Rozdział XXIII

28 0 0
                                    

Lorenzo

Przyjęcie przebiega zgodnie z planem. Szczerze mówiąc, nie różni się niczym od poprzednich, jednakże niepokoi mnie fakt, że wokół Ashly wciąż kręci się syn Louis'a. Obserwuję ją na każdym kroku i wzrokiem próbuję odciągać od niej Fernando, ale próby nie przynoszą zamierzonych efektów, przynajmniej nie na dłuższą metę.

- Będziesz tu tak tylko stał i pilnował towarzystwa? - podchodzi do mnie wysoka szatynka i zadaje pytanie, na które nie mam najmniejszej ochoty odpowiadać.

- Tak się składa.

- Jeśli chcesz... - zaczyna, ale natychmiastowo jej przerywam - posłuchaj, pilnuję tu tylko i wyłącznie porządku, a ty masz zająć się tym, na co sama się zdecydowałaś.

- Dobra dobra, spokojnie, chciałam tylko zapytać - automatycznie się tłumaczy, po czym zwraca uwagę na Ashly - odpuść jej trochę, niech też się zabawi, nie rób za jej przyzwoitkę - unosi kąciki ust i popija szampana, po czym wraca do towarzystwa.

***

Ashly

Odczuwam niepokój, który jest związany z tym, że na razie nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Większość osób jest zajęta rozmową, dziewczyny przejmują inicjatywy, każda z nich jest zadowolona, albo po prostu są dobrymi aktorkami. Oddycham z ulgą, gdy Fernando w końcu znika z mojego pola widzenia, a ja mogę podejść do blondyna, jednakże hamuje mnie to, że znajduje się w jego otoczeniu aktualnie inna dziewczyna, co sprawia, że się wycofuję.

Podążam w stronę łazienki, aby poprawić makijaż, bo od kiedy pamiętam mam obsesję na punkcie tego, jak wyglądam. Nie sądzę, że jest to zdrowe, wręcz przeciwnie - często mnie to męczy, bo tak naprawdę nie jestem na tyle pewna siebie, na ile jestem w stanie to udawać. Od dzieciństwa spotykałam się z różnymi uwagami, które dotyczyły tego, jak wyglądam. Na początku nie zwracałam na to uwagi, udawałam, że problem nie istnieje, a ja wcale się tym nie przejmuję, ale wcześniej czy później i tak wszystko wypłynęło na wierzch i to z podwójną ilością. I to właśnie dzięki temu wciąż powracam wspomnieniami do etapów, gdy nienawidziłam siebie bardziej, niż osób, które sprawiały, że się tak czułam. Nie mam już do nich żalu, szczerze mówiąc, to nie mam go już chyba do nikogo, jedynie do samej siebie, że po prostu nie podołałam wymaganiom, których ode mnie oczekiwali i wciąż nie podołuję, ale teraz - nie ma to już najmniejszego znaczenia, bo niektórych wydarzeń i tak nie da się wyprzeć z pamięci.

Opieram się o umywalkę i patrzę w swoje odbicie, które mam momentalnie ochotę stłuc. Biorę do ręki telefon, który zwinęłam podczas pobytu u Sophie, podczas gdy ta udawała, że wcale tego nie widzi. Wybieram numer Antonio i zastanawiam się nad tym, czy powinnam do niego zadzwonić, uzgodnić co mam wyciągnąć od Lorenzo, z którym teoretycznie poprawiłam stosunki, aby właśnie wykorzystać to do takich celów. Wystukuję w strachu cyferki i to tyle, ile jestem w stanie zrobić, waham się tak bardzo, że to mój jedyny ruch. Dlaczego wciąż nie potrafię grać w stu procentach przeciwko niemu?

- Ashly! - krzyczy nagle blondynka wparowująca do łazienki.

- Coś się stało? - podchodzę do niej natychmiastowo i automatycznie ogarnia mnie przerażenie. Przyglądam się jej uważnie i nie widzę nic, co mogłoby budzić jakieś zastrzeżenia, więc momentalnie się uspokajam.

- Dziewczyno tu jest cudownie! Tak się cieszę, że mnie tu zabrałaś... poznałam świetnego faceta - mówi rozmarzonym tonem głosu - wiem wiem, myślisz że chodzi im tylko o jedno, ale on wcale taki nie jest.

HandelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz