- Nie mam nastroju na tortury, więc pozwalam zacząć ci już mówić - oznajmiam, biorąc jednocześnie krzesło i stawiam je przed chłopakiem - to jak? - siadam nie odrywając od niego wzroku.
- Skąd w tobie tyle łaski? - mówi ironicznie, co wcale mnie teraz nie bawi. Antonio na mnie liczy, Pedro też, nie mogę iść zawieść, ciągle to robię. Jeśli nie przerwę w tym momencie tej linii, to będzie ona ciągnęła się za mną w nieskończoność.
- Posłuchaj - nakierowuje na siebie jego twarz i staram się brzmieć poważnie - jeśli jesteś wystarczająco rozumny, to zapewne domyślasz się, że jeśli czegoś z ciebie nie wyciągnę drogą pokojową, to zaraz wpadną tu gorsi ludzie, którzy nie będą z tobą rozmawiać w taki sposób, lub będą - wbijając ci jednocześnie gwoździe w kolana, a potem przybijając je młotkiem aż przejdą na wylot. Dość drastyczny scenariusz, nie uważasz?
- Zawsze jesteś taka dobroduszna? Czy tylko udajesz, aby mnie nastraszyć, bo sama boisz się cokolwiek mi zrobić?
- Wcale się nie boję - zaprzeczam gwałtownie. Prawda jest taka, że próbuję zmanipulować go w taki sposób, jaki byłby dla mnie korzystny, ale jak na razie chłopak wcale nie chce podążać za moim scenariuszem, co dość utrudnia sprawę.
- Oczekujesz ode mnie strachu, a ja ci go nie daję, to dlatego masz problem z podjęciem działania w moją stronę, prawda? - mówi, po czym następuje między nami cisza, której tak bardzo nienawidzę.
- Dlaczego się do mnie nie odzywasz? - pytam, ale nie uzyskuję żadnej odpowiedzi - mamo?
Siedzę na podłodze i wpatruję się w kobietę, która siedzi aktualnie na fotelu i wbija wzrok w ścianę - mamo? - podchodzę do niej i łapię ją za rękę, ale ta nawet nie drgnie. Ponownie się do niej zwracam, co ostatecznie doprowadza do tego, że jej wzrok kieruje się w moją stronę. Patrzy na mnie jak na wroga i zaciska pięści ze złości. Nagle wstaje z fotela i popycha mnie z całej siły w stronę zabawek, co sprawia, że wybucham płaczem.
Do salonu wchodzi moja babcia, która spogląda na nią z wyrzutem sumienia, po czym natychmiastowo zabiera mnie z pokoju - co powiesz na to, żebyśmy zrobiły razem ciastka? - przytula mnie do siebie i głaska jednocześnie po głowie.
- Dlaczego inne dzieci robią je ze swoimi rodzicami, a mama nawet się do mnie nie odzywa? - pytam szlochając w jej ciepłych ramionach.
To właśnie one zawsze dawały mi oparcie i sprawiały, że w końcu czułam się bezpiecznie. To właśnie jej ciastka i czytanie przed snem dawało mi chęci do wstawania następnego ranka, bo wiedziałam, że będę mogła ją znów zobaczyć - do czasu.
- O czym myślisz? - wyrywa mnie ze wspomnień i patrzy wyczekując odpowiedzi.
- O tym, w jaki sposób ukręcić ci łeb - oznajmiam i przysuwam się do chłopaka - Kto cię tu przysłał?
- To ja pierwszy zadałem pytanie.
- A o ile się nie mylę, to kobiety powinny mieć chyba pierwszeństwo - opieram się na krześle i nie odrywam od niego wzroku - brakuje ci kultury, ale to chyba na nic się zda, bo za chwilę i tak nasi ludzie się z tobą rozprawią.
- A tobą będą zawiedzeni, bo nie podołałaś wyznaczonemu zadaniu - uśmiecha się złośliwie i próbuje wyciągnąć coś z kieszeni, ale poprzez związane ręce, średnio mu to idzie.
Nie jestem w stanie wydobyć z siebie ani słowa. Te dni stanowią dla mnie nowy wymiar, do którego nie mogę się przystosować, zdaję sobie sprawę, że po prostu jestem już zmęczona tą całą sytuacją, a jedyne czego chcę, to pójść spać, albo rzucić się za burtę. Czy mogę po prostu wycelować mu w głowę i pozbyć się już tego balastu? - pytam samą siebie w myślach i próbuję znaleźć odpowiedź, której od siebie oczekuję, ale prawda jest taka, że wcale nie chcę robić mu krzywdy. Co więcej, nie wiem czy jest to spowodowane jego oczami, czy moim zmęczeniem.
- Najpierw w podłodze, a teraz w kieszeni masz zamiar znaleźć drogę ucieczki? - pytam, gdy niezdarnie próbuje się przechylić, aby coś z niej wyciągnąć.
- Nie zaczniemy rozmowy, jeśli nie zapalę.
- Już dawno zaczęliśmy - oznajmiam, po czym wyciągam mu paczkę fajek ze spodni - twoje ostatnie życzenie, to zapalenie ze mną szluga? - sięgam po broń i jednocześnie wyciągam zapalniczkę ze swojej bluzy, po czym odpalam mu papierosa.
- Moje ostatnie życzenie, to poznanie twojego imienia, przy okazji - możesz też mnie rozwiązać, ciężko pali się z związanymi rękoma.
- Nudzą mnie już twoje zagrywki - odparowuję i wstaję z krzesła, po czym zabieram jego fajkę i wkładam ją sobie do ust - Ashly, jeśli mielibyśmy okazję spotkać się następnym razem, dałabym ci radę w postaci uważania na słowa.
- Kto wie, może będziemy mieli?
- Serio jesteś nieświadomy tego, co cię czeka, gdy wejdą tu nasi ludzie?
- A ty jesteś? - zadaje pytanie, po czym zaczyna kręcić mi się w głowie na wspomnienia takich samych słów, które kierował do mnie Antonio. Naprawdę stałam się jedną z nich i wcale nie odczuwam z tego powodu entuzjazmu.
- Nie zachowujesz się jak typowa osoba, która zaraz ma stracić życie, dlaczego?
- Przed chwilą chciałaś jeszcze roztrzaskać mi czaszkę, a teraz masz zamiar bawić się w psychologa? - patrzy na mnie pytająco.
- Wcale się nie boisz, prawda? - zadaje kolejne pytanie i mam nadzieję na odpowiedź, z której będę mogła coś wywnioskować.
- To stwierdzenie?
- To pytanie, które uważam, że jest także stwierdzeniem.
- A więc trafna uwaga.
- Zmieńmy metody, powiedz mi po prostu, czy masz zamiar mi coś wyjawić, czy udawać twardego aż w końcu cię przestrzelę?
- Zależy od tego, czy pozwolisz mi mieć kolejne ostatnie życzenie.
- Jakie?
- Powiem ci jak się tu znalazłem, jeśli ty też mi na to odpowiesz.
- Próbujesz zmanipulować manipulatora? - prycham wpatrując się w ścianę.
- Problem pojawia się gdy manipulator próbuje zmanipulować manipulatora, jak myślisz, kto z nas wygra?
- Ja, bo posiadam broń, a ty związane ręce - uśmiecham się ironicznie i pociągam za spust celując tak, aby kula przeleciała kilka centymetrów od jego twarzy - wzięłam sobie rady do serca.
- Ashly, wcale nie masz zamiaru mnie zabić - oznajmia, gdy nagle rozlegają się krzyki z zewnątrz - Gdzie on kurwa jest?! Natychmiast go do mnie przyprowadźcie! Przestrzelę go na wylot! - słyszę głośne, zbliżające się kroki, a obraz przed moimi oczami zaczyna się zamazywać. Nie Ashly, nie teraz. Pociągam za spust i trafiam w łydkę chłopaka, po czym szybkim ruchem rozwiązuje węzły.
- Coś ty kurwa zrobiła - syczy przez zaciśnięte zęby, gdy nagle orientuje się, że pomagam mu wstać.
- No już, spierdalaj stąd - rozkazuje i ponownie celuje w jego nogę - bo zaraz przestrzelę drugą i nie będziesz już miał jak uciekać - patrzy na mnie zdezorientowany i rozgląda się po pomieszczeniu - wiesz, że to ja mógłbym cię teraz zabić?
- Wiem, dlatego inne bronie są rozładowane, nie miej mnie za idiotkę, tam są drzwi - wskazuje i nakazuje mu iść w ich stronę - korzystaj dopóki nie zmieniam zdania.
***
- Świetnie ci poszło Ashly! - Antonio obejmuje mnie w pasie i prowadzi do grupy osób znajdujących się na pokładzie.
- Co tu się... - zamieram, gdy widzę przed sobą chłopaka, który stoi przy mężczyznach, mających go wcześniej zabić.
- To Lorenzo - przedstawia mi blondyna i szeroko się przy tym uśmiecha - nasz wspólnik, działa z nami od ponad roku.

CZYTASZ
Handel
Mysterie / ThrillerŻycie Ashly obraca się do góry nogami, gdy zostaje porwana, a tajemniczy mężczyzna proponuje jej układ, który przynosi bohaterce wiele nowych przygód. Znudzona monotonią i pragnąca wejść w nowy świat, zgadza się zostać szefem i zarządzać kobietami z...