13.

53 1 0
                                    

Dwa lata wcześniej...

Czekam w poczekalni aż starsza przygrabiona kobieta wypowie moje nazwisko. Wiem też, że zanim dotrę do gabinetu, moje nazwisko przyciągnie uwagę ludzi czekających tu na swoją kolej. I nic na to nie poradzę. 

Nigdy nie rozumiałam, dlaczego ojciec tak bardzo się upierał, bym zatrzymała jego nazwisko. Callie Peterson. Callie Peterson, córka Daniela Petersona. 

Jeszcze rok temu uparcie dążyłam do tego, by wszyscy dookoła używali panieńskiego nazwiska mojej matki. Wtedy byłabym po prostu Callie Rider i nikt nie kojarzyłby mnie od razu z bogatym biznesmenem. 

Kątem oka zerkam na chłopca siedzącego dwa miejsca dalej. Ma może z osiem lat. Siedzi tu dłużej niż ja. Natarczywie macha nogami, od czasu do czasu wykrzykując jakieś przekleństwa. Domyślam się, że poirytowany facet siedzący przy nim, to jego ojciec. Mężczyzna cały czas przegląda coś w tablecie. Od razu kojarzy mi się z Danielem... Nic na to nie poradzę. 

- Callie? Callie Peterson! - wykrzykuje starsza kobieta. A ja mimo tego, wzdrygam się. Siedzący w poczekalni ludzie patrzą na mnie z nieskrywanym zaciekawieniem. Powoli wstaję i podchodzę do biurka kobiety. 

- To ja - mówię cicho. W myślach błagam kobietę, by się pośpieszyła. Nie zniosę tutaj ani chwili dłużej. 

- Gabinet psychoterapeuty znajduje się w korytarzu, pokój numer 5 - oznajmia kobieta trochę zbyt głośno. Świetnie, zaraz w gazetach pojawią się na główki, że córka bogatego biznesmena zwariowała...

- Pokój numer 5 - powtarza kobieta, poganiając mnie. Kiwam głową i kieruję się do gabinetu terapeuty. 

Drzwi otwierają się, nim zdążę zapukać. W progu pojawia się wysoka, ciemnowłosa kobieta. Azjatka. Nie wygląda, jakby zamierzała mnie oceniać. 

- Callie? Zapraszam - zwraca się do mnie, robiąc mi przejście. Wskazuje mi wyglądający na wygodny, biały fotel. 

- Herbatki? - proponuje. Zachowuje się, jakbyśmy znały się całe życie. Kiwam głową. Kobieta podchodzi do niewielkiej szafki w rogu pomieszczenia i nalewa herbaty do dwóch filiżanek w kwieciste wzory. 

- Jak się miewasz? - pyta, stawiając przede mną filiżankę. Nie wiem, jak powinnam na to odpowiedzieć. 

- Ja... - zaczynam, ale nie mogę znaleźć odpowiednich słów. Zbyt długo wpatruję się w tabliczkę z napisem "Doktor Cho" stojącą na biurko. 

- No dobrze - kobieta najwyraźniej nie zamierza tak łatwo się poddać. Sięga po swój charakterystyczny granatowy notes i zaczyna wertować kartki z zapiskami. 

- To nasze czwarte spotkanie, prawda? - upewnia się.

- Tak - odpowiadam. I oby ostatnie - dodaję w myślach. 

- Rozmawiałyśmy o twoim ojcu, o sytuacji z koleżankami, o matce... - uśmiecha się do mnie, a ja wiem, co zaraz powie - Dzisiaj może skupimy się na tym, dlaczego w ogóle do mnie przyszłaś. 

- Serio? - wyrywa mi się. Poprawiam się wygodniej w fotelu. Kobieta zamyka notes i dodaje:

- Wszystko, co powiesz, zostanie w tym gabinecie. 

To wszystko przez to, że powiedziałam jej o braku zaufania - myślę. 

- Callie? - ponagla mnie. 

- Są rzeczy, o których niewolno mi mówić - oznajmiam. 

- Wszystko, co powiesz, zostanie w tym gabinecie - powtarza. Nerwowo wyginam palce lewej dłoni. 

The daughter of the crimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz