Rozdział IX

84 0 0
                                    

- Nie przewidziałem tej sytuacji, nie spodziewałem się tego - burczy coś pod nosem i napełnia szklankę whisky.

- A czego się spodziewałeś? Że będą chcieli pogłaskać nas po głowach i sobie pójść? - odpalam nagle, bo wciąż nikt nie jest w stanie powiedzieć mi, kim byli ci goście i dlaczego wtargnęli właśnie tam.

- Im mniej wiesz, tym lepiej - ciągnie Antonio, ale Pedro nagle mu przerywa.

- Ashly jest teraz jedną z nas, więc ma prawo wiedzieć.

- Wow, cóż za dojrzała wypowiedź - mówię, a wszystkie oczy zebranych skupiają się właśnie na mnie.

- To nasi wrogowie - zaczyna, ignorując moją uwagę - kiedyś byliśmy wspólnikami, ale to stare dzieje, bardzo stare. Musieli was śledzić, dlatego wtargnęli do hotelu.

- Podobno miałam być tam bezpieczna.

- Ashly - kuca obok mnie i nakierowuje moją twarz w swoją stronę - wiesz jaki jest świat, prawda? Wiesz już także, dlaczego od dzisiaj nosisz przy sobie pistolet, umiesz o siebie zadbać - uśmiecha się lekko, po czym zwraca się do bruneta - statek macie za dwie godziny - oznajmia i zbliża się w kierunku drzwi prowadzących do jego gabinetu.

„Umiesz o siebie zadbać" - dobrze wiem, że umiem, ale to nie oznacza, że potrafię także z zimną krwią zabijać ludzi, hipokryzja, przecież zrobiłam to kilka godzin temu. Nie wiem, czy jest to najgorsze, czy też najlepsze, ale nie mam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, przynajmniej tak mi się teraz wydaje. Czy jestem potworem? Zapewne. Przynajmniej w ludzkim wcieleniu, na którego wygląd nie narzekam.

- Chcecie coś do picia? Albo do zjedzenia? - pyta Antonio i wstaje z kanapy.

- Nie - mówię jednogłośnie z Lizzy, a nasze spojrzenia się krzyżują.

Po chwili chłopak znika za drzwiami, a ja zostaję sam na sam z dziewczyną, co mam zamiar wykorzystać. Bez dwuznacznych skojarzeń, jest niezła, ale nie na to teraz pora.

- Dlaczego nagle zmieniłaś do mnie podejście? - pytam i nie spuszczam z niej wzroku.

- Zmieniłam? - mówi ironicznie, nie mogąc opanować się od śmiechu.

- O czym rozmawiałaś z Antonio? - zadaje kolejne pytanie i próbuję wyczytać coś z jej mimiki twarzy.

- Kto powiedział, że w ogóle rozmawialiśmy? - mówi dwuznacznie, na co łapie mnie zażenowanie. All boys are the same.

***

- Jaką mamy pewność, że tu nie będzie próbował nas nikt zabić? - odpalam, gdy znajdujemy się już na statku.

- Teoretycznie żadną, ale miejmy nadzieję, że nasza ochrona tym razem nie zawaliła sprawy.

- Ta cała ochrona to nie warta świeczki - kontynuuje, gdy nagle rozlega się strzał.

Odwracam się za siebie i widzę ciało mężczyzny znajdującego się na podłodze, wciąż żyje, jednakże ma problem z poruszaniem się. Czuję jak jego krzyk wypełnia każdą pustą przestrzeń napełniając ją bólem.

- No i jak on się tutaj niby znalazł? Czyżby ochrona znowu zawiodła? - pytam prześmiewczo, bo cała ta sytuacja powoli zaczyna robić się naprawdę jak z innego wymiaru. Zaraz, przecież już się taka stała, zabiłam człowieka, a byłabym w stanie przysiąc, że nie skrzywdzę nawet pająka. No dobra, nie licząc jednej sytuacji, gdy wciągnęłam go odkurzaczem, bo nagle jakaś tarantula spadła mi na łóżko, dawno i nieprawda.

HandelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz