Strasznie mała ta aktywność tutaj, wiecie?
Notka na końcu!Tomlinson rozpłynął się w powietrzu, co Harry'ego zraniło potrójnie, ponieważ ostatni raz kiedy się widzieli, był przy pocałunku. Louis miał wyłączony telefon, więc skontaktowanie się z nim było wręcz niewykonalne. Za pomocą Liama udali się nawet do jego mieszkania, gdzie wcześniej nigdy nie był. Już sam wygląd budynku z zewnątrz wyglądał zastraszająco, a na klatce schodowej cuchnęło trutką na szczury, które jak już szybciej zatruwały ludzi niż szkodniki.
-Dlatego najczęściej to do mnie przychodzimy - tłumaczy szatyn, kiedy Harry zatrzymuję się na schodach patrząc na otwarte drzwi do mieszkania na drugim piętrze. To przerażające.
-Myślisz, że powinniśmy tam wejść i sprawdzić? - pyta, rozglądając się po holu mieszkania, ale Liam kręci głową.
-To i tak koszmarne, że Cię tu przyprowadziłem. Louis mnie zabije - mamrocze pod nosem. -Chodź, jeszcze dwa piętra.
Pukają a nawet walą do drzwi z numerem 4, ale nikt nie otwiera. Harry opiera czoło o drewno, kiedy Payne siada na brudnych schodach i wzdycha zrezygnowany. Nie ma kluczy więc nawet nie wejdzie do mieszkania przyjaciela, a Louis jest na tyle mądry, aby nie trzymać klucza pod wycieraczką. Może nawet dlatego, że jej nie ma, ponieważ została ukradziona jakiś czas temu. Liam da sobie rękę odciąć, że ta była tam kiedy ostatni raz był u przyjaciela.
Harry naprawdę nie wie, co się stało i dlaczego Louis odciął się od swoich przyjaciół i od niego. Jak widać każdy z nich miał jakieś swoje tajemnice, najwidoczniej jeżdżenie autobusem nie dało zbyt wiele a jedynie zmarnował swój czas. Jasmine i Vic zaczynały martwić się o swojego przyjaciela, widząc go codziennie w tak strasznym stanie. Parę razy zmuszały go do zjedzenia czegoś w ciągu dnia i przykrywały go kocem, kiedy przysypiał w ciągu dnia na kanapie. Któregoś wieczoru, podczas oglądania filmu, na który i tak nikt nie zwracał uwagi, brunetka zaproponowała, że skoro Louis rozpłynął się w powietrzu, on powinien zająć się Gią, która również ciągle nie wróciła. Harry ułożył swoją głowę na ramieniu Vic i westchnął.
-Myślisz, że to dobry pomysł?
-Byłam wczoraj w Otylionie, chciałam do niej iść, ale nie wpuściła mnie - odpowiada mu bezradnie, opierając swoją głowę na tej jego.
-Najwidoczniej ma powód, aby nie wracać.
-Po prostu wie coś, czego ty nie wiesz - Jasmine wrzuca sobie do budzi papcorn, który jako jeden z niewielu trafia faktycznie do jej ust.
Harry naprawdę nie wie, co ma zrobić. Zdążył zatęsknić za przyjaciółką, która, gdyby sprawa nie dotyczyła właśnie niej, pomogłaby mu podjąć najlepszą decyzję. Ale brakuje mu również Louisa, który mimo tego, że zawsze na początku ich spotkania chodził z dziwnym grymasem na twarzy, zawsze potem uśmiechał się do niego w ten cudowny sposób. Nie czuł już jego obecności od tak długiego czasu. Miał jednak wrażenie, że jego zniknięcie nie jest przypadkowe i Louis potrzebuje pobyć sam. Próbował zrozumieć to ze wszystkich swoich sił, lecz nie wszystko przychodziło mu tak łatwo, jakby tego chciał. Doskonale pamiętał, że dwa razy spotkał go na tamtym osiedlu. Może powinien tam pojechać, sprawdzić i poszukać go jeszcze raz, ale skoro Louis zniknął, bo chciał, szukanie go nie ma najmniejszego sensu.
Nie chce jednak opuszczać Londynu na sprawę samej Gii. Gdyby Tomlinson wrócił, on chciałby przy nim być.
Jego przyjaciółka była specyficzna, analizowała, lub miała całkowicie w dupie. Domyślał się, że Gia potrzebuje teraz pomyśleć, ale nie musiała do tego znikać tak nagle, bez kontaktu z nimi. Jeśli się do niej zwróci, a nawet uda im się dojść do porozumienia, i tak nie dostanie konkretnej odpowiedzi.
W końcu, po paru dniach, a dokładniej w piątkowy wieczór, Liam zadzwonił do Harry'ego z wiadomością, że Louis skontaktował się z nim i jest na miejscu. To, że był zmęczony po pracy wykładaniem produktów na sobotni ranek, który właściwie już od piątek rano spędzi w pracy, nie było teraz najważniejsze. Zabrał swoje rzeczy, poinformował przyjaciółki o wyjściu i wybiegł z mieszkania nie pierwszy już w tym tygodniu raz. Od razu pokierował się na adres który przesłał mu Liam, nawet nie jadąc autobusem, a biegnąc po Londyńskich ulicach. Podejrzewa, że i tak o tej porze byłoby mu trudno znaleźć jakiś autobus, a zamawianie taksówki nie leżało w jego upodobaniach.
Po dwudziestu minutach szybkiego marszu Harry w końcu zadzwonił w dzwonek drzwi, upewniając się uprzednio, czy to aby na pewno właściwy adres. Otworzył mu Liam z drobnym grymasem na twarzy, kiedy zielonooki przeniósł na niego swoje spojrzenie.
-Gdzie on jest? - rzuca szybko, jednak przypomina sobie o kulturze - Mogę? - zerka na przyjaciela, a ten odsuwa się i robi mu przejście w drzwiach.
-Trzeźwieje, ale całkiem szybko mu to idzie, więc powinien już normalnie z Tobą rozmawiać - zamyka z nim drzwi i bez słowa truchta do pomieszczenia, które najpewniej jest salonem.
Harry jest nieco zdenerwowany, ale targa nim tak wiele emocji, że nie potrafi wybrać jednej górującej. Zsuwa ze swoich stóp buty i poprawia bluzę którą ma na sobie, po czym idzie w ślady Liama. W przytulnym i przestronnym salonie z jasnymi ścianami, na kanapie siedzi dziewczyna Payna, a na fotelu obok Louis, rozwalony na całe siedzenie, z kapturem na głowie. Kiedy tylko dostrzega wchodzącego Harry'ego podnosi się natychmiast z siedziska i podchodzi do niego prędko, swoimi rękoma otulając jego talię, kiedy brunet narzuca swoje na jego szyję.
-Cholera, Louis - dyszy w jego włosy, przymykając oczy, ponieważ w końcu czuje jego obecność i czuje się lepiej ze świadomością, że chłopak jest bezpieczny. -Ty cholerny draniu.
-Przepraszam, Hazz - jest jedynym, co dostaje w odpowiedzi, ponieważ szatyna nie stać na więcej. Jego głos drży i jest tak strasznie delikatny. Styles odsuwa się i łapie jego twarz w swoje dłonie, przyglądając się jej. Oczy Louisa są pełne łez, zaszklone do tego stopnia, że ten na pewno niewiele przez nie widzi. -Ja… nie wiem nawet, co Ci powiedzieć - wyznaje w końcu. Brunet czuje delikatny uścisk na swoich biodrach od małych dłoni szatyna, jednak długie palce po chwili wbijają się w jego skórę.
-Nic nie musisz mówić. Rozumiem to, że musiałeś zniknąć - wyznaje, zapominając o obecności Liama i jego dziewczyny - ale tak strasznie martwiłem się na początku. Gii też ciągle nie ma i tak strasznie mi było bez was.
Nie pozwala jednak na to, aby Louis przepraszał po raz kolejny. Delikatnie całuje jego policzek zanim znowu wtuli się w niego, mimo, iż to on jest wyższy. Szatyn więc milknie, tonąc w ciele Harry'ego bez zamiaru narzekania na cokolwiek w tym momencie.
Tak bardzo się, kurwa, martwiłem - myśli w głowie Harry, chcąc jakoś wykrzyczeć to, co czuł przez ostatnich parę dni bez obecności Louisa. Ten tylko wtula się w niego bardziej. -Nigdy nie znikaj, kochanie, nie chciałbym znowu być sam. Musimy tyle sobie wyjaśnić…
Na moim profilu pojawiło się nowe ff, a właściwie texting, dosyć szybko pisany, więc zapraszam chętnych do czytania i komentowania!
![](https://img.wattpad.com/cover/295300903-288-k55718.jpg)
CZYTASZ
For a piece of happiness | Larry
FanfictionMagia istnieje naprawdę i jest niesamowita, niemal tak samo piękna, jak radość i szczęście u człowieka. Harry dostrzega błyszczące oczy u osób pełnych pozytywnych emocji. Kocha widok tego, kocha to słyszeć i czuć. Kocha też osoby smutne, ponieważ mo...