Rozdział XVIII

45 0 0
                                    

Budzę się w środku nocy i idę w stronę łazienki, gdy w oczy rzuca mi się biała kartka znajdująca się na stoliku.
Podchodzę do niego ostrożnie i biorę ją do ręki, być może zdążę odczytać coś przed Lorenzo. Ku mojemu zaskoczeniu, wiadomość została pozostawiona właśnie przez niego -
Załatwiam pewne sprawy, wrócę jak najszybciej, nigdzie nie wychodź i nie wpadaj na żadne głupstwa

Za kogo on się w ogóle uważa zwracając się do mnie stale w trybie rozkazującym? Chyba za bardzo poczuł się do wykonywanej przez siebie roli. Czytam wiadomość jeszcze raz i z każdym słowem mam coraz większa ochotę zrobić coś mu na przekór. Podchodzę do drzwi wyjściowych i pociągam za klamkę, aby sprawdzić, czy mnie tu uwięził. Niezła komnata, zamieniamy się w Fionę i Shreka, a smokiem, którego trzeba pokonać jest Pedro? - świetna aluzja Ashly, mówię sama do siebie i jeszcze raz próbuję się wydostać, gdy nagle ktoś otwiera drzwi od zewnątrz.

- Czegoś panienka potrzebuje? - pyta się mnie wysoki mężczyzna i delikatnie się uśmiecha, co wydaje się dla mnie niepokojące.

Szybkim ruchem przechodzę pod jego ramieniem i uciekam w kierunku windy. W sumie nawet nie wiem dlaczego to robię, chyba brakuje mi adrenaliny. Mężczyzna zaczyna do mnie krzyczeć i woła swojego partnera, po czym oboje zaczynają mnie gonić.

- Jeździłam na zawody w gimnazjum, powodzenia skurwysyny - krzyczę dumna z siebie będąc już przy windzie, która zaczyna się przede mną otwierać.

Uśmiech z mojej twarzy zanika, gdy zauważam rozzłoszczonego Lorenzo - kurwa, Ashly kazałem ci się nigdzie nie ruszać!

- A co ja jestem, dzieckiem twoim? Jakbyś poprosił, to może i bym uległa - mówię niedbale, gdy ten chwyta mnie za nadgarstek i każe podążać w stronę pokoju - nie pokonałam jeszcze smoka - mówię, gdy wyczuwam, że strzelił focha i to jemu jednak powinnam przepisać rolę księżniczki.

- Smok pokona ciebie, jeśli nie będziesz ze mna współpracować - oznajmia mijając ochroniarzy, których mierzy wzrokiem.

- Więcej wigoru chłopaki, do następnego razu - macham im szczerząc się w uśmiechu, po czym blondyn zamyka za nami drzwi.

- Ashly - wzdycha głęboko i nie spuszcza ze mnie wzroku, a jego poważny ton jedynie mnie rozśmiesza - to wcale nie było zabawne - kontynuuje udając rozważnego - no dobra, może trochę było - unosi kąciki ust, po czym oboje wybuchamy głośnym śmiechem.

- Ładnie się uśmiechasz, rób to częściej - wyznaję patrząc na ucieszonego chłopaka, a następnie udaję się do swojego pokoju.

- Dobranoc Ashly.

***

- Wstawaj - budzi mnie głos chłopaka, ale ani mi się śni wstawać teraz z łóżka.

- Spadaj, serio - odzywam się do niego cicho i zakrywam ponownie kołdrą, bo nie przygotowałam się jeszcze psychicznie na jego towarzystwo.

- Ashly, serio to musimy zaraz wychodzić - mówi stanowczo. Słyszę, że zaczyna się oddalać, więc mam cichą nadzieję, że jednak mi odpuści - widzę cię w salonie za pół godziny - zamyka drzwi, na co wzdycham głęboko i obracam się na drugi bok. Pomimo szczerych chęci, nie mogę ponownie zasnąć przez natłok myśli w mojej głowie. Leżę przez chwilę wpatrując się jeszcze w sufit, a potem wstaję powolnym ruchem, żeby nie stracić równowagi, co i tak nie chroni mnie przed bólem głowy i ciemnymi mroczkami, które automatycznie pojawiają się przed moimi oczami. Ponownie opadam na łóżko i zamykam powieki próbując przywołać jakieś pozytywne obrazy, jednak działania nie poskutkowały, albo po prostu obrazy, które kiedyś uważałam za pozytywne - teraz już przestały takie być - myślę wciąż o Paulu i spoglądam na kwiaty znajdujące się na stoliku. Muszę zrobić wszystko, aby dowiedzieć się, czy wciąż żyje - to pierwsze, co przychodzi mi do głowy, potem pojawia się jednak strach dotyczący tego, co może z tego wyniknąć.

HandelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz