15.

47 0 0
                                    

Słońce widnieje już na horyzoncie, gdy otwieram oczy. Musi minąć chwila, nim przypomnę sobie wydarzenia z poprzedniego wieczora. Przeciągam się, jednocześnie wyczuwając na sobie obcy ciężar. Spoglądam w dół i dostrzegam, że to ciężar ręki mnie przygniata. Bezszelestnie próbuję się obrócić o sto osiemdziesiąt stopni. Poprawiam koc i uświadamiam sobie, że leżę w łóżku Ryana, w którym teraz znajduje się śpiący Fiore. Musiałam zasnąć, gdy go obserwowałam. 

Włosy Fiore są w całkowitym nieładzie. Powstrzymuję się, by nie zatopić w nich palców. To byłoby niewłaściwe. Na prawym policzku widzę ślady odciśniętej poduszki. Wygląda zupełnie bezbronnie. Jednak nie wolno mi zapomnieć do czego w rzeczywistości jest zdolny. 

A gdyby ktoś przyłapał go wczoraj w magazynie? A gdyby coś mu się tam stało? 

Nie powinnam o tym myśleć. Unoszę delikatnie koc, gdy w tym samym momencie Fiore się porusza. Jego ręka przesuwa się, spoczywając teraz na moim lewym biodrze. Nie ma szansy, bym wydostała się z tej klatki. 

- Fiore - szepczę. Nie reaguje. Poprawia tylko poduszkę pod głową. Ręka ani drgnie. 

- Fiore - mówię głośniej. Żadnej odpowiedzi. Jego dłoń z większym naciskiem styka się z moim biodrem. To przypomina mi scenę z najgorszego koszmaru... Próbuję zapanować nad oddechem. 

- Wyluzuj - odzywa się nagle Fiore - Chciałem tylko się upewnić. 

- Co? - rzucam, odpychając jego rękę. Powraca w to samo miejsce z jeszcze większym naciskiem. Fiore otwiera oczy. Jego zielone tęczówki zaczynają mnie hipnotyzować. Uśmiecha się, zatapiając twarz w poduszce. Korzystając z jego rozproszenia, wyślizguję się z klatki i opatulam się kocem. 

- Nie ma tam nic, czego bym już nie widział - śmieje się. Prycham z irytacją i wychodzę z pokoju.

***

Wpadam do kuchni, gdy cała rodzina Ryana siedzi przy stole. 

- Coś się stało - stwierdza Ryan bez cienia wątpliwości. 

- To po prostu Fiore - odpowiadam złośliwie i wychodzę do salonu. Siadam na kanapie i odpalam telewizor. Najchętniej pojechałabym do domu. Po co w ogóle się nim przejmuję? 

Kilka minut później w salonie pojawia się Ryan z miską popcornu. 

- Popcorn na śniadanie? - proponuje. 

- A masz większą miskę? Bo najchętniej bym go w nim utopiła - rzucam. Ryan zajmuje miejsce obok na kanapie. 

- Wiedziałem, że tak będzie - stwierdza między ziarenkami popcornu. Posyłam mu wrogie spojrzenie. 

- Od kiedy znów go zobaczyliśmy... Wiedziałem, że tak będzie - precyzuje. Wzdycham przeciągle. 

- Mam ochotę wrócić do domu - oznajmiam. Ryan wywraca oczami. 

- Tchórzysz? - pyta. Zabieram mu miskę z popcornem. 

- Popcorn na śniadanie? Serio? - mówię. 

***

Po maratonie dwóch części "101 Dalmatyńczyków" Ryan wyłącza telewizor. Sięgam po pudełko chusteczek i podaję je przyjacielowi. 

- Wzruszyłeś się? - pytam. 

- Nie, coś mi wpadło do oka - odpowiada. Śmieję się pod nosem. Z kuchni dobiegają nas śmiechy. Po chwili do pokoju wpadają bracia Ryana z zabawkowymi plastikowymi pistoletami. Gdy w nas celują, Ryan zaczyna panicznie wrzeszczeć. 

- Nie, oszczędźcie nas! - przyłączam się. 

- Dajcie nam coś w zamian - mówi jeden z braci. Ryan rozgląda się dookoła. 

The daughter of the crimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz