☡ sixteen ☡

1.2K 48 1
                                    


𓆙𓆙𓆙

Dni mijały, a Adeline czuła wzrastający niepokój. Nadal z Pansy nie wykonały swojego zadania specjalnego, a święta zbliżały się nieubłaganie szybko. Wiedziała, że ślizgonka jest przerażona, dlatego próbowała wyręczyć ją jak najbardziej mogła.

W tym celu na korytarzu pełnym uczniów wyszukiwała pewnej osoby. Już miała się poddać, gdy spiczasta tiara wyłoniła się znacząco ponad tłumem nastolatków. Szybkim krokiem ruszyła do starszej kobiety w ciemnozielonych szatach i mocno spiętym koku.

— Pani profesor! — zwróciła na siebie uwagę.

Stanęła kilka metrów przed nauczycielką transmutacji, a ta zmierzyła ją chłodnym wzrokiem. To nie tak, że Minerva miała jakieś uprzedzenia w kierunku dziewczyny. Miała ona wysokie stopnie i zawsze była przygotowana na lekcję, znając odpowiedź na każde zadane pytanie. Jednak jej nazwisko było wysoko odznaczone w świecie czystokrwistych czarodziei, a McGonagall miała przeczucie.

— Emerson — mruknęła, jej wzrok natychmiast odwrócił się w stronę korytarza. — W czym mogę pomóc?

— Postanowiłam zorganizować korepetycje dla przykładowo trzeciego roku z pani przedmiotu, ponieważ wtedy szło mi naprawdę dobrze — zaczęła, ciesząc się, że przyciągnęła uwagę nauczycielki, która w końcu na nią spojrzała. — I przyszłam się zapytać, czy jest jakiś uczeń, którego mogłabym wybrać próbę.

— Myślę, że śmiało w Pokoju Wspólnym Slytherinu znajdzie się ktoś kto potrzebuje pomocy — odpowiedziała krótko.

— Właśnie w tym problem, chciałabym kogoś z innego domu, żeby inni też mieli okazję na powtórkę materiału, bądź szybsze zrozumienie — wytłumaczyła i zmusiła się do miłego uśmiechu.

McGonagall miała pewne wątpliwości. Nie miała żadnych podstaw, aby jej nie pomóc. To co robiła było nadzwyczaj... szlachetne. Właśnie to zadecydowało na zawahaniu się kobiety. Jakie intencje mogłaby mieć szlachetna ślizgonka.

— Może ktoś z Hufflepuffu? Zna pani jakiś uczniów — zapytała niewinnie. Czerwona lampka zapaliła się w głowie starszej, co zdradziła jej twarz. — Oczywiście tylko i wyłącznie dlatego, że nasze pokoje wspólne są w lochach i nie miałabym trzynastolatka na szlabanie zamiast korepetycji.

— W porządku, podejdź po lekcjach i podam ci listę — złamała się w końcu, a w głowie skarciła się za pochopne ocenianie uczennicy.

Nie wiedziała tylko, że jej obawy były słuszne.

Adeline podziękowała i odeszła, na jej twarzy uformował się zwycięski uśmiech. Ruszyła w stronę błoni gdzie miała odbyć się jej kolejna lekcja.

Poczuła uderzenie w ramię, obróciła się oburzona, a widząc sprawcę zamieszania krew w jej żyłach jeszcze bardziej się zagotowała.

— Szlama — syknęła w stronę Granger i odeszła szybkim krokiem.

𓆙𓆙𓆙

Zielonowłosa biegiem ruszyła do grupki swoich znajomych. W kartce trzymała kartkę od opiekunki gryfonów, którą właśnie odebrała. Ślizgoni popatrzeli zdziwieni kawałkiem pergaminu, który wywołała taką radość w oczach Emerson.

— Mam! — prawie krzyknęła. Pomachała im przed twarzą. — Pansy znasz dużo osób?

— Proste, że tak. Ona zna kurwa wszystkich — wtrącił się w odpowiedź brunetki Blaise.

— No to szukaj blondaska — rzuciła Adeline i podała jej listę imion.

Dziewczyna szybko ją przeanalizowała. Kilka razy ją przeczytała i wyciągnęła pióro z torby. Siłą obróciła ciemnoskórego plecami i wykreśliła kilka nazwisk.

— A co jak go nie ma na tej liście? — zapytał Malfoy.

— Musimy mieć nadzieję, bo nic innego nam nie zostało — wymamrotała ślizgonka.

W grupie zaczęła się rozmowa, ale brakowało jednej osoby. Theodor coraz rzadziej z nimi wychodził, rozmawiał, po prostu nigdy go nie było. Może jednak plotki są prawdziwe?

𓆙𓆙𓆙
ah ta nadzieja...
2/6

Invisible Snakes | Theodor NottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz