29

145 17 5
                                    

W weekend kiedy Louis poznaje siostrę Harry'ego i jej męża, wcześniej poznając Bellę, którzy właściwie są jedyną już rodziną chłopaka stąd, stawia pewien warunek. Może chodzi tutaj o to, że nie chce, aby brunet ograniczał się tylko do nich, może ma dosyć pytań Lottie o jego chłopaka i komentarzy taty, typu "dajcie mu spokój, przecież widać, że to poważne", a może ostatecznie i tak chodzi o to, że sam chce przedstawić swojego ukochanego rodzinie.

Wychodzi z tą inicjatywą po odjeździe Gemmy i Michała, kiedy zmęczeni po jeździe z hotelu odbierają małą i jadą do domu. On zbiera się do wyjścia, ponieważ musi wrócić, przespać się i rano odwozi swoje siostry na zajęcia, na które zapisały się wraz z pierwszym tygodniem wakacji. On jednak nie ma tego czasu wolnego, ponieważ zniknął już dobrych parę lat temu, więc czeka go kolejny tydzień pracy na zmywaku. Gdzieś z tyłu głowy ma chociaż nadzieję, że po wystarczająco długim czasie awansuje na kelnera. 

Na początku Harry'ego nie co szokuje propozycja. Są w oficjalnym związku od piątku, co jednak nie ma znaczenia w porównaniu z tym, jak długo czują do siebie coś więcej. Dlatego, mimo presji którą zaczyna odczuwać już wtedy, zgadza się. 

I właśnie dlatego, jakimś chorym sposobem mimo swojego strachu i niechęci, Louisowi udało mu się go zaciągnąć do samochodu po tygodniu. Szatyn już dawno zaparkował na dobrze znanym osiedlu i czeka, aż Styles wystarczająco zbierze się do kupy, aby wysiąść z samochodu. 

-Hazz, pokochają Cię - zapewnia go, sięgając do jego dłoni na udach i pocierając je w geście zapewnienia. 

-Nie wiesz tego.

-Ależ wiem. Znając swoje uczucia do Ciebie, oni nie mogą Cię nie polubić. 

Chciałbym

-Przestań - ostrzega go, ponieważ oczywistym jest, że słyszał. -Dalej, wysiadamy. Będzie dobrze, Harry, przecież Cię nie zjedzą. 

Może to byłoby lepsze? 

-Harry - powtarza tym samym tonem. 

Oh no już. 

Wysiadają w ciszy i w takiej samej zmierzają ku schodom, po których minięciu czekają ich drzwi. Ponieważ Louis mieszka w domu rodzinnym, nie trudzą się z pukaniem. Otwiera drzwi i wpuszcza pierwszego chłopaka, który z niepewnością robi krok w przód. Harry chciałby być teraz tak dobrze nastawiony jak był Tomlinson, kiedy zajmowali się Bellą tydzień temu. Szatyn za to czuje się teraz jak nastolatek, którym był kilka lat temu i przyprowadził do domu pierwszą sympatię. 

-Jesteśmy! - krzyczy, słysząc hałas dobiegający z kuchni. Po chwili w korytarzu pojawia się dziewczyna, jest ładna, ma duże oczy i jasne włosy, które przyciągają uwagę. Louis kiedyś wspominał Harry'emu, że Lottie lubi je farbować. 

-Cześć! Jeju, dobrze Cię w końcu poznać, Harry - odzywa się i podchodzi do bruneta bez ostrzeżenia, aby rzucić mu się na szyję. -Louis miał rację, jesteś ciacho. 

-Lottie - ton Louisa przypomina ten sam, którym upominał chwilę temu swojego chłopaka, lecz teraz jest on syczący i przez zęby. 

-Ja Ciebie też, Louis - odpowiada mu jedynie siostra i odsuwa się od Harry'ego, któremu ledwo udało się oddać uścisk. -Cieszę się, że jesteś, wiesz? Ten stary dziad odżył, spotykając Cię, a w domu nie było już głośno od dawna. 

Kiedy Harry w końcu zdobywa głos i dziękuje dziewczynie za miłe słowa, zdejmują swoje buty i idą do kuchni. W środku panuje istny cyrk. Wszystkie siostry Louisa krążą od szafki do szafki, ogarniając to, co starały się na dzisiaj przygotować. Chłopak ich brata miał z nimi zjeść kolację i postanowiły same zająć się posiłkiem. Jednak kiedy dwójka mężczyzn z Lottie na przodzie przekracza próg pomieszczenia, garnki i nic innego nie jest bardziej ważne niż ich nowy gość. Przedstawiają się Harry'emu, bardzo podekscytowane, oraz szybko zagadują wracając do gotowania. Louis wzrusza ramionami, kiedy brunet w myślach pyta czy tak jest zawsze? 

Do pomieszczenia trafia również Mark, tata Louisa, zaciekawiony nagłym hałasem. Przedstawia się chłopakowi z uśmiechem, a kiedy Harry dziękuje mu za gościnę, zapewnia, że nie jest to żaden problem. Na ogół cała rodzina wydaje się miła i w porządku, prawie nie widać po nich, że są w żałobie albo z nią walczą. Louis, gdyby umiał mówić w myślach Harry'ego tak jak on, zapewniłby, że to dzięki niemu. 

W końcu Fizzy oznajmia, że skończyły, i zagania Louisa do pomocy przy rozłożeniu stołu. Harry również jest chętny do pomocy dlatego już po chwili wszyscy chodzą i rozkładają co trzeba przy stole. Jedno miejsce pozostaje puste, to samo, w którego miejsce co jakiś czas zerka zrezygnowany Mark. I chociaż najstarszy z towarzystwa stara się utrzymać na twarzy szczery uśmiech, Harry z łatwością odgaduje jego odczucie. Podchodzi do niego powoli, nie chcąc go przestraszyć, kiedy ma już wolne obie ręce. 

-Jak się Pan czuje? 

Na początku mężczyzna zdaje się zdezorientowany nagłym pytaniem. Oboje nie zdają sobie sprawy z tego, że są obserwowani z drugiego końca kuchni. Mark wzrusza głową. 

-Wiesz, chyba jestem na tym głupim etapie, gdzie nie wiem, co czuje - wzdycha cicho, tak, aby tylko brunet go usłyszał. Harry patrzy na niego ze spokojem i współczuciem, lecz stara się go jakoś podnieść na duchu samą obecnością. -Poza tym, żaden Pan, Harry. Jesteś już prawie w rodzinie, wiem i widzę to, jak wiele dla siebie znaczycie już po tych parunastu minutach, kiedy tu jesteś. 

Harry rumieni się delikatnie, lecz tak, kiwa głową na potwierdzenie. 

-Jest niesamowity - przyznaje - i nie potrafię opisać tego, jak ważny dla mnie. 

-Ty dla niego również, Harry. Jay byłaby z niego dumna. 

Przez kilka sekund panuje cisza, aż w końcu Styles znowu się nie odzywa, po raz ostatni, zanim odejdzie aby usiąść przy stole. Odwraca się w stronę Marka w pewnym uśmiechem. 

-Jest z niego dumna. Z was wszystkich. 

Kolacja przebiega naprawdę miło. Harry pierwszy raz czuje tą rodzinną atmosferę, kiedy po skończonym posiłku przesiadają się do salonu. Fizzy postanowiła pochwalić się swoją kolekcją płyt, którą pomagała jej zbierać właśnie mama. Włącza pierwszą lepszą, która jest zlepkiem paru piosenek. Harry szybko odgaduje, że nie jest to płyta z przypadku. Mieszczą się nie niej utwory które kobieta musiała kojarzyć ze swoją rodziną bądź przeżyciami, ponieważ składanka piosenek właśnie o tym jest. Podczas jednej, wolnej melodii, Mark podnosi się przecierając oczy i prosi Fizzy do tańca. Lottie wymienia się z siostrą co jakiś czas, wirując również w kółku z bliźniaczkami, które tak samo jak nowy gość, rozumieją. Louis również podnosi się i wyciąga dłoń w stronę swojego chłopaka. Na początku nie rozumie, ale kiedy w końcu chwyta za dłoń szatyna i pozwala się pociągnąć na środek salonu, tańczą razem, przytuleni i blisko siebie, a ta chwila zapisuje się jako jedno z najpiękniejszych wspomnień.

-Moi rodzice tańczyli do tej piosenki na ślubie - szepcze do ucha Harry'ego Louis, nie przerywając kontaktu ich ciał, dłoni, a z czasem i ust. 

For a piece of happiness | LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz