8.

70 3 0
                                    

Jest niedziela. I to może dlatego. Albo... 

Przeciągam się w łóżku na wspomnienie poprzedniego wieczoru. Sięgam po telefon. Mam z miliard wiadomości od Ryana. W większości pisze, że wcale nie żartował. 

Wyskakuję z łóżka i zgarniam ubrania z szafy. Zabieram czerwoną sukienkę w białe kwiaty i idę do łazienki. Przyszykowanie się zajmuje mi więcej czasu niż zwykle. Dlatego też dziwi mnie fakt, że jeszcze nikt nie przyszedł poinformować mnie o śniadaniu. 

Gdy jestem już gotowa, zbiegam do kuchni. W powietrzu unosi się zapach jajecznicy. 

- Dzień dobry - wita mnie Megan, niosąc talerze do jadalni. 

- Dzień dobry, co to za piękny zapach - mówię, siadając przy stole. 

- I dlatego myślę, że... - ojciec pojawia się z Andrew zaledwie kilka minut później. 

- Smacznego - mówi Daniel Peterson, zajmując miejsce u szczytu stołu. 

- Podasz mi ogórka? - pytam Megan. 

- Masz jakieś plany na dzisiaj? - pyta mnie Daniel. 

- Praca, praca, praca - odpowiadam. 

- Coś nowego. A myślałem, że to tylko tak u mnie - śmieje się mój ojciec.

- Zaparzę kawę - informuje nas Megan, ale nim zdąży wstać, wyprzedzam ją. 

- Nie kłopocz się. Ja zrobię - mówię, po czym zwracam się do Andrew - Pomożesz? 

- Jasne. 

Idziemy do kuchni. Wyjmuję cztery kubki z szafki i stawiam je obok ekspresu. Przygotowuję pierwszą kawę i odwracam się do Andrew. 

- Co? - pyta, opierając się o blat. Chwytam go za kawałek czarnej koszulki i ciągnę w swoją stronę. Uśmiecha się, odgarniając mi zabłąkany kosmyk włosów z twarzy. 

- Mówiłaś coś o pracy - stwierdza. 

- Tak, obiecałam Connorowi... - zaczynam. Andrew podstawia drugi kubek pod ekspres. 

- Connorowi? - powtarza cicho. 

- Connorowi - mówię, uśmiechając się. 

Przygotowuję trzecią kawę. 

- Tylko jemu coś obiecałaś? - pyta Andrew. Wzdrygam się.

- O, żesz. Zapomniałam o zaręczynach! - szepczę. Andrew wywraca oczami. Gdy podstawia czwarty kubek, przybliżam się do niego. 

- Mogę jechać sama? - pytam. 

- Że co? - rzuca, mierząc mnie wzrokiem. Wspinam się na palce i całuję go przelotnie w usta. 

- Mogę jechać sama? - powtarzam. Andrew kręci głową.

- Nie ma takiej opcji - odpowiada.

- Dlaczego?

- Nie znam tej pani Halow. I nie wiem jeszcze, jak bardzo potrafi być szalona. A co, jeśli postanowi cię porwać, jak się nie zgodzisz? 

- Boisz się. 

- Nie. 

- Przecież i tak nie spuszczasz mnie z zasięgu wzroku... Obiecuję, że będę ostrożna. 

Andrew patrzy na mnie groźnie. 

- Obiecuję, że... - zaczynam, ale wtedy z salonu dobiega nas głos ojca:

- Gdzie ta kawa?

Wywracam oczami. 

- Już idzie, tato - odkrzykuję. 

The daughter of the crimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz