17.

39 0 0
                                    

Hazel świdruje mnie wzrokiem, przez co zaczynam się denerwować. Gdybyśmy żyły w alternatywnym świecie, gdzie każdy człowiek posiada jakąś supermoc, dla Hazel przeznaczono by pewnie umiejętność czytania cudzych myśli. 

Odkasłuję, próbując jednocześnie wziąć się w garść. 

- Mogłabyś... - zaczynam. Do diaska, przecież nie jestem dzieckiem, które właśnie rodzic przyłapał na kłamstwie - Muszę skorzystać z toalety. 

Bez słowa sprzeciwu Hazel ustępuje mi z drogi. Pospieszenie kieruję się w stronę kabiny. Widzę, że w moim kierunku zmierza stewardesa. Pewnie poprosi mnie, bym wróciła na miejsce, nim samolot wystartuje. Nie ma takiej opcji - stwierdzam w myślach. 

- Ogarnij się, Callie - rzucam pod nosem. Wpadam do toalety i zamykam za sobą drzwi. Wyłączam w telefonie tryb samolotowy i wybieram numer Ryana. Odzywa się poczta głosowa. Przeklinam go cicho. Wybieram numer Fiore. Odbiera po pierwszym sygnale. 

- Czekałem na ten telefon - słyszę po drugiej stronie. 

- To nie czas na żarty... Hazel tu jest - mówię szybko. 

- Co? - w tle coś upada z brzękiem - Jak to się stało?

Wzdycham przeciągle. 

- Nie wiem, zajęła miejsce Andrew... Mam przeczucie, że za tym nie kryje się nic dobrego - stwierdzam. 

Gdy Fiore nic nie mówi, dodaję:

- Jesteś tam jeszcze?

- Cholera jasna! - wybucha nagle - Callie, nie mogę teraz gadać. 

I rozłącza się. Odsuwam telefon od ucha i z niedowierzaniem wpatruję się w ekran.

- To by było na tyle - mruczę. Wsuwam urządzenie do kieszeni, gdy w międzyczasie rozlega się głośne pukanie do drzwi.

- Zajęte! - krzyczę.

- Proszę zająć miejsce, za chwilę startujemy - mówi stewardesa. Stewardesa... Ten głos wydaje mi się dziwnie znajomy. Wzdrygam się na samą myśl... Otwieram drzwi od kabiny i nie muszę ukrywać zaskoczenia, gdy widzę przed sobą Sydney w granatowym stroju. Kiepski żart. 

- Proszę zająć miejsce - zwraca się do mnie. Nie wiem, czy myśli, że jej nie rozpoznałam czy uważa mnie za głupią. Może jedno i drugie. 

- Jasne - mówię mimo tego. Wymijam ją i wracam na swoje miejsce. Jak się okazuje, podczas mojej nieobecności samolot zdążył się już niemal całkowicie zapełnić. 

- Gdzie jest Andrew? - pytam Hazel, widząc, że zajęła moje miejsce przy oknie. Dziewczyna nieznacznie porusza brwiami, gdy odpowiada:

- Ma inną robotę. 

- Miał ze mną lecieć - burczę - W końcu jest moim osobistym ochroniarzem. 

- Nie wiedziałam, że spanie w jednej sypialni z tobą zalicza się do jego obowiązków - stwierdza Hazel. Zaciskam dłonie w pięści. Zaczyna działać mi na nerwy. 

- Ja... - próbuję cokolwiek powiedzieć, gdy w tym samym momencie za plecami wyczuwam ruch. 

- Przepraszam, przepraszam - ktoś zmierza w naszą stronę. 

- Co on tu robi? - syczy Hazel cicho, mrużąc oczy. Obracam się przez ramię i widzę, że to Ryan lawiruje między wsiadającymi pasażerami. Po raz pierwszy od wielu dni czuję ulgę. 

- No chyba nie zamierzałyście się bawić beze mnie - oznajmia. Wkłada na półkę swój bagaż podręczny i trąca mnie lekko w łokieć. 

- Chyba nie będzie problemu, jak siądę pośrodku - mówi. Ustępuję mu miejsce, by po chwili usiąść w fotelu najbliżej przejścia. 

The daughter of the crimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz