19.

39 0 0
                                    

Ryan nie ukrywa swojego śmiechu, gdy wyciągam z apteczki waciki. Nalewam trochę wody utlenionej i sięgam po zestaw plastrów. Całe szczęście obejdzie się bez szycia. 

- Możesz przestać? - warczę, gdy Ryan skręca się ze śmiechu. 

- Normalnie jak dzieci - dodaję pod nosem, opuszczając pomieszczenie. Gdy wchodzę do salonu, wyczuwam w powietrzu panujące napięcie. Obaj siedzą przy długim stole, uparcie się ignorując. Podchodzę do Andrew i kładę obok niego na stole tackę z wacikami i plastrami. Wślizguję się w przestrzeń między jego kolanami i przykładam nasączony wacik do łuku brwiowego chłopaka. Wzdryga się. 

- Ryan, gdzie ten lód?! - krzyczę w stronę kuchni. Po chwili mój przyjaciel zjawia się z dwoma torebkami. Naklejam plaster na niewielkie rozcięcie na twarzy ochroniarza i przywołuję Ryana. Podchodzę do śmietnika, by wyrzucić zużyte waciki. Idę do kuchni po nowe i po chwili wracam do salonu. 

- W porządku? - zwracam się do Fiore, gdy Ryan po drugiej stronie stołu zajmuje rozmową Andrew. 

- W porządku - wyłapuję gniew w głosie chłopaka. Wślizguję się w przestrzeń między jego kolanami i przykładam wacik do jego warg. 

- Nie poszło nam chyba najlepiej - dodaję szeptem. 

- No co ty nie powiesz - warczy cicho. Dociskam mocniej nasączony wacik do jego rany. Wzdryga się, jęcząc z bólu. 

- To nie moja wina - oznajmiam, bo jego gniew zaczyna mi się udzielać. 

- Nic, co się wokół ciebie dzieje, nie jest twoją winą - zauważa z ironią. 

Ryan odchrząkuje znacząco. 

- Lód w drodze - mówi i podchodzi do Fiore. Przykłada torebkę do jego twarzy. 

Wychodzę do kuchni, by wyrzucić śmieci. Opieram się o blat kuchenny i wzdycham. Najpierw spotkanie z Victorem i zdjęcia, a teraz to. 

Wyczuwając ruch za plecami, mówię:

- Nie chcę się kłócić. 

Obracam się, jednocześnie będąc pewna, że to Fiore. Udaje mi się ukryć zaskoczenie na widok Andrew. 

- Ja też nie - odpowiada. Podchodzi do mnie powoli. Ponad jego ramieniem dostrzegam Ryana krzątającego się po salonie. 

- Przepraszam. Nie powinienem był - mówi Andrew, przyciągając ponownie moją uwagę. 

To moja wina - dodaję w myślach. Wzruszam ramionami. Ochroniarz obejmuje dłońmi moją twarz, wpatrując się w nią z uwagą. Przyłapuję się na tym, że szukam w jego spojrzeniu znajomych zielonych oczu. Kręcę głową. 

- To prawda. Nie powinieneś był - rzucam - Jesteś moim ochroniarzem, nie niańką. 

Andrew przybliża się do mnie. Wyczuwam na policzku jego ciepły oddech. 

- Tylko ochroniarzem? - pyta - Może chodziło ci o inne słowo? Na przykład: chłopakiem? 

Na sekundę tracę czujność, przez co nie pomogę powstrzymać tego, co się dzieje. Drew przysuwa się do mnie i nasze usta się spotykają. Pocałunek trwa wieczność. A gdy w końcu chłopak się odsuwa, ponad jego ramieniem dostrzegam rozwścieczonego blondyna. 

- Ehm - mruczę, wyswobadzając się z jego objęć - Mógłbyś zapytać na dole czy nie mają jakichś zapasowych wacików? Bo te się już skończyły. 

Andrew podejrzliwie mruży oczy, ale mówi:

- Jasne. 

Całuje mnie w policzek i wychodzi z apartamentu. 

The daughter of the crimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz