Rozdział 31: Rozmowy, dyskusje, dysputy,...... ale z kim?

22 3 0
                                    

Moje serce było rozdarte na pół. Całą noc przespałem, ale obudziłem się przed świtem. Rozmyślałem nad kotkami. Jak wiecie odczuwałem sympatię do obu- Luny i Liliowego Kwiatu. Nie wiem którą wybrać. Oszukiwanie nie wyjdzie mi na dobre. Nie chcę zmarnować im życia i złamać serca. Obie były piękne i równocześnie mi bliskie. Domowa kotka może i miała kociaka, ale to nic nie znaczyło. Ruszyłem cicho przez legowisko. Pożegnałem się  z Wysoką Gwiazdą i pomknąłem przez wrzosowiska w kierunku... no sami wiecie czego.

Zatrzymałem się na krawędzi Drogi Grzmotu. Rozejrzałem się. Kiedy nic nie jechało, przebiegłem przez asfalt. Stałem po drugiej stronie i ustawiłem się na odpowiedniej pozycji. Po sekundzie dostrzegłem cichy i lekki ruch. 

-Halo? -miauknąłem nieco zdenerwowany. 

Nie wiedziałem, kto na mnie tam czeka. Mogą być to równocześnie starsi, siostra Liliowego Kwiatu, albo uzbrojony po zęby patrol Klanu Cienia.  Po chwili tuż przede mną wyłoniła się cała, biała kotka. Patrzyła na mnie swoimi błękitnymi tęczówkami. Po kilku susach w końcu coś miauknęła:

-To ty jesteś Sprytna Wichura, o której mówiła mi siostra?

-Tak. Wiesz pewnie także w jakich sprawach przybiegłem w wasze strony.- mruknąłem, przewracając oczami. 

-Oczywiście. Zaprowadzę Cię do nich, ale....- przerwała i spojrzała mi głęboko w oczy. -Nie próbuj wyrządzić im żadnej krzywdy, bo będzie nie wesoło!- syknęła ostrzegawczo.

-A czemu miałbym?- prychnąłem oburzony. Za kogo ona mnie uważa? Za mordercę starszyzny? 

Ruszyła ostrożnie przodem. Tuż za nią szedłem ja. Nie znałem terenów Klanu Cienia, więc trzymałem się z tyłu. Po kilku minutach marszu, kazała mi poczekać w muchomorach. 

Machałem z niecierpliwością ogonem.  Nagle na przeciw mnie ukazało się trójka obcych. Najeżyłem się na ich widok. To samo zrobił jeden z samców. Widać po nim było ciągle muskularną budowę. Zgadywałem, że ciągle jest wojownikiem. 

-Schowaj pazury, kocie Klanu Pioruna! Z tego co wiemy, przyszedłeś z nami porozmawiać, a nie toczyć bitwy.- mruknął mały, pręgowaty kocur. 

Opuściłem futro, rozluźniłem mięśnie i usiadłem. 

-Owszem. Muszę się dowiedzieć więcej na temat... - zawahałem się. 

,,A jeżeli współpracują z Klanem Mroku?"- pomyślałem, ale szybko odtrąciłem te myśli.

-Na temat Klanu Gwiazdy i Mroku.- miauknąłem stanowczo, nie okazując stresu, ani strachu.

-Po tym co teraz usłyszysz, pewnie nie będziesz nam ufał. Otóż nasz klan, został założony przez.... zwolenników Klanu Mroku. Oczywiście jak widzisz, nasze zdanie na różne tematy się zmieniły. Koty Klanu Mroku posiadały ogromne i niebezpieczne moce. Mogli np. wprowadzić kogoś w hipnozę. Żeby jednak dobrze kontrolować swoje zdolności, musieli je trenować. Tak samo jak koty drugiego klanu. 

-A jak się je ćwiczy? Wypowiada jakieś zaklęcie?- zapytałem zdziwiony.

-Hahahah.... nie. Wystarczy odpowiedni ton głosu lub ruch ciałem albo odpowiednia emocja. Nie ma żadnych innych metod. - odparł inny.

-Zastanawiasz się pewnie, jak to możliwe, że koty obu klanów zginęły jednocześnie?

-Owszem.

-Kotów z Klanu Mroku było bardzo dużo, ale za to mogli krócej żyć. W przeciwieństwie  do Klanu Gwiazdy. Tam członków było mniej, ale za to dłużej toczyli swój los. Kotka w ich klanie ginęła dopiero wtedy kiedy urodziła kociaki. Młodych musiało być co najmniej 3. Jeżeli tyle nie przyszło na świat, matka dalej była ze swoim klanem. 

-A jak w pełni opanować moc?

-Wystarczą codzienne treningi- najlepiej samotnie- będziesz bardziej skupiony na swoim celu. - zakończyła jedyna kotka.

Zacząłem po kolei układać wszystkie usłyszane dotychczas informacje.

-Potrzebujesz czegoś jeszcze?- zapytał owy wojownik.

-Nie. - miauknąłem- to już wszystko. Wracam do siebie...- zacząłem, ale nie dokończyłem.

-Coś mi się nie wydaje.- usłyszałem za sobą głos.

Odwróciłem się gwałtownie. Za mną stał wojownik. O wiele, wiele większy, niż mi się zdawało. Najeżyłem się, gotowy do ataku. Ale nagle ktoś mnie przygniótł. Zacząłem się miotać, ale to na nic.

-Teraz wytłumaczysz się Tygrysiej Gwieździe!- warknął jeden z wrogów.

-Chyba w snach!- wykrzyknąłem i skoczyłem na jednego z nich. Podrapałem po boku i ugryzłem  w mięsień. Kocur zupełnie nie spodziewał się ataku. Jednak drugi złapał mnie za kark i ścisnął. Rozluźniłem się. Mój prześladowca, zaprowadził- a raczej zatachał do obozu. Mnie jednak martwiła inna rzecz. Czemu moje łatki nie świeciły? Dlaczego od kilku dobrych księżyców, Klan Gwiazdy do mnie nie przemówił? Może mnie porzucił.... 

Dopadło mnie olbrzymie zwątpienie, ale sobie przypomniałem słowa Klanu Gwiazdy: ,,Zawsze czuwamy nad swoimi wybrańcami!". 

Po kilkunastu dobrych susach wojownik w końcu mnie puścił. Wlókł mnie po ziemi, jak nędznego kociaka.

-Proszę, proszę! A kogo my tu mamy?- usłyszałem drwinę ze strony przywódcy- Sprytna Wichura! Co sprawiło, że zechciałeś nas odwiedzić?

-Nie twój interes!- warknąłem groźnie.- Nie muszę Ci się spowiadać! 

Utkwił swoje spojrzenie w moich oczach. 

-Będziesz jednak musiał! W pewnym sensie, jesteś na terenie Klanu Cienia!

-Nic ci nie powiem! Nie zmusisz mnie!- prychnąłem, odwracając pysk. 

-Chcesz się przekonać?- powiedział - Zamknijcie go! Sam po jakimś czasie zacznie gadać. Spodziewam się, że od kilku godzin nic nie jadł. Jego organizm sam powie, za niego!

Ulokowali mnie siłą w jakimś ciasnym miejscu. 

,,Nic im nie powiem! Za żadne skarby lasu!"- postanowiłem w duchu. 

I fakt.... zaczynałem być głodny. Ale musiałem wytrzymać! Nie zdradzę swojego klanu!

***

Słońce zdążyło trzy razy wstać, odkąd byłem uwięziony. Czułem, że słabnę. Ta droga do niczego mnie nie doprowadzi. 

,,Nie poddam się, mnie nie złamie nic! Żadna z trudnych chwil, tylko doda sił!"- powtarzałem sobie jedno i to samo. 

Po jakimś czasie, znowu stałem na przeciwko Tygrysiej Gwiazdy. Patrzył na mnie kpiąco. 

-Teraz zechciało ci się rozmawiać?- zapytał.

Odwróciłem tylko ze wzgardą pysk. Nieźle się wkurzył!

-A więc, Klanie Cienia! Wydaje wyrok na tego kota.- wszyscy ze dziwnym spokojem, przyjęli kolejne ogłoszenia....

-Sprytna Wichuro, za zamordowanie jednej z karmicielek własnego oraz mojego klanu, zostajesz skazany na NATYCHMIASTOWĄ ŚMIERĆ!- wrzasnął i skoczył na mnie.

Nie miałem siły się nawet bronić. Po prostu zamknąłem powieki. Delikatnie je otwarłem i zobaczyłem.... Przywódca wisiał w powietrzu. Pozostali zgromadzeni stali także bez ruchu...

-Gdzie ja jestem?- zapytałem sam siebie.

-W realiach!- usłyszałem miauknięcie. 

Za mną stał wysoki, biały i muskularny kocur. 

-Kim ty jesteś?- zapytałem zdziwiony.

-Jestem.... ostatnim przywódcą Klanu Gwiazdy.. nazywam się... Gwiezdny Zmierzch... 

-Co!?......... Ale jak to możliwe?

-Zatrzymałeś czas, przy pomocy swojej mocy. Ja- tylko Ci pomogłem jej użyć.  Kiedy jej używasz, pojawiają się inne koty Klanu Gwiazdy- nie tylko twoi zmarli przyjaciele, ale także my. Zazwyczaj nas nie widzisz, ale postanowiłem, że muszę z Tobą porozmawiać... Domyślasz się pewnie na jaki temat?

-Niestety, chyba wiem o co Ci chodzi- O ,,NICH"!

Wojownicy- Ścieżka Sprytnej WichuryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz