26

139 17 8
                                    

Louis stara się zrozumieć wszystko w jedną noc, co jest całkiem problematyczne, ponieważ jest tego naprawdę sporo. Harry w sypialni za zamkniętymi drzwiami, z dala od Jasmine i Vic które nic nie wiedzą o wydaniu ich tajemnicy na światło dzienne, opowiada Tomlinsonowi o wszystkim, co ma związek z magią. Razem zastanawiają się nad tym, dlaczego Harry czuje emocje Louisa i jak działa porozumiewanie się przez myśli. Szatyn pierwszy raz od pogrzebu czuje się dobrze, uśmiecha się i potrafi się śmiać, przy czym brunet pęka z dumy. 

Spędzają ze sobą noc, rozmawiając do późna i dopiero nad ranem kładą się blisko siebie i zatapiają w krainę snów. Kamień spada z serca Harry'ego, kiedy przed zaśnięciem Louis muska ustami jego skórę za uchem. Ponieważ chłopak dalej jest tutaj z nim, rozumie, a przynajmniej stara się to zrobić i nie zamierza uciec, uważając go za totalne dziwadło. Czuje szczupłą dłoń na swoim brzuchu, kiedy jest obejmowany przez sen, w który niebieskooki zapadł jako pierwszy. Chwilę wsłuchuje się w jego równy oddech, myśląc o nim i o tym, jak wielkim szczęściarzem jest. Słowa matki ani wezwanie do Otylionu nie może stanąć mu na przeszkodzie. 

Rano budzą się przez hałas w kuchni. Są przyciśnięci do siebie, wytwarzając idealne wręcz ciepło. Stylesowi brakowało tego od czasu, kiedy Louis spał z nim ostatni raz. 

-Dzień dobry - słyszy zza siebie głos Louisa, a po chwili czuje jak ten zacieśnił uścisk na jego talii i wtyka nos w jego włosy. -Twoim przyjaciółkom chyba zależy, aby wywalić nas z łóżka. 

-Nas? Skąd mogą wiedzieć, że też jesteś? - pyta, przekręcając się pod jego ramieniem, więc teraz jest przodem do twarzy szatyna. Jego włosy są potargane, a na twarzy błądzi leniwy uśmiech. Wygląda pięknie. 

-Pewnie zauważyły moje buty przy drzwiach - mówi słusznie, przyciągając Harry'ego bliżej, na co młodszy chichocze. -Brakowało mi tego. 

-Mnie też. I dzień dobry, Lou. Jak się czujesz po nocy? 

-Pełen wrażeń - śmieje się cicho, po czym zerka na usta Harry'ego, a następnie pytająco w jego oczy. 

Oczywiście, że możesz. 

Więc Louis całuje go delikatnie w usta, niczym motyle machnięcie skrzydłami, równie piękne, jak ich złączone wargi. Nie pogłębiają go, lecz i tak czują ile emocji w sobie ma. Jest słodki, wolny i delikatny, taki, jaki być powinien. 

Przerywa im jednak kolejne uderzenie naczyń w kuchni. Odsuwają się od siebie, zerkając na zamknięte drzwi. Louis wzdycha, kiedy Harry uśmiecha się delikatnie i odkrywa ich ciała, siadając. Zbierają się w końcu i ubierają (brunet pożycza świeżą koszulkę i bieliznę nie mając w tym żadnego problemu) i przemykają cicho do łazienki, Tomlinson jako pierwszy.

Ubrani wychodzą do kuchni, gdzie spotykają ponoszącą się Jasmine, która na talerzyku układa stos kanapek. Louis zerka na jedzenie i oblizał swoje wargi ze smakiem. Jest cholernie głodny. Dziewczyna jest tylko na początku zdziwiona obecnością szatyna ale szybko przegania ich do salonu, mówiąc, że to tam zjedzą. Na kanapie w pokoju siedzi Vic, oglądając poranne wiadomości, których szczerze nienawidzi, ale o tej porze nic ciekawszego nie poleci. Kiedy tylko zobaczyła siadającego obok Tomlinsona, przytuliła go, czego ten totalnie się nie spodziewał. Szybko jednak zrozumiał, że blondynka już taka jest i również ją objął. Harry uśmiechnął się delikatnie, wpatrując się w rozluźniającą twarz chłopaka. W końcu dołączyła do nich Jasmine i jak w każdy weekendowy poranek jedli wspólne śniadanie, tym razem z towarzystwem Louisa. Zanim jednak przystąpili do konsumowania, Harry wstał i zabrał powietrza, jakby miał ogłosić coś bardzo ważnego. Bo minach dziewczyn i szatyna szybko wywnioskował, że Ci tego właśnie się spodziewają. Nie mylili się. 

-Vic, Jasmine, tak bardzo was przepraszam, mówię to już na wstępie. Louis… wie. Wie o nas, o Otylionie, o wszystkim tam i o tym, co robimy - wydusił w końcu z siebie, chcąc pozbyć się kamienia z serca. Nie chciał i nie miał zamiaru okłamywać przyjaciółek, już tym bardziej nie chciał zmuszać Louisa do udawania, że nic nie wie. 

Vic nie wyglądała na zdziwioną, kiwnęła ze zrozumieniem głową, przełknęła ślinę i spojrzała po Louisie. 

-Nie przeszkadza Ci to? - pyta nieśmiało, ponieważ również z nikim o tym nie rozmawiała. 

Louis wzrusza ramionami, jako jedyny z nich wszystkich rozluźniony. 

-Jeśli mam być szczery, to nawet jest to spoko. Znaczy, nie, żebym się tym jarał, to po prostu dziwne. I zależy mi na Harrym, więc niezależnie od tego kim będzie i w jakiej sytuacji się znajdzie, chcę go wspierać - tłumaczy, zerkając to na blondynkę, to na Hazzę. Jego słowa były w pełni szczere, ponieważ Harry stał się dla niego jakąś częścią mimo czasu i tego, co się działo, a również tego, jak wygląda teraz sytuacja. Vic na jego słowa uśmiecha się delikatnie, wstając i przytulając dalej zestresowanego Stylesa. Ten jedynie słabo oddaje uścisk, cały czas patrząc na Jasmine. 

Dziewczyna nie wygląda na najbardziej zadowoloną, a kiedy zapadła dziwna cisza, w końcu się odzywa. 

-Byłam zdania, abyś mu kiedyś powiedział - zaczyna - kiedyś, nie sądziłam, że nadejdzie tak szybko. Zwłaszcza w czasie tego, co się stało w Otylionie i co postanowiła Twoja matka. Harry, wiesz, że narażasz siebie i nas. 

-Wiem, moja mama zapewne będzie wkurzona, dowiedziawszy się o tym, że Louis wie. Ale nie zmienię tego, nie chce nawet - przyznaje, zerkając na szatyna. Niebieskooki wpatruje się w niego z tą iskierką w oku, oboje wiedzą, że to jest to, że to są oni. 

Czuje się lepiej, kiedy jest szczery. Chciałby teraz porozmawiać z Gią, której nie ma i może nie będzie. Chciałby to odkręcić i taki ma plan, jednak najpierw musi naprawić to, co popsuł tutaj. Ma zamiar spotkać Gemmę, powiedzieć jej również prawdę, przeprowadzić poważną rozmowę i poznać jej drobną rodzinkę. Może nawet uda mu się jej przedstawić Louisa, z którym do tego czasu pójdzie krok dalej? Chciałby tego, naprawdę, ale nie wie, jak miałby to zrobić. 

Dokańczają wspólnie śniadanie, co jakiś czas komentując coś i parskając śmiechem. Obie przyjaciółki Harry'ego bardzo polubiły Louisa i jego towarzystwo. Po posiłku siedzą jeszcze chwilę, zanim oboje zbierają się do wyjścia. Styles postanawia przejść się z Louisem na przystanek autobusowy, gdzie spokojnie wsiądzie i wysiądzie niedaleko domu rodzinnego. Kategorycznie zabrania mu wracać do starego mieszkania, a szatyn obiecuje, że wyprowadzi się stamtąd i na stałe przeniesie do ojczyma z siostrami. Idąc powoli przez Londyn na przystanek rozmawiają o paru rzeczach. Louis jest ogarnięty i nie zaczyna tematu mocy Harry'ego przy ludziach, lecz brunet obiecuje mu, że kiedyś co nie co mu pokaże. Opowiada o ich drugim spotkaniu zdradzając swój sekret, na co Tomlinson nie może powstrzymać śmiechu, więc zatrzymuje się i ciągnie go za rękę do siebie. Całuje krótko lecz czule jego usta, uśmiechając się przy pełnych malinowych wargach. 

-Jesteś cholernie uroczy z tym, że Ci tak bardzo zależało - mówi szeptem, opierając ich czoła o siebie i trzymając teraz dłonie na obu policzkach. W czasie kiedy się odsuwają, są prawie sami na uliczce, dlatego nikt nie miał prawa ich zauważyć i zarzucić obelgami, o których Harry tak wiele słyszał. 

-Louis? - pyta nagle, dalej nie ruszając się ze swojego miejsca. Szatyn spogląda w jego zielone oczy, tak pięknie i czarujące…

-Tak? 

-Moglibyśmy, no wiesz, spróbować? Z czasem - jest niepewny tego, co mówi, przez co jego policzki lekko się zaczerwieniają. 

-Oczywiście, że moglibyśmy. Z czasem - powtarza, uśmiechając się szeroko, w trakcie czego przy niebieskich oczach tworzą się kurze łapki. Harry również nie powstrzymuje uśmiechu, przybliżając się ostatni raz tego dnia i całuje jego usta, które tak idealnie pasują do tych jego. 

Przyjeżdża autobus, więc Louis odsuwa się od niego i w trakcie podchodzenia do pojazdu kiwa do niego. Harry stoi prosto, dalej się uśmiechając i patrząc na najwspanialszą osobę na Ziemi. 




2/2

For a piece of happiness | LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz