Rozdział XXVI

31 0 0
                                    


- Boisz się?
- Zawsze się boję.
- A co z samotnością?
- Możesz znajdywać się wśród ludzi i stale czuć się samotnie.
- A z zaufaniem? - pyta, po czym schylam się po kamień i rzucam nim w wodę - Tonie, ale sama go tam wrzuciłam, a on nie miał na to wpływu.
- W każdej chwili możesz go wyłowić.
- Nikt nie potrzebuje starych kamieni, schylamy się po nowe i po raz kolejny wrzucamy je do wody z świadomością, że na zawsze przepadną.

Budzę się po kolejnej niespokojnej nocy, w której praktycznie przez cały czas nie mogłam zmrużyć oka, a jedyne co robiłam, to oszukiwałam samą siebie o tym, że śpię. Efekty - żadne, ale przynajmniej próbowałam, w końcu to się liczy, prawda?

- Już wstałaś - stwierdza patrząc na mnie i opierając się jednocześnie o drzwi.

- Trafne spostrzeżenie - odpowiadam natychmiastowo, bo nie mogę opanować się od złośliwych uwag, zwłaszcza że stoi przede mną bez koszulki, a jeszcze kilka godzin temu ktoś próbował mnie zabić.

- Zrobić ci coś do jedzenia? - zadaje pytanie, które kalkuluję przez kilka sekund, bo mam wrażenie, że się przesłyszałam.

- Nie, jeśli nie masz zamiaru spalić całego hotelu - mówię, po czym podchodzi do mnie bliżej, żeby mi się przyjrzeć.

- Lepiej się czujesz?

- Jak na kogoś, kto prawie został zabity, świetnie, zawsze o tym marzyłam - przewracam oczami i wstaję z łóżka, ale ból zaczyna być ponownie odczuwalny, więc wracam do niego z powrotem i udaję, że ta sytuacja nie miała miejsca.

- Nie... - zaczyna, ale domyślam się tego, że będzie próbował okazać troskę, więc automatycznie mu przerywam.

- Co z ciałem?

- Długa historia, ostatecznie jednak spłonął wraz z samochodem.

- Niebywałe, masz chyba wprawę w podpalaniu ludzi, co nie? - mówię ironicznie i ponownie opieram się o poduszkę.

- Przestaniesz mi to kiedyś wypominać?

- To, że chciałeś mnie zabić, czy to, że chciałeś mnie zabić?

- To, że wcale n i e chciałem cię zabić.

- Zorganizuj jakiś makaron, to może wezmę to pod uwagę, ale nie rób go sam, bo ma być jadalny.

- Niech będzie - odpowiada i po chwili znika za drzwiami, dzięki czemu mogę pobyć sama i w końcu przestać udawać, że trzymam się całkiem dobrze.

Wstaję jak najwolniej i podchodzę do lustra, aby się sobie przejrzeć, co raczej nie było dobrym pomysłem, bo na sam widok mojego odbicia mam ochotę je rozbić. Obserwuję każdy ślad i siniak na moim ciele, co przyprawia mnie o mdłości i odtwarza w głowie wiele nieprzyjemnych wspomnień. Wyciągam z szafy najzwyklejsze ubrania i udaję się w stronę łazienki, aby jakoś się ogarnąć. Mijając blondyna naprawdę dziwi mnie fakt, że był w stanie przetrwać ze mną całą noc, podczas gdy wyglądam gorzej, niż osoba potrącona przez pociąg.

Wchodzę do wanny z gorącą wodą i cała się w niej zanurzam myśląc o tym, że wolałabym już z niej nie wyjść. Odczuwam każdy ślad na moim ciele i czuję się jak wrak człowieka, który nie ma już siły na kolejny udawany dzień. Czasem mam wrażenie, że czym bardziej szczęśliwa jestem na zewnątrz, tym gorzej czuje się w środku.

Lorenzo

- Przyjedź dzisiaj do mnie najszybciej jak się da, zabierz ze sobą Ashly - otrzymuję wiadomość od Pedro i cały zastygam. Spodziewałem się jej, ale i tak budzi we mnie niepokój. Co więcej, muszę skontaktować się z Carlem i dowiedzieć się więcej o chłopaku, z którym miałem wczoraj do czynienia. Dodatkowo dręczy mnie pytanie, czy powinienem wspominać o nim dziewczynie, czy powinienem wspominać o nim komukolwiek.

Próbuję przygotować jakoś późne śniadanie, gdy nagle rozlega się dzwonek, a gdy otwieram drzwi, staje przed nimi pokojówka z bukietem fioletowych krokusów.

- To dla Pani Ashly - wręcza mi kwiaty, po czym lekko się uśmiecha i zaczyna odchodzić.

- Nadawca? - zadaję pytanie, ale nie uzyskuję żadnej odpowiedzi, jednakże się jej domyślam.

Dziewczyna wychodzi z łazienki i wpatruje się we mnie z niepokojem, po czym przenosi wzrok niżej i cała zastyga.

- Ktoś je...

- Dowiedziałeś się kto? - patrzy na mnie z iskierką w oczach, która natychmiastowo znika, gdy zaprzeczam ruchem głowy.

- Wyrzuć je - nakazuje hamując łzy i jak najszybciej udaje się w stronę swojego pokoju.

- Dlaczego?

- Po prostu je wyrzuć! - unosi głos i trzaska za sobą drzwiami, po czym słyszę odgłos tłuczonego szkła i domyślam się, że to wazon, w którym umieściła poprzednie kwiaty. Jednak dlaczego tym razem nie chciała ich przyjąć?

HandelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz