Pov. Liam
{Tydzień później}
Ze snu wyrwał mnie krzyk i płacz. Od razu poderwałem się z łóżka i szybko przemieściłem się do pokoju mojej siostry, z którego pochodziły odgłosy.
Mała leżała na łóżku zwinięta w kulkę i szlochała, podszedłem powoli do łóżka i usiadłem obok Nan.
- L-ii?- Zapytała lekko wystraszona nawet na mnie nie patrząc.
- Cśś, spokojnie malutka, jestem tu - Odpowiedziałem, a ona od razu podniosła się do siadu wtulając się w mój tors. Jej oddech był urywany, dalej płakała dlatego delikatnie docisnąłem ją do siebie i zacząłem kołysać na boki. Powoli się uspokajała, nagle odsunęła się ode mnie na chwilę I popatrzyła na mnie swoimi szklanymi i czerwonymi od płaczu oczami.
- Li? - Odezwała się po chwili, przez co mój wzrok skupił się na niej.
- Tak?
- Zostaniesz ze mną? - popatrzyła na mnie niepewnie, a ja od razu się do niej uśmiechnąłem.
- Oczywiście, że tak.
Położyłem się obok Nan obejmując ją ramieniem, na co od razu się do mnie mocno przytuliła, żebym nigdzie nie uciekł, uśmiechnąłem się pod nosem.
Nan w wieku 7 lat bardzo często miewała koszmary, ale z czasem robiło się lepiej, teraz ma je raz na jakiś czas, a ja nadal nie mogę znieść faktu jak bardzo ona się ich boi, jak krzyczy przez sen zalana łzami. Chciałbym zabrać od niej ten strach i ból spowodowany nimi, bo nie mogę patrzeć jak ona się całą trzęsie i wylewa tyle łez.
Z taką myślą odpłynąłem.
"Rano"
Obudziłem się wcześniej niż Nan, więc stwierdziłem, że pójdę się ogarnąć i zrobić jakieś śniadanie, dałem jej całusa w czółko w międzyczasie wyplątując się z jej uścisku i ruszyłem w stronę mojego pokoju. Zabrałem z szafy jakieś luźne cichy i poszedłem do łazienki.
Ubrany ruszyłem do kuchni z zamiarem przygotowania śniadania. bałem się co za widok czeka mnie w lodówce, ale szczerze się zdziwiłem, bo była pełna – Pewnie któryś z chłopaków wczoraj był na zakupach – Nie czekając dłużej zabrałem się za robienie naleśników – Ustalmy jedno, wszystko jest dobre, ale naleśniki są ZAJEBISTE – Właśnie z tą myślą zacząłem je robić.
Po jakimś czasie wszyscy zaczęli wchodzić do kuchni.
- O kur... co tak zajebiście pachnie?!- Po ostatniej rozmowie Max zaczął się bardziej pilnować z tym co mówi i przy kim – Jego szczęście –
Każdy zaczął sobie nakładać naleśniki i siadać do stołu.
Do kuchni weszła zaspana Nan, przetarła oczy i odeszła przywitać się z chłopakami. Na końcu podeszła do mnie z uśmiechem i mnie przytuliła, również to zrobiłem i nałożyłem jej porcje naleśników, a ona usiadłam przy stole.
Po skończonym posiłku było głosowanie kto sprząta. ( Taa... tak serio to wszyscy spierdolili i został tylko Bruno, który był tak zaspany że nie ogarniał)
Każdy był zajęty sobą dlatego ja udałem się do pokoju Asha, muszę go zapytać czy mógłby zawieźć dzisiaj Nan do swoich rodziców na weekend.
- Hej Ash, jest sprawa.Dasz radę zawieźć Nancy do twoich rodziców na czas imprezy?
- Siema stary, spoko nie ma problemu, przynajmniej będą mieli co robić.- Zaśmiał się mój przyjaciel.
- Na pewno to nie problem? - Upewniłem się, bo wcześniej nic nie ustalaliśmy.
- Proszę cię, czasami mam wrażenie, że kochają ją bardziej niż mnie - Prychnął, a ja się zaśmiałem.
Z Ashem znam się od dziecka, nasi rodzice się przyjaźnili jak my byliśmy gówniarzami i my też daliśmy radę się zaprzyjaźnić. Wiem też, że Ash traktuje Nancy jak własną siostrę, w końcu zna ją odkąd się urodziła.Z zamysłu wyrwał mnie głos Jonesa.
- Li, co się stało w nocy? Usłyszałem krzyk i wydawało mi się, że była to Nancy - Westchnąłem i kiwnąłem głową.
- Tak, Nan miała znowu koszmar.- Przyznałem, tylko ja i Ash wiedzieliśmy o jej koszmarach, no i oczywiście jego rodzice. To nie tak, że nie ufam reszcie chłopaków bo traktuje ich jak braci, ale nie chce wracać i tłumaczyć im tego wszystkiego, było minęło. Jones, nie pytał o nic więcej, chyba zauważył, że nie mam ochoty o tym rozmawiać.
Posiedzieliśmy jeszcze i gadaliśmy o imprezie, która ma być dzisiaj o 20 u nas w domu, Ash powiedział, że przyjdzie jego znajoma, która się tu niedawno przeprowadziła. Jestem ciekawy kto to.
Jones poinformował nas również, że w niedzielę o 24 jest wyścig, więc mamy się przygotować ( Tak Ashton organizuje, a bardziej współorganizuje nielegalne wyścigi).
"18:30"
Za niedługo zaczyna się impreza, ci idioci biegają jak pojebani po całym domu, Ash po południu zawiózł Nan do państwa Jones. Właśnie zamknąłem ostatni pokój – bo chyba bym się porzygał jakby jakiś plastik się ruchał na moim łóżku zresztą nie tylko ja –
Bruno i Ben pojechali po alkohol, Peter pojechał załatwić zioło bo jak on to powiedział ,, Bez zioła to stypa" – zwariuje z nim kiedyś – Dylan ogarnął jakieś przekąski.
"1,5h później"
Dochodzi już 20 i muszę przyznać, że przyszło już sporo osób, niektórzy nawet przyszli o 19. Za to ja czekam aż przyjdzie ta znajoma Ash'a nie powiem jestem zajebiście ciekawy kto to.
- Ej ludzie! Chciałbym wam przedstawić Iris moją bardzo dobrą znajomą - Wyszczerzył się Ash, a wszyscy razem ze mną zaniemówili. Po chwili jednak uśmiechnąłem się do niej łobuzersko.
- My się już znamy...prawda skarbie? - Zauważyłem jak przeszedł ją dreszcz na moje ostatnie słowa, które powiedziałem tak, żeby tylko ona mogła je usłyszeć.
To będzie udana impreza...
CZYTASZ
The Night Queen
RomanceIris Anderson- ma 17 lat, długie brązowe wlosy i czekoladowe oczy, mieszka w Los Angeles z matką , która nie zwraca na nią uwagi. Pewnego dnia jej rodzicielka informuje ją, że wyjeżdża w delegacje, przez co Iris przeprowadza się do dwóch starszych...