Obudziłem się. Moja sierść stanęła dęba, ogon się najeżył. Nie wiedziałem co myśleć. Przez chwilę zastanawiałem się, czy to był sen czy wizja. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłem. Wiedziałem, że za kilka dni szykuję się moja wizyta. Jednak teraz czułem całym sobą siłę i odwagę, aby się temu przeciwstawić. Przez chwilę jeszcze leżałem na swoim posłaniu. Przeciągnąłem się. Chciałem ruszyć do miski, aby zjeść karmy, ale coś mi nie pozwalało. Takie uczucie, że jeżeli to zrobię, zawiodę. Nie mogłem zrozumieć swojego postępowania. Byłem głodny, lecz jakby jakaś siła mi nie pozwalała. Przypomniałem sobie obietnicę , którą złożyłem Klanowi Gwiazdy. Zamierzałem dotrzymać danego słowa.
-Jestem teraz Sprytna Łapa- szeptałem sam do siebie- obiecałem, a więc muszę spełnić dane słowo. Nie poddam się bez walki.
W moich uszach usłyszałem słowa ,, Nie zmarnuj swojego potencjału, Łatek!". Z tymi wyrazami w głowie, przeszedłem przez drzwiczki dla kota, minąłem ogrodzenie, wszedłem na płot, aby ostatni raz go pożegnać. Ze chwilą wahania, wszedłem powoli do lasu. Wiaterek delikatnie poruszał moim futerkiem, tak jakby się nim bawił. Mój ogon delikatnie się poruszał z podniecenia, ale także trochę ze strachu.
Nagle z za rogu usłyszałem szelest. Od razu przystąpiłem do pozycji tropiącej( nawet nie wiedziałem, że ją umiem). Ostrożnie wciągnąłem powietrze, by poczuć zapach rywala. Byłem w stanie stwierdzić iż jest to kocur o gęstym, rudym futrze. Nie byłem w stanie stwierdzić jego przynależności( czy to kot domowy, czy nie). Po chwili zacząłem odnosić wrażenie, że czuję jeszcze innego kocura. Był to także kocur o szarym, gęstym futrze. Pachniały inaczej, niż te do które znałem. Miałem ochotę odwrócić się na pięcie i uciec, ale coś mi nie pozwalało. Nagle zleciał na mnie jeden z napastników. Od razu poczułem ostre jak brzytwa, pazury wbijające mi się w barki. Nie wiedziałem co zrobić. Poczułem dziwne uczucie. Moje furto zaczęło igrać z wiatrem, nie duże łatki w kształcie gwiazdek zaczęły delikatnie świecić. We mnie zrodziła się siła. Porządnym obrotem wyzbyłem się rywala i skoczyłem mu na bok. Kocur nie gotowy na atak, osunął się na ziemię i nie wyglądało na to aby się podniósł. Po chwili dostrzegłem jak z trudem wstaje na łapy i znowu rozpoczyna atak.
Jednak tym razem byłem na to gotowy. Czekałem w miejscu. To był mój podstęp. Na szczęście zadziałał. Zwierzę skoczyło, próbując dosięgnąć moich łap, ale podskoczyłem do góry i wylądowałem tuż na nim. Czułem że słabnie i że pozbawiłem go oddechu. Poprzez pazury zadałem mu kilka ran. Były one naprawdę głębokie. Zeskoczyłem z kocura i ugryzłem go w tylną łapę i to tak mocno, że młody kot cicho jęknął. Kocur chciał znowu zaatakować, ale przeszkadzała mu boląca łapa. Poczułem się nie przyjemnie, więc puściłem go.
-Ty pieszczoszku dwunogów!- wrzasnął do mnie- poczujesz jeszcze moje zęby, na swoim karku. Udowodnię Ci, że domowy piecuch nie będzie pomiatał dzikim!
Po chwili znowu osunął się na ziemię. Nie miał siły wstać.
Po chwili zza mnie wyskoczył drugi kot którego wcześniej poczułem. Najeżyłem sierść na jego widok. On także to zrobił. Byłem wstanie stwierdzić iż był starszy ode mnie, a próby pokonania jego mogły skończyć się nie kolorowo. Patrzyłem na niego. Byłem nieco zaskoczony, że nie czułem strachu. Raczej determinację, aby walczyć i bronić się dalej. Kocur syknął na mnie ostrzegawczo, lecz ja ani drgnąłem. Patrzyłem w jego zielone oczy. Dostrzegłem coś na wzór szacunku, ale także gniewu. Nie zamierzałem wyjść na ,,małego, bezbronnego, pulchnego pieszczoszka dwunożnych''. Może mnie wychowali, ale dalej byłem wolnym kocurem.
CZYTASZ
Wojownicy- Ścieżka Sprytnej Wichury
FanficDawno temu, gdy jeszcze lasy zajmowały niemal całą Ziemię, istniały 6 kocich klanów. Żaden z nich nie był do siebie podobny, co powodowało wielokrotne spory. Teraz: las jest mniejszy a przy życiu zostały 4 klany. Rdzawy dostaje szansę na zostanie z...