Rozdział XXIV

30 0 0
                                    

- Musimy się stąd zwijać, jak najszybciej - oznajmia pomagając mi wstać i razem ruszamy w stronę wyjścia.

Czuję ból przy każdym kolejnym kroku, a podjęcie jakiegokolwiek ruchu sprawia mi ogromny wysiłek. Oczywiście próbuję jak najbardziej ukryć w sobie każde odczucie, aby nie dać niczego po sobie poznać, lata praktyki w jakimś stopniu ułatwiają mi to zadanie. Mijamy salę, w której wciąż znajdują się dziewczyny, niepokoi mnie fakt, że naraziłam je na niebezpieczeństwo i gdy ktoś dowie się o śmierci Fernando, to życie każdej z nich będzie zagrożone jeszcze bardziej.

- Musimy je stąd zabrać - ledwo wyduszam z siebie słowo i próbuję zatrzymać chłopaka.

- Ashly, musimy to M Y teraz stąd uciekać, rozumiesz? - patrzy na mnie poważnie, ale w jego twarzy dostrzegam strach, który wcześniej nie ukazywał się aż tak w jego oczach.

- Chcesz je tutaj zostawić?! - oburzam się, bo nigdy nie stawiałam swojego życia ponad życie kogoś innego, a sugestia dotycząca tego, że jesteśmy w tej chwili ważniejsi, wcale mnie nie uspokaja - wręcz przeciwnie.

- Jeśli teraz nagle zaczniemy wszystkich stąd zawijać, za pięć sekund zlecą się chłopcy w czarnych garniturkach i rozstrzelą każdą z nich po kolei, a potem nas.

- Ukryj to pieprzone ciało - nakazuję, bo w mojej głowie jest to jakieś rozwiązanie, przynajmniej tak mi się wydaje, ale zamazany obraz rzeczywistości wciąż się nie wyostrza.

- Odnajdą je, myślisz że nikt nie zauważy, że wynosimy stąd zwłoki? - wpatruje się we mnie przez chwilę jak na idiotkę, a potem chwyta mnie za rękę i ciągnie w stronę wyjścia.

- Nie zostawię ich tu, nie rozumiesz tego? - wyrywam mu się resztkami sił, których praktycznie już nie mam, ale ten chwyta mnie w pasie i przerzuca sobie przez ramię.

- Wyjdziesz stąd, wsiądziesz do samochodu, po czym od razu zostaniesz zawieziona do naszego hotelu, a ja wrócę do tego burdelu i wszystko zatuszuję.

- Jak masz zamiar to niby zrobić?

- Zaufaj mi.

- Próbowałeś mnie zabić - stwierdzam, gdy ukradkiem przedostajemy się na zewnątrz wyjściem awaryjnym.

- A potem zabiłem kogoś innego, żeby on nie zabił ciebie, możesz potraktować to jako pewnego rodzaju odpokutowanie?

- Nie sądzę - odpowiadam natychmiastowo, ale w głębi duszy jestem pewna tego, że już nigdy więcej nie będę się nawet wahać, żeby wybrać numer Antonio i wspomnieć mu cokolwiek o tym chłopaku. Jak w ogóle mogło przejść mi to przez myśl? No tak, teoretycznie próbował mnie zabić, ale bądź co bądź, nie udało mu się.

- Dziewczyny wrócą całe, a ja ogarnę sytuację dotyczącą tego dzieciaka, daję słowo.

- Pinky promise?

- Pinky promise - potwierdza krzyżując nasze palce i pomaga wsiąść mi do samochodu.

- Na pewno sobie poradzisz? - pyta nie spuszczając ze mnie wzroku - Ashly, czy ja mogę ci jakoś pomóc? - chwyta moją dłoń, jednak automatycznie ją od niego odsuwam, bo jest to moment, w którym moje wnętrze wybucha pohamowanymi emocjami od czasu jego przybycia.

- To ty masz sobie teraz poradzić, co więcej, spróbuj wrócić z tego cały, albo przynajmniej w połowie, bo muszę w końcu mieć gdzie wbijać gwoździe - odpalam żartobliwie, aby sytuacja przestała być napięta, po czym kierowca odpala samochód.

Wraz z chwilą zamknięcia przez niego drzwi, automatycznie zalewam się potokiem łez, których nie jestem już w stanie powstrzymać.

Lorenzo

Wracam do budynku i natychmiastowo kieruję się w stronę pomieszczenia, gdzie znajdują się zwłoki chłopaka. Rozglądam się dookoła, aby mieć pewność, że nikt mnie nie zauważy i wchodzę do pokoju. Na podłodze znajduje się kałuża krwi, w której nie leży już żadne ciało. Momentalnie tracę równowagę, ale chwytam się drzwi i zaczynam mrugać mając nadzieję, że to co widzę, to tylko i wyłącznie moja wyobraźnia chcąca się mną zabawić. W pokoju nie ma żadnych śladów, prawdopodobnie zostały zatuszowane, jednak pojawia się pytanie, jakim cudem ktoś tak szybko zdołał to zrobić? Przecież niemożliwe jest to, aby trup zmartwychwstał i mógł funkcjonować normalnie z kulką w głowie, coś tu definitywnie nie gra.

- Serio była warta tych wszystkich problemów, które teraz cię czekają? - odparowuje chłopak znajdujący się za moimi plecami. Momentalnie byłem tak zdezorientowany, że nawet go nie zauważyłem, to nie wróży niczego dobrego.

- Co zrobiłeś z ciałem? - pytam automatycznie się odwracając. Przede mną znajduje się wysoki brunet, który trzyma w ręku broń, w drugiej zaś kluczyki od samochodu.

- Sam się go nie pozbędę, wystarczy że zaniosłem je do bagażnika i zatuszowałem w miarę ślady - odparowuje beznamiętnie - Ruszaj się, nie tylko dla mnie jest przeznaczona ta czarna robota.

- Skąd ty się w ogóle wziąłeś? - zadaję pytanie domyślając się tego, że jest tu za pośrednictwem Pedro, ale muszę uzyskać jakieś potwierdzenie.

- Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.

HandelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz