Rozdział XV

47 0 0
                                    

- Trzymamy się planu, jasne? - zwraca się do mnie Lorenzo i jednocześnie zbiera swoje rzeczy z kanapy.

- Nie boisz się, że mogę w każdej chwili cię zdradzić? - patrzę na niego pytająco, jednakże ten nie wykazuje na swojej twarzy żadnych emocji. Chłopak mija mnie powolnym ruchem i staje w drzwiach, po czym nasze spojrzenia ponownie się krzyżują.

- Mnie może tak, ale nie swojego ojca - uśmiecha się lekko i pokazuje, abym szła za nim.

- Nasza relacja nie była wcale dobra, co więcej - była to za dużo powiedziane - mówię natychmiastowo - wcale nie istniała. Skąd możesz mieć pewność, że się od was nie odwrócę? Może zakocham się w Antonio i totalnie stracę głowę.

- Już tego przypadkiem nie zrobiłaś? - pyta ironicznie i nie zwalnia kroku.

- Nie - odparowuję i przyspieszam, aby nie zgubić się w jednym z korytarzy - jeszcze nie.

****

Wraz z Lorenzo znajdujemy się w ogromnym budynku. Aby do niego wejść, musieliśmy potwierdzić swoją tożsamość. Nie wiedziałam, że jestem już w jakimś specjalnym systemie, ale właśnie takie są fakty. Wysoka brunetka wręczyła nam jakieś plakietki, które chłopak automatycznie schował do swojej kieszeni. Nie zdążyłam nawet przeczytać, co było na nich napisane, ale widocznie znowu muszę czekać kilka dni, aby czegokolwiek się dowiedzieć. Bądź co bądź, przynajmniej potrenuję cierpliwość, fakty są takie, że nigdy nie byłam w tym dobra.

Idziemy długim, ozdobnym korytarzem, na którym znajduje się czerwony dywan. Czuję się jak w jakimś filmie Hollywood, szkoda tylko, że nie jestem gwiazdą, ale zakładnikiem, z którym można zrobić teraz praktycznie wszystko. Nigdy nie byłam nikomu uległa, a teraz muszę podążać za obcym chłopakiem, któremu groziłam wbijaniem gwoździ w kolana. Nie ukrywam, chętnie cofnęłabym się do tego wydarzenia, aby poczuć, że odzyskuję władzę, że znów mam nad wszystkim kontrolę, której nikt nie może mi zabrać, tak naprawdę to jedyna rzecz, która sprawia, że mogę uciec myślami od pewnych zdarzeń.

- Ashly - wypowiada moje imię i otwiera drzwi, za którymi znajduje się śliczna dziewczyna mająca na moje oko maksymalnie 25 lat. Jest ubrana w białą, przylegającą sukienkę z odkrytymi plecami i buty na wysokim obcasie.

- Witaj moja droga, jestem Sophie - przedstawia mi się i wskazuje na obszerną garderobę - pracuję dla Pedro i jestem wizażystką, słyszałam, że będziesz stać na straży naszych dziewczyn - puszcza do mnie oczko i ciągnie w głąb pomieszczenia - dzisiaj wieczorem mamy zaplanowane przyjęcie, na które musisz być dobrze przygotowana.

Szukam wzrokiem Lorenzo i patrzę na niego pytająco, bo nie powiedział mi wcześniej o żadnym przyjęciu, co to ma być, organizowanie jakiś bali, gdzie mają urządzać się orgie? Chłopak jedynie wzrusza ramionami, po czym podchodzi do nas bliżej i siada na fotelu obok.

- O jakim przyjęciu mowa? - dopytuję, a dziewczyna automatycznie odwraca się do chłopaka, na co ten kiwa jej głową. Mój partner właśnie dał jej pozwolenie na powiedzenie mi na jakie przyjęcie mam się wybrać - ja, nie on. Mam nadzieję, że nie on - modlę się w myślach, gdy nagle moje nadzieje rujnuje głos blondyna.

- O 18 mamy zaplanowane przyjęcie z szanowanymi biznesmenami w całej Hiszpanii.

- Tacy szanowani to chyba oni nie są, skoro muszą sobie kupować sobie towarzystwo - odpalam natychmiastowo, a brunetka, która robi mi makijaż o mało nie płacze ze śmiechu.

HandelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz