☡ twenty eight ☡

1K 39 2
                                    


𓆙𓆙𓆙

Uczniowie Slytherinu ponownie stali przed starą szafką w pokoju życzeń. Milczący tego dnia Draco stał przed nią umysłem, wypalając w niej dziury.

— Jeszcze raz — zarządził blondyn, odchrząkując cicho, a Blaise westchnął głośno.

— Stary grat działa, ale kiedy kilka pierwszych osób przechodziło przez nią wyrzucało ich, albo znikali w zawieszeniu pomiędzy dwoma szafkami. W końcu im się udało, ale zajęło im to cholernie dużo czasu — powiedział ponownie, skróconą historię Theodor.

Głowę jak ostatnio miał zawieszoną na barku dziewczyny, ale tym razem ręce miał oplecione wokół jej talii. Nikt nie zwracał na to już uwagi, wszyscy byli skupieni na zadaniu i prawdopodobnie ta rozłąka będzie miała konsekwencje.

— Czas, to kluczowa część planu, na nim polegamy, a jeśli zawiedzie polegniemy całkowicie — zaczął mówić sam do siebie.

Przyjaciele popatrzyli w swoje strony i jednocześnie pokiwali głową. Jednego byli pewni, Malfoy powoli wariował.

— Spokojnie, mamy jeszcze ym — zacięła się Pansy, szukając zamiennika. — Chwilę, naprawimy to i będzie idealnie.

Chłopak chyba przyjął to sobie do serca, bo zaczął obsesyjnie wkładać i wyciągać lekko zdeformowane przedmioty. Zaczął od małych kawałków porzuconej biżuterii, a skończył na kilku martwych ptakach.

Dokładniej mówiąc, skończyło się na odciągnięciu chłopaka siłą od przedmiotu. Było już kilka minut po północy, a oni starali się cicho wrócić do dormitorium. Znajomość tajemnych przejść Blaise'a się przydało, ale jednak nie wszystko jest takie kolorowe jak się wydaje.

Zostały im ostatnie schody do lochów, gdzie byliby bezpieczni, gdy przed nimi wyrosła kotka Filcha, która zaczęła głośno miauczeć. Przerażeni ślizgoni rozproszyli się i zaczęli uciekać w różne strony.

Adeline poczuła uścisk na dłoni, spojrzała na swojego towarzysza i uśmiechnęła lekko. Byli sami na korytarzu, uspokajali oddech, gdy usłyszeli stukot obcasów. Dziewczyna instynktownie wtuliła się w chłopaka i zaczęła intensywnie myśleć.

Poczuła jak brunet oparł się o ścianę, żadne nie odważyło się nawet oddychać. Kobieta w zielonych szatach i mocno spiętym koku pojawiła się na korytarzu dokładnie obserwując każdy kąt. Zmrużyła oczy, doszukując się uczniów, ale nikogo nie dostrzegła.

Tym razem ślizgoni nie bylo bardziej szczęśliwi z bycia niewidzialnymi wężami.

McGonagall jeszcze kilka razy przeszła przez ten sam korytarz, aż w końcu zrezygnowana go opuściła. Szestnasotlatkowie jeszcze chwilę stali w ciszy, aż w końcu odetchnęli z ulgą.

Głowa dziewczyny opadła na tors chłopaka i cicho zachichotała. Czuła jak adrenalina powoli opuszcza jej ciało. Klatka piersiowa Notta zaczęła lekko wibrować, pomimo tego, że oboje przed chwilą ledwo wstrzymywali powietrze, znaleźli zabawną stronę tej wpadki.

Powoli ruszyli z powrotem do lochów, gdzie zapewne czekali na nich przyjaciele, o ile nie zostali złapani. Emerson nie puściła dłoni chłopaka, tłumaczyła to tym, że chciała, aby oboje pozostali pod niewidzialną postacią. Lecz w środku dobrze wiedziała, że nie chciała go puszczać, a on nie wydawał się być tym faktem niezadowolony.

— Złapali was? — to było pierwsze pytanie skierowane w ich stronę.

— Było blisko, ale zrobiliśmy to w czym jesteśmy najlepsi — mruknął w odpowiedzi Theodor, uśmiechając się zagadkowo.

Wszyscy ruszyli do swoich dormitorium, każdy z nich był zmęczony, a najbardziej Draco, który od razu padł. Gdy już trójka z nich zniknęła za swoimi drzwiami, Theo złapał dziewczynę za rękę.

Stali na rozwidleniu, a jedynym źródłem światła był lekko dogasający ogień w kominku. Zielonowłosa się uśmiechnęła, widząc 'pierścionek zaręczynowy' na jego palcu.

— Dobranoc Adeline.

— Dobranoc Theodorze.

𓆙𓆙𓆙

14:14 - 19.05.2022
dzień wcześniej dla mojej kochanej żylety
jeszcze raz wszystkiego najlepszego sunny<3
_PrincessLulu_

Invisible Snakes | Theodor NottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz