☡ fourteen ☡

1.2K 50 12
                                    


𓆙𓆙𓆙

Wszyscy byli zmęczeni, no może oprócz Adeline, która miała wielki ubaw dokuczając Theodorowi. Co chwile tyrpała go lub wcinała się w jego wypowiedź, dopowiadała suche żarty, albo po prostu się z niego wyśmiewała. Co chwile widziała jak chłopak powstrzymuje się od wybuchu.

W końcu jednak wszyscy zaczęli powoli się wykruszać, oprócz porażki każdy był wycieńczony po całym tygodniu nauki, a teraz nadszedł czas na upragniony odpoczynek. Na samym końcu została Emerson i Nott, którzy jednocześnie wstali z kanapy.

— Adeline, jutro w wolnej chwili podejdź do mnie, musze ci coś powiedzieć — oznajmił, jednak coś w jego tonie jej się nie podobało.

— Theo, czy ty chcesz mi najebać? — zapytała z lekko podniesionym głosem, chłopak tylko się lekko zaśmiał i pokręcił głową na nie. — Boże Theo chcesz mnie zajebać przy świadkach — jęknęła męczeńsko.

— Nie, nie chce — odpowiedział, jednak z takim spokojem, że wcale nie uspokoiło to ślizgonki.

— To powiedz mi teraz — mruknęła stanowczo.

— Nie — wyszczerzył się i zaczął kierować się w stronę dormitorium. — Dobranoc.

— No Theo no! Ja się tak nie bawię! — krzyknęła, gdy ten już był na schodach. Widząc, że nie miał zamiaru się odwrócić warknęła tylko 'dobranoc' i sama skierowała się do swojego łóżka.

𓆙𓆙𓆙

Raz, dwa, trzy, cztery... piętnaście, szesnaście... dwadzieścia osiem, dwadzieścia dziewięć, trzydzieści - ciemno. Raz, dwa, trzy, cztery - znowu jasno...

Lewa, prawa... znowu na lewo, znowu na prawo.

Na plecach? Nie.

Na brzuchu? Nie.

... dziesięć... dwanaście... osiemnaście... dwadzieścia sześć... trzydzieści - ciemno.

Sen?

... dwa... cztery - jasno.

Nie.

... jedenaście... trzynaście... szesnaście... dziewiętnaście... dwadzieścia dwa... dwadzieścia  pięć... dwadzieścia siedem... trzydzieści - ciemno.

Sen.

Raz, dwa, trzy, cztery - jasność próbuje się przedrzeć.
Nie.
Pięć, sześć, siedem, osiem - znowu jasno.

DOŚĆ! Krzyczała każda komórka w ciele dziewczyny.

Z warknięciem podniosła się do siadu, ubrała bluzę i wychodząc na bosaka ruszyła w stronę dormitorium chłopców. Gniew na pewnego ciemnowłosego ślizgona skutecznie odciągał myśli od chłodu panującego w lochach.

Bez ostrzeżenia wtargnęła do pokoju dotychczasowych znajomych i wzięła poduszkę leżącą na podłodze. Gotowa była posunąć się do naprawdę najgorszych czynów. Następnego dnia, a może nawet tego czekał na nią obszerny test z Historii Magii i nie mogła go zawalić, a brak snu skutecznie ciągnął właśnie taki tok wydarzeń.

— Co ty go chcesz udusić przez sen? — mruknął Zabini, przy okazji oświetlając całe dormitorium, budząc przyjaciół. — Proszę, niech będzie świadomy swoich męk przed ostatnim snem.

Prychnęła na jego słowa i jedynie rzuciła poduszką prosto w twarz zdezorientowanego Notta. Usiadła na środku i nie odezwała się słowem. Chłopcy najpierw popatrzyli na siebie, a potem na nią, jednocześnie wzruszając ramionami. Rozmowę rozpoczął Draco.

— Adeline, mogłabyś nam łaskawie powiedzieć co tu robisz? — zapytał spokojnie, ale w jego oczach błyszczały iskierki irytacji.

— Przez Theodora nie mogę spać, a jutro jest test z Historii Magii i go nie zdam, więc dopóki nie dowiem się o co chodzi nie wyjdę stąd — powiedziała stanowczo.

Blaise na jej wypowiedź jęknął męczeńsko i opadł na swoje łóżko. Zaczął mówić sam do siebie, a ślizgonka była niemalże pewna, że to były przekleństwa.

— Idź spać kretynko — jęknął Nott i również wrócił do leżenia.

— Nie. Mogę. — warknęła zdenerwowana.

— Bez krwi mi tutaj — ostrzegł Zabini.

Theodor wstał i ruszył w jej stronę, dziewczyna nie zarejestrowała co chciał zrobić więc z wielkimi oczami po prostu wpatrywała się w niego. Zerwała się z miejsca z zamiarem ucieczki, ale zanim zdążyła zrobić krok została złapana w pasie i przerzucona na jego plecy. Zaraz potem poczuła miękki materac. Niczym lalka została przesunięta w prawo, a brunet położył się obok.

Ciekawie.

𓆙𓆙𓆙

UWAGA
tu rozpisze maraton,
czyli tam godziny, o której się pojawią rozdziały
niektóre wstawię ze szkoły, albo po prostu coś mi wypadnie więc jeśli nie będzie na czas to przepraszam z góry!
pewnie i tak będziecie czytać później byt still maraton to maraton

05:00 - 15 [1/6]
07:00 - 16 [2/6]
15:00 - 17 [3/6]
17:00 - 18 [4/6]
21:00 - 19 [5/6]
23:00 - 20 [6/6]

Invisible Snakes | Theodor NottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz