Hazel świdruje mnie wzrokiem, przez co zaczynam się denerwować. Gdybyśmy żyły w alternatywnym świecie, gdzie każdy człowiek posiada jakąś supermoc, dla Hazel przeznaczono by pewnie umiejętność czytania cudzych myśli.
Odkasłuję, próbując jednocześnie wziąć się w garść.
- Mogłabyś... - zaczynam. Do diaska, przecież nie jestem dzieckiem, które właśnie rodzic przyłapał na kłamstwie - Muszę skorzystać z toalety.
Bez słowa sprzeciwu Hazel ustępuje mi z drogi. Pospieszenie kieruję się w stronę kabiny. Widzę, że w moim kierunku zmierza stewardesa. Pewnie poprosi mnie, bym wróciła na miejsce, nim samolot wystartuje. Nie ma takiej opcji - stwierdzam w myślach.
- Ogarnij się, Callie - rzucam pod nosem. Wpadam do toalety i zamykam za sobą drzwi. Wyłączam w telefonie tryb samolotowy i wybieram numer Ryana. Odzywa się poczta głosowa. Przeklinam go cicho. Wybieram numer Fiore. Odbiera po pierwszym sygnale.
- Czekałem na ten telefon - słyszę po drugiej stronie.
- To nie czas na żarty... Hazel tu jest - mówię szybko.
- Co? - w tle coś upada z brzękiem - Jak to się stało?
Wzdycham przeciągle.
- Nie wiem, zajęła miejsce Andrew... Mam przeczucie, że za tym nie kryje się nic dobrego - stwierdzam.
Gdy Fiore nic nie mówi, dodaję:
- Jesteś tam jeszcze?
- Cholera jasna! - wybucha nagle - Callie, nie mogę teraz gadać.
I rozłącza się. Odsuwam telefon od ucha i z niedowierzaniem wpatruję się w ekran.
- To by było na tyle - mruczę. Wsuwam urządzenie do kieszeni, gdy w międzyczasie rozlega się głośne pukanie do drzwi.
- Zajęte! - krzyczę.
- Proszę zająć miejsce, za chwilę startujemy - mówi stewardesa. Stewardesa... Ten głos wydaje mi się dziwnie znajomy. Wzdrygam się na samą myśl... Otwieram drzwi od kabiny i nie muszę ukrywać zaskoczenia, gdy widzę przed sobą Sydney w granatowym stroju. Kiepski żart.
- Proszę zająć miejsce - zwraca się do mnie. Nie wiem, czy myśli, że jej nie rozpoznałam czy uważa mnie za głupią. Może jedno i drugie.
- Jasne - mówię mimo tego. Wymijam ją i wracam na swoje miejsce. Jak się okazuje, podczas mojej nieobecności samolot zdążył się już niemal całkowicie zapełnić.
- Gdzie jest Andrew? - pytam Hazel, widząc, że zajęła moje miejsce przy oknie. Dziewczyna nieznacznie porusza brwiami, gdy odpowiada:
- Ma inną robotę.
- Miał ze mną lecieć - burczę - W końcu jest moim osobistym ochroniarzem.
- Nie wiedziałam, że spanie w jednej sypialni z tobą zalicza się do jego obowiązków - stwierdza Hazel. Zaciskam dłonie w pięści. Zaczyna działać mi na nerwy.
- Ja... - próbuję cokolwiek powiedzieć, gdy w tym samym momencie za plecami wyczuwam ruch.
- Przepraszam, przepraszam - ktoś zmierza w naszą stronę.
- Co on tu robi? - syczy Hazel cicho, mrużąc oczy. Obracam się przez ramię i widzę, że to Ryan lawiruje między wsiadającymi pasażerami. Po raz pierwszy od wielu dni czuję ulgę.
- No chyba nie zamierzałyście się bawić beze mnie - oznajmia. Wkłada na półkę swój bagaż podręczny i trąca mnie lekko w łokieć.
- Chyba nie będzie problemu, jak siądę pośrodku - mówi. Ustępuję mu miejsce, by po chwili usiąść w fotelu najbliżej przejścia.
CZYTASZ
The daughter of the crime
ActionCecilé wiedzie proste życie do momentu, gdy jedno wydarzenie wywraca cały jej świat do góry nogami. To nie jest zwyczajna opowieść o córce bogatego biznesmena i jej ochroniarzu... Nie wszystko naprawdę jest tym, czym się wydaje.