Komentarze!! Prosze!! Kocham je czytać!!
Po pierwszej nocy w swoich objęciach czują się o wiele lepiej, niż wcześniej. Ostatni czas jest niewiarygodnie trudny dla Louisa i Harry przykłada wszelkich starań, aby chociaż trochę umilić mu czas. Oczywiście, nie robi tego z przymusu, lecz wtedy, kiedy szatyn okaże jakiekolwiek chęci. Nie chodzi do pracy, przez co spędza wiele czasu albo w rodzinnym domu albo u boku Stylesa. Ten zaczyna się zastanawiać, czy chłopak czasem nie rzucił w cholerę tej beznadziejnej roboty. Z tego, co powiedział mu Louis zrozumiał, że płaca nie była tam najlepsza, wręcz przeciwnie - z każdym miesiącem malała - a jemu dawali coraz więcej mniej strawnych form rzeczy do zrobienia.
Wymieniają się wiadomościami, kiedy Tomlinson siedzi w domu z siostrami oraz rozmawiają i szepczą do siebie, kiedy są blisko i obok. Okazuje się, że oboje kochają przytulasy i czują się przy sobie na tyle komfortowo, by faktycznie móc przysypiać nawet w swoich ramionach. Skradają sobie pojedyncze pocałunki praktycznie podczas całych spotkań, zawsze czują swój wzajemny dotyk. I chociaż minęło ledwie parę dni, aż w końcu nie ma czwartku, kiedy Louis ubiera się w czarny jak smoła garnitur, ten krótki czas zbliżył ich do siebie ponownie.
Gia przez cały czas nie odezwała się słowem, a Jasmine i Vic pomagają mu w przygotowaniach. Zapewniają rano solidne śniadanie i podają mu melisę, ponieważ jeszcze nigdy się tak nie stresował. Dalej nie jest przekonany do tego, czy jego obecność tam będzie odpowiednia, ale w końcu Louis go o to poprosił, ponieważ zaufał mu do granic możliwości.
Dużo o tym rozmawiali. Tomlinson niemal całkiem otworzył się przed Harrym, którego serce bolało na myśl, iż nie może zrobić tego samego. Tak bardzo chciał opowiedzieć mu o ich krainie, o mocach, które posiada, powiedzieć, że magia naprawdę istnieje. Wyjaśniłby ich spotkania, powiedział o mamie i o Edwige, a nawet o siostrze i tacie, których nie pamięta. Ale nie wiedział, jak Louis zareagowałby na to i nie wiedział, czy chce się dowiedzieć. Szatyn nigdy też nie pytał o ich "przypadkowe" spotkanie na spacerze z Cliffordem, kiedy to spędzał czas w rodzinnym domu po nocy. Nie rozmawiali jednak o wielu rzeczach; pierwszym spotkaniu w autobusie, o drugim spotkaniu w autobusie, o humorach i charakterze Louisa, ponieważ ten zmieniał się tak często. Harry dostrzegał każde zawahanie, jak wtedy, kiedy starszy płakał w jego ramię, albo kiedy sprawił, że ich pocałunek był gorętszy, kiedy siedział na kanapie w ich mieszkaniu i śmiał się z dziewczynami, kiedy był zestresowany ich spotkaniem albo zbierał się na odwagę aby zagadać. Stara się zrozumieć zachowanie Louisa jak najbardziej, chociaż nie zawsze jest to łatwe. Czasem zauważa spojrzenie Jasmine, która zwyczajnie się martwi, ponieważ szatyn przyszedł, śmiał się z nimi, a teraz leży na kanapie obok Harry'ego, wgapia się pustym wzrokiem w telewizor a jego policzki są mokre od łez. Po prostu leży i płacze, ale nikt nie komentuje tego niepotrzebnie. Nikt z domowników nigdy nie stracił rodzica, więc nie potrafią sobie wyobrazić tej straty.
-Twój chłopak przyjdzie tu za jakieś dziesięć minut, a Ty dalej nie jesteś gotowy - zauważa Vic, stoją w przejściu do łazienki. Harry zajmuje miejsce przed lustrem i stara się jakoś sensownie ułożyć włosy, ponieważ nie chce wyjść na całkowitego fajtłape przed rodziną i bliskimi Louisa. Jest jedynie w bokserkach i skarpetkach.
-Nie jesteśmy razem - wzdycha i odpycha się od zlewu, aby wyjść z pomieszczenia, po drodze szturchając Vic.
-Jeszcze - prycha, nie reagując na jego zachowanie.
Jest to również sprawa, której nie poruszają od dłuższego czasu. Jest czwartek rano, co sprawia, że prawie cały tydzień po prostu byli. Harry nie czuł potrzeby nakładania temu nazwy, było dobrze tak, jak było. Poza tym, nie wyobrażał sobie teraz zaczynać tak ważnego tematu. Ani najlepiej przez najbliższe dni. Ewentualnie tygodnie.
Życie Harry'ego jednak nigdy nie przybrało najlepszych obrotów, przynajmniej nie wtedy, kiedy najbardziej potrzebował spokoju czy szczęścia. Dlatego nie zdziwił się jakoś specjalnie, kiedy w salonie powstała migocząca iskierkami dziura. Sam przez taką wielokrotnie przechodził, Jasmine i Victoria, lecz nikt z nich teraz nie czarował, aby ta powstała w ich podłodze. Zaskoczenie pojawiło się dopiero wtedy, kiedy Gia pojawiła się przed nimi. Była ubrana w szaty typowe dla Otylińskiej wróżki o wyższym stanowisku. Gia nigdy ich nie zakładała.
-Harry - odzywa się jako pierwsza, widząc zdziwienie przyjaciół. Możliwe, że Vic zamiera w przejściu, a Jasmine która wcześniej siedziała cicho przed telewizorem o mały włos nie spada z kanapy. -Tak, tak, wiem, jestem z cholerę dziwna, znikam z błahych powodów i w ogóle, ale nie patrzcie tak na mnie. To przerażające - macha ręką, na koniec robiąc grymas, gdyby to, że wróciła, było całkiem bez znaczenia. -I czemu jesteś do cholery w samych gaciach? Myślałam, że będziesz już przynajmniej ogarnięty - zauważa zdziwiona i pstryka palcami, aż dziura w podłodze nie znika.
Panuje cisza, którą każdy obawia się przerwać. Gia wygląda na niewzruszoną, Harry na szczerze zdziwiony tak nagłym wyskokiem przyjaciółki, a Vic i Jasmine boją się przez chwilę o własne zdrowie, dlatego zostawiają ich samych w salonie, rzucając naprawdę ciche "zostawimy was". Brunet nie ma czasu ich błagać, aby zostały, ponieważ sam boi się, lecz nie o swoje zdrowie. Jest zły, że Gia tak po prostu ich zostawiła, a teraz tak po prostu się zjawia, jakby nic się nie stało.
-Po co wróciłaś? - mówi w końcu, wkładając najwięcej wysiłku w to, aby brzmiało to obojętnie. Nie wychodzi mu to, bądź Gia znowu sprawdza jego odczucia, czego tak strasznie nienawidzi.
-Twoja mama chciała, abyś zjawił się w pałacu - odpowiada krótko, skanując go wzrokiem i czekając na jakąkolwiek reakcję.
-Od kiedy jesteś tak blisko z moją matką? I czego on chce? Nie mogę dzisiaj.
-To ona Cię wzywa, nie ja, więc nie mam pojęcia, czego może chcieć - usprawiedliwia się dziewczyna, nie odpowiadając jednak na pierwsze pytanie. -Jesteś księciem, musisz się tam zjawić, to poważne.
-Przed chwilą mówiłaś, że nie wiesz, o co może chodzić - mówi podejrzliwie, niewiele rozumiejąc. -To i tak nie ma najmniejszego znaczenia, już powiedziałem, że nie mogę. Tak samo jak ty nie możesz znikać i pojawiać się, kiedy tylko tego zechcesz.
-Mogę i to robię, jak widać - zapewnia bez wzruszenia - albo idziesz ze mną, albo już nigdy nie wejdziesz do Otylionu.
-Gia, dobrze wiem, że nie możesz zamknąć portalu przede mną - prycha, jakby usłyszał żart.
-Ja nie, chyba, że Twoja matka, której słowa cytuję.
-Nie rozumiesz, wy nie rozumiecie, nie mogę zostawić Louisa. On mnie potrzebuje.
Jego mama była w stanie posunąć się do czynności, które Gia mu dosyć ostro… przekazała. Tyle, że co mogło być na tyle ważne, aby postąpić aż tak? Nie mógł teraz wyjść, ponieważ Louis zjawi się tutaj lada moment i będzie go potrzebował. Ktoś w końcu cieszy się, że jest w jego życiu, ktoś czuje w nim stuprocentowe wsparcie i Harry może je okazać całym swoim sercem. Czuje, że jego serce bije dla kogoś, że bije dla Louisa, który stał się dla niego tak strasznie ważny. Czuje kłucie w oczach, tak bardzo nie chce płakać, ale stoi przed decyzją, która może wiele wnieść do jego życia. Jego mama, królowa Otylionu, właśnie go potrzebuje. To nie zdarzało się nigdy, a on był w Zielonym Pałacu może pięć razy przez całe swoje życie. Anne nie może wzywać go z byle powodu.
Podnosi wzrok na kwiaty, które przygotowała Jasmine w kwiaciarni gdzie pracuje. Są wiecznie żywe dzięki jej magii, więc nigdy nie zwiędną. Są dla Jay, kobiety, która tyle walczyła dla swoich dzieci. Louis opowiadał, jak niesamowita była jego mama. Nigdy jej nie widział, ale potrafił domyślić się, jak piękną osobą była i jak wiele optymizmu za sobą niosła.
Idzie się ubrać.
CZYTASZ
For a piece of happiness | Larry
FanfictionMagia istnieje naprawdę i jest niesamowita, niemal tak samo piękna, jak radość i szczęście u człowieka. Harry dostrzega błyszczące oczy u osób pełnych pozytywnych emocji. Kocha widok tego, kocha to słyszeć i czuć. Kocha też osoby smutne, ponieważ mo...