32.

38 0 0
                                    

Wpatruję się czarny za duży T-shirt. Wkładam czarne spodnie dresowe i przeglądam się w lustrze. Ciche pukanie do drzwi sypialni przykuwa moją uwagę. 

- Wyglądasz w nich lepiej niż ja - stwierdza Fiore, opierając się o drzwi. 

- Nie wydaje mi się - mówię, spoglądając w stronę swoich brudnych ubrań zwiniętych na łóżku. Otwieram usta, by coś dodać, ale Fiore wtrąca:

- Już to przerabialiśmy. Nie puszczę cię do domu obok, ryzykując, że tym razem nie wrócisz. 

Splatam ramiona na klatce piersiowej, posyłając chłopakowi chłodne spojrzenie. 

- Ten, którego imienia wolałbym nie wypowiadać, pewnie właśnie odkrył, że uciekłaś z Sage' s - oznajmia. 

- Masz szczęście... - mówię, wychodząc z pokoju. Gdy go mijam, zatrzymuje mnie ręką. Jednak nim zdąży cokolwiek powiedzieć, splatam nasze palce ze sobą i zaciągam go do kuchni. 

- Myślisz, że dlaczego spędziłam tyle czasu w naszej kuchni? Żeby tylko wpatrywać się w te cannoli? 

Fiore śmieje się pod nosem.

- Wiem, że je uwielbiasz - odpowiada.

***

Wsuwam talerz pod strumień wody, dokładnie go przepłukując. Odstawiam go na suszarkę do naczyń, wyczuwając za plecami ruch. Fiore obejmuje mnie od tyłu i opiera brodę na moim ramieniu. 

- Mógłbym się do tego przyzwyczaić - stwierdza. Śmieję się pod nosem. Po chwili obracam się i zarzucam mu dłonie za kark. 

- Co dokładnie masz na myśli? - pytam.

Fiore uśmiecha się zaczepnie.

- Ciebie, mnie... W końcu razem. Tutaj - odpowiada. Chwyta mnie rękoma w pasie i unosi by, posadzić na blacie. Nie przestając się bawić rogiem ciemnej koszulki, wpatruje się we mnie intensywnie. Odsuwam mu znad czoła zabłąkane przydługie kosmyki włosów. 

- Nie zrozum mnie źle... Nie chcę, by zabrzmiało to dziwnie, ale... Co się stało z człowiekiem, którego spotkałam na balu L.A. Compresal, tego który towarzyszył mi podczas konferencji czy uratował od krzyków Daniela, przynosząc mało istotne papiery do podpisania? - pytam. Przez chwilę wydaje mi się, że może powinnam to przemilczeć. Obserwuję, jak Fiore przygryza dolną wargę i od razu chcę cofnąć swoje słowa. 

Chłopak odwraca wzrok i wbija go w przestrzeń. Mija kilka długich minut, nim znów na mnie spogląda. Wtedy w jego oczach dostrzegam ten znajomy błysk. Wyciąga rękę, by odgarnąć mi z twarzy kosmyki włosów za ucho. 

- Cariño, ten facet budzi się codziennie rano, walcząc ze wszystkich sił, by nie uprowadzić cię z domu Petersona i zabrać jak najdalej od tego popapranego miejsca - oznajmia cicho. Za każdym razem, gdy to robi, mam dreszcze. Zeskakuję z blatu, zmniejszając odległość między nami. 

- Chcesz, żebym oszalała? Nigdy więcej tak do mnie nie mów - mówię. 

Cariño - powtarza Fiore. Raptownie chwytam go za przód koszulki i przyciągam do siebie. Nasze oddechy mieszają się ze sobą. Kiedy mamy się pocałować, słyszymy chrząknięcie. 

- Mierda - syczy Fiore, opierając czoło o moje ramię. Unoszę wzrok, by spojrzeć na stojącego po drugiej stronie pokoju chłopaka. 

- Nie przeszkadzajcie sobie - rzuca Carlo, między kęsami jabłka. 

- Co ty tu robisz? - pytam, posyłając mu gromiące spojrzenie. 

- Mieszkam... W przeciwieństwie do ciebie - odpowiada. Wyrzuca ogryzek do śmietnika. Fiore odsuwa się ode mnie. Kątem oka dostrzegam, że unosi w powietrze dłoń. Zanim zdąży zrobić coś absurdalnego, wślizguję się przed niego. 

The daughter of the crimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz