28.

30 0 0
                                    

W tym momencie nawet chcę zapytać ojca, czy dobrze się czuje. Dostrzegam jednak, że Fiore zerka porozumiewawczo na Ryana. Mrużę oczy. Czyżby znowu coś przede mną ukrywali? Odwracam się przez ramię, by spojrzeć na brata. Ale on tylko wzrusza ramionami. 

- Panie Peterson? - zwraca się do mężczyzny Andrew. Ale ten przestaje dopiero się śmiać, gdy rozbrzmiewa dzwonek przychodzącego połączenia. Wyjmuje telefon z kieszeni marynarki i odbiera połączenie. 

- Pozwól ze mną na chwilę - szepcze do mnie Andrew. Odsuwam się od niego, gdy ponad ramieniem ojca dostrzegam wpatrującego się we mnie Fiore. 

- Callie - mówi z naciskiem ochroniarz. Fiore unosi rękę z zamiarem powiedzenia czegoś, ale mój ojciec nagle krzyczy:

- Że co takiego? Jakim cudem, Carol? Natychmiast zbierz zarząd, natychmiast! 

Odsuwa telefon od ucha i wybiera inny numer. 

- Halo? Jak to się stało?! Chyba nie powiesz mi, że jakiś złodziej bez problemu wdarł się do mojej firmy!

Fiore podchodzi do Ryana i wymieniają ze sobą kilka słów. Próbuję do nich podejść, ale Andrew chwyta mnie za łokieć i przyciąga do siebie. 

- Zostaw dziewczynę - warczy ostrzegawczo Carlo. Z zawahaniem ochroniarz puszcza moją rękę. Odwracam się do przyjaciół, ale zdążyli się już oddalić w stronę SUV' a. Ludzie ojca wsiadają właśnie do samochodów. 

- Coś mi tu nie gra - szepcze do mnie Carlo, gdy zostawiamy Andrew w tyle. 

- Co? - pytam, ruszając w stronę land rovera. Brat podąża za mną. 

- Najpierw ta inwestycja, później zachowanie Daniela - odpowiada. Gdy wsiadamy do auta, odpalam silnik i wyjeżdżamy na drogę. 

- Ryan i Fiore coś knują - stwierdzam kilka sekund później. Na co Carlo parska śmiechem. 

- Jest Lefevre, a my zawsze coś knujemy... - oznajmia i nagle poważnieje - My zawsze coś knujemy... Zadzwoń do niego. 

Nie pytam, o czym właśnie pomyślał, tylko wybieram numer swojego chłopaka. Odrzuca połączenie. 

- Myślisz, że Daniel wie, że to Victor? - pytam Carlo. Ten jednak kręci głową. 

- Gdyby wiedział, prawdopodobnie zabiłby mnie na miejscu - zauważa. Wzdycham przeciągle. 

Śledząc pozostałe samochody, dojeżdżamy do siedziby firmy. Odczekujemy kilka minut, dopóki wszyscy ludzie ojca nie rozstawią się przy wejściu. Przelotnie zerkam w kierunku schowka samochodowego. Kręcę jednak głową i wysiadamy z auta. 

Ojciec wbiega właśnie do budynku, tuż za nim idą Fiore i Ryan. Nim udaje nam się dotrzeć do wejścia, rozbrzmiewa dzwonek mojego telefonu. Odbieram, nie spoglądając na to, kto dzwoni.

- Halo? - rzucam, zwalniając. Carlo dotarł już do drzwi i dyskutuje zawzięcie z jednym z ochroniarzy. 

- Za półgodziny na lotnisku - rozpoznaję głos Victora od razu. Nim zdążę cokolwiek powiedzieć, rozłącza się. Wsuwam więc telefon do kieszeni spodni i patrzę przelotnie na budynek przede mną. 

- Callie? - woła mnie Carlo. 

- Muszę coś załatwić - odpowiadam, dodając bezgłośnie "Victor". Odwracam się na pięcie i biegnę do samochodu. Czym prędzej opuszczam parking. 

***

Na teren portu lotniczego LAX wjeżdżam po dwudziestu siedmiu minutach. Zostawiam samochód na parkingu krótkiego postoju i biegnę w stronę bocznego wejścia dla pasażerów prywatnych samolotów. Na szczęście szlaban jest już podniesiony i bez problemu udaje mi się wbiec na płytę lotniska. Rozpoznaję od razu odrzutowiec należący do firmy Victora. Wspinam się po schodkach do wejścia. Dwóch pilotów kiwa mi głową na przywitanie i po chwili opuszczają maszynę. Rozglądam się dookoła. Ja i Victor zostaliśmy tu sami. 

The daughter of the crimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz