny natychmiast zamilkł. W oczach Davis pojawiły się łzy.

— Powiedziałeś, że nie jesteś już zły — wyszeptała.

— Jak mam nie być zły? Podczas gdy ja pomagałem pijanym przyjaciołom, ty sobie poszłaś w ślinę z jakimś randomowym kolesiem! Jak kurwa nie mam być zły, skoro nawet mi tego nie powiedziałeś, a dowiedziałem się innych? — krzyczał, cały buzował ze złości. Miał zaciśnięte pięści, a barki niebezpiecznie mu się nosiły i opadały.

— Theo proszę przestań — powiedziała, a głos jej się załamał. Po policzku spłynęła jedna łza, a potem następne. — To był błąd, wcale nie chciałam tego zrobić.

— Mam dość, muszę wyjść — warknął i szybkim krokiem wyszedł z pomieszczenia.

Adeline cały czas go obserwowała i dopóki nie zniknął za przejściem nie oderwała od niego wzroku. Siedziała napięta jak struna i zszokowana całym wydarzeniem. Spojrzała na resztę, którzy byli w takim stanie jak ona. Jednocześnie wstali z miejsc i ruszyli w stronę wyjścia.

— Stop, myślę, że Adela powinna do niego iść — mruknął Draco, zatrzymując się.

— Co? — wyrwało jej się. — Dlaczego ja?

— Dobrze wiesz dlaczego.

𓆙𓆙𓆙

we all know

Invisible Snakes | Theodor NottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz