27.

43 1 0
                                    

Albo przynajmniej jej część.

Wpatruję się w znajomą karteczkę, którą jakiś czas temu podał mi w barze Connor. Zapisano na niej koślawym pismem kilka słów. 

Mogłam ją zniszczyć tamtego dnia. 

- Cals - ponagla mnie Ryan. Przygryzam nerwowo wargę.

Carlo zerka raz na mnie, raz na mojego przyjaciela. 

- Może to liścik od nowego wielbiciela - mówi z przekąsem. Fiore posyła mu chłodne spojrzenie. Korzystając z małego zamieszania, zabieram karteczkę i rozrywam ją na mniejsze części. 

- Co do... - mruczy Ryan pod nosem. 

- Może jednak sprawdzę co z tymi napojami - rzucam i czym prędzej wybiegam z pokoju. 

- Jak zwykle - słyszę Ryana. 

- Cals! - woła za mną Carlo. Lekceważę to i zbiegam na parter. Dopiero, gdy znajduję się poza zasięgiem ich wzroku, opieram ramiona o wyspę kuchenną i powoli wypuszczam wstrzymywane powietrze. 

- Będę w stanie pomóc, jeśli powiesz mi, o co w tym wszystkim chodzi - dobiega zza moich pleców męski głos. Zaciskam dłonie w pięści i obracam się twarzą do ochroniarza. Splata ramiona na klatce piersiowej i opiera się o przeciwległą szafkę. Muszę mocno ugryźć się w język, by nie spytać o jego powiązania z Hazel. Albo o to, czy on też chciałby mnie zabić. 

- Nie rozumiem tylko jednej rzeczy - stwierdza. 

- Jakiej? - pytam. Kącik jego ust unosi się w zaczepny sposób. 

- Dlaczego nie prosisz mnie o pomoc, gdy najwyraźniej jej potrzebujesz - odpowiada. 

Kręcę głową, nerwowo wyginając palce lewej dłoni. Próbując zapanować nad głosem, wyjaśniam:

- Gdyby tak było, na pewno bym powiedziała. 

Śmieje się cicho. 

- Od kiedy Fiore pojawił się w naszym życiu... Jesteś jakaś inna. 

- Co to znaczy? 

Na chwilę Andrew wbija wzrok w sufit, ale później dodaje:

- Nie umiem tego wyjaśnić... W jednej minucie jesteś tą samą osobą, która prawie rozjechała mnie przy bramie, a w drugiej... biegniesz za uzbrojoną dziewczyną.

W tym momencie nawet przełykanie śliny wydaje mi się być zbyt oczywistym znakiem. 

- Całe życie otaczam się takimi ludźmi. Bronią. Wariatami i tym podobnym - oznajmiam.

- I przy każdej okazji zgrywasz nieustraszoną? - dopytuje. 

- Nie zawsze - odpowiadam. Andrew odpycha się od szafki i pokonuje kilka kroków w moim kierunku. Zatrzymuje się kilka centymetrów od mojej twarzy. 

- I całkiem nieźle kłamiesz. Całkiem... - nachyla się do mojego ucha - Gdybyś jednak zdecydowała się powiedzieć prawdę, wiesz gdzie mnie znaleźć. 

Odwraca się na pięcie i odchodzi. W progu obraca się jeszcze przez ramię i dodaje:

- Daniel kazał zamontować w twoim aucie urządzenie śledzące. Mówię to tak na wszelki wypadek. No wiesz.

Nie czekając na moją reakcję, wychodzi. Wyciągam z kieszeni telefon i otwieram listę kontaktów. Wybieram jeden z numerów i czekam na sygnał połączenia. Odzywa się poczta głosowa. Wzdycham przeciągle i rozłączam się. Odkładam telefon na ladę i podchodzę do szafki. Wyciągam z jednej popielniczkę, a z drugiej zapalniczkę. Podpalam fragmenty kartki i obserwuję jak się spalają. 

The daughter of the crimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz