☡ twenty ☡

1.2K 41 11
                                    

⚠️TW⚠️
ROZDZIAŁ ZAWIERA DRASTYCZNE SCENY TJ MORDERSTWO, SAMOOKALECZANIE ITP CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ! ROZDZIAŁ MOŻNA POMINĄĆ!

𓆙𓆙𓆙

Pansy postanowiła opuścić czwartkowe lekcje. Zamknęła się w dormitorium i próbowała się psychicznie przygotować do tego co musi zrobić. Nikt nie wiedział co się u niej działo, a prawda była taka, że wpadła w histerię i nie mogła przestać płakać.

Adeline nie była w lepszej formie, na samą myśl, że miała upozorować samobójstwo tego słodkiego chłopaka czuła jak żółć podchodzi jej do gardła. Na lekcjach nie mogła się skupić, a ręce niekontrolowanie się trzęsły.

Może jednak Blaise miał rację?

Na swoich korepetycjach zdążyła poznać bardzo dobrze Connora. Chłopak jej zaufał i zawsze mógł na nią liczyć. A dziewczyna pluła sobie w brodę, że chłopak nie jest irytującym trzynastolatkiem, który myśli, że jest dorosły. Jak większość uczniów w tym wieku.

Żaden z chłopaków nie opuszczał jej nawet na krok. Oni też wiedzieli, że dzisiaj jest ten dzień. Mieli po szesnaście lat, a już musieli wykonywać trudne zadania. Czarny pan pokładał w nich większą nadzieję, niż w najstarszych członkach śmierciożerców. Jednakże i tak najtrudniejsze zadanie podał Adeline i Pansy.

— Connor! — krzyknęła do lokowanego blondyna, a głos jej się lekko załamał. Obok niej tym razem stał Blaise, który położył dłoń na jej ramieniu.

Puchon z wielkim uśmiechem podbiegł do swojej korepetytorki i lekko przytulił do niej, bo dobrze wiedział, że ta tego nie lubiła.

— Dzisiaj poćwiczymy na Wieży Astronomicznej, ale późno, żeby nauczyciele się nie zorientowali. Filch nie lubi wchodzić po tylu schodach, a nauczyciele nie znajdą nas tam tak szybko, co ty na to? — zapytała i wysiliła się na lekki uśmiech.

— Wszystko w porządku? Wydajesz się być zdenerwowana? — wyszeptał, obecność Zabiniego go peszyła.

— Jasne głuptasie, po prostu strasznie dużo nam zadali. A teraz leć na lekcję, napisze ci w liście godzinę — powiedziała, w miły ton i ciepły uśmiech włożyła całą swoją energię.

— Do zobaczenia! — krzyknął na pożegnanie i pobiegł w stronę schodów.

Emerson obróciła się do przyjaciela i położyła głowę na jego barku. Knykcie jej pobielały od zaciskania książek, a ona sama zamknęła oczy żeby łzy nie wydostały się na zewnątrz.

— Chyba nie dam rady Blaise — wyszeptała.

Nagle poczuła, że kapitan drużyny się odsunął. Nagle poczuła ramiona wokół niej i te cudowne perfumy. Stali na środku korytarza, ale nie przejmowali się.

— Hej, popatrz na mnie — mruknął z charakterystyczną dla niego chrypką, odchrząknął. Dziewczyna otworzyła oczy i natrafiła na zmartwione spojrzenie. — Nazywasz się Adeline Pieprzona Emerson, dasz radę.

Samotna łza wydostała się i powoli tworzyła szlaczek na policzku, aż do brody. Chłopak starł jej łzę i uśmiechnął pocieszająco. Jeszcze raz mocno ją przytulił i złapał pod ramię.

Invisible Snakes | Theodor NottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz