𓆙𓆙𓆙- Rok później -
Na wzgórzu niedaleko wielkiego zamku pojawił się tłum zakapturzonych postaci, a na ich czele łysy mężczyzna o czerwonych oczach. Ku jego stóp wił się ogromny wąż - Nagini.
Bariera była już dokończona, a zakon feniksa ustawiał się na swoich miejscach. Niebieskie pole odznaczało się na twarzach różnorodnych postaci.
Po środku całego tego wojennego przygotowania, na najwyższej wieży w Hogwarcie, tuż przy krawędzi siedziała dwójka uczniów z domu węża. Pozostała trójka szukała horkruksa w Pokoju Życzeń.
Ślizgonka podała chłopakowi małą fiolkę z przeźroczystym płynem. Chłopak popatrzył na nią zdezorientowany, po chwili przypomniał sobie pierwszą lekcję eliksirów. Dokładnie, było to płynne szczęście, na które Adeline sobie zasłużyła.
— A ty? — zapytał.
— Już swoją porcję wypiłam — odpowiedziała.
Nie zastanawiając się dłużej, wypił całą zawartość. Poczuł jak felix felicis po chwili wypełnia jego ciało nieznaną dotąd euforią. Uśmiechnął się szeroko i spojrzał obok siebie.
— To niesamowite — mruknęła zielonowłosa.
— Hm? — mruknął zdezorientowany brunet.
— Jeszcze rok temu, nie miałabym pojęcia, że będę siedziała w moim ulubionym miejscu z jakimś chłopakiem, gdzie zaraz rozpoczną się walki na śmierć i życie — odpowiedziała oczarowana widokiem przed nią.
Chłopak złapał jej twarz w swoje dłonie. Połączenie zimnych rąk i równie chłodnego srebra na jego palcu wywołało u niej gęsią skórkę.
Spojrzała w jego ciemne tęczówki, które spoglądały na nią jak zahipnotyzowane. Uśmiechnęła się pod nosem, to tutaj, nie ważne czy miała zaraz zginąć, nie ważne czy to była krótka ulotna chwila, która zaraz będzie wspomnieniem. To tutaj była najszczęśliwsza na świecie. Nawet bez eliksiru...
— Wszystko w porządku? — wyszeptał, nie odrywając od niej wzroku. Dawno nie słyszała tego pytania, na początku szóstego roku codziennie słyszała je od chłopaka. No dopóki ten nie związał się z Tracey Davis.
— Dawno nie słyszałam tego pytania — parsknęła, ale chłopak nadal czekał na jej odpowiedź. — W jak najlepszym.
— Wiesz, że wywróciłaś mój świat do góry nogami?
— Wiesz, że nadałeś koloru mojemu niewidzialnemu światowi?
— Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza?
— Wiesz, że nadal nie mogę uwierzyć, że jesteś mój? — ostatnie pytanie wyszeptała na ostatnim wdechu.
Nott lekko się uśmiechnął, a następnie pocałował jej czoło, nos, a na sam koniec usta. Emerson mruknęła zadowolona.
Ten rok był pełen zaskakujących, niefortunnych zdarzeń, a poprzedni jeszcze bardziej pokręcony. Jednak wiedziała, że tak właśnie miało być i gdyby miała wybór: wybrać to życie czy to zaplanowane przez jej rodziców przed urodzeniem. Bez wahania wybrałaby to teraźniejsze.
Chociaż były wzloty i upadki, kłótnie i radosne chwile, była najzwyczajniej w świecie szczęśliwa. Pomimo czyhającej wojny.
— Wiesz, że chyba cię kocham? — wymamrotał chłopak pod nosem.
— Wiesz, że ja ciebie chyba też — odpowiedziała z uśmiechem lekko go całując.
— Chyba też co? — dopytał z chytrym uśmieszkiem. Wiedziała co chciał od niej wydusić, po raz pierwszy wyznali sobie szczere uczucia. Adeline przewróciła oczami.
— Ja ciebie chyba też kocham — wyszeptała powoli i zatopiła się w jego spojrzeniu.
Nagle usłyszeli kroki na schodach, prowadzące na wieżę. Wiedzieli już, że zbliża się nieuniknione. Adeline wystrzeliła czerwone racę z różdżki, aby Pansy wiedziała, że już czas. Wstali jednocześnie, chwytając się za ręce. Stali nad przepaścią, dokładnie tą samą, z której spadł przerażony Connor, dokładnie tą samą, gdzie opadało martwe ciało dyrektora.
Drzwi otworzyły się z hukiem, a dwóch lub trzech członków zakonu feniksa pojawiło się z wyciągniętymi różdżkami. Spojrzeli na siebie zdezorientowani, a następnie podbiegli zszokowani do barierki.
Dwójka ślizgonów skoczyła z wielkimi uśmiechami na twarzy spoglądali na zachodzące słońce nad nimi. Dorośli na wieży krzyczeli przerażeni, a oni powoli opadali w przepaść.
Mount Everest ain't got shit on me
'Cause I'm on top of the world
I'm on top of the world, yeah.— Accio miotła!
Chłopak z łatwością złapał magiczny przedmiot i na nim usiadł. Uśmiechnięty poczuł jednak, że czegoś mu brakuje.
Spojrzał w dół i znalazł swoją zgubę, dziewczyna z lekkim uniesieniem ust opadała bezwładnie. Nie miał szans jej złapać, nawet z pomocą krążącego w organizmie eliksiru, który właśnie wypił. Sam.
— Adeline!
— Przepraszam, skłamałam! Kocham cię!
K O N I E C
𓆙𓆙𓆙
no i mamy zakończenie w stylu maree, buźka kochani<3
CZYTASZ
Invisible Snakes | Theodor Nott
Fanfiction»Nawet jeśli czegoś nie widzisz, nie znaczy, że nie istnieje« Piątka uczniów Slytherinu musi się zmierzyć z ciężkim zadaniem. Łączą siły, by nie zawieść rodziców. Jednakże pomiędzy nimi jest dwójka, która od zawsze zmierzała się ze samotnością, możn...