42. William?

4.1K 56 6
                                    

Jedno było proste. Wypadek i ciężki stan Lucy był spowodowany przeze mnie.

To moja wina.

Dobre trzydzieści minut siedziałam w sali Lucy przy jej łóżku na którym leżała nieprzytomna. Miała rękę w gipsie wiele zadrapań na nogach odsłoniętych przez krótkie spodenki od piżamy, rękach czy twarzy. Mało tego na jej skroni znajdował się dość spory plaster świadczący o tym, że właśnie tam zszywano jej ranę. Przez ten cały czas płakałam. Wylewałam z siebie litry łez obwiniając siebie. Cały czas trzymałam delikatną dłoń blondynki.

Do sali weszła pielęgniarka która podeszła do aparatury by ją sprawdzić. Nie chcąc jej przeszkadzać postanowiłam wyjść i kupić w kafeterii jakąś kawę, by chociaż poprawić swój stan fizyczny. Wyszłam na o dziwo pusty korytarz. Swoim tempem skierowałam się ku windzie, słysząc cały czas czyjeś krzyki, kłótnie czy odgłosy kółek wózków szpitalnych, na których przemieszczali się pacjenci.

Zjechałam windą na parter gdzie znajdowała się między innymi recepcja, gabinety lekarzy, kafeteria oraz nieliczne sale przez co było tu najgłośniej. Weszłam do dosyć wielkiego pomieszczenia i podeszłam do lady, za którą stała niska kobieta o blond włosach.

- Poproszę jedną czarną kawę, najlepiej w kubeczku plastikowym. - posłałam jej słaby proszący uśmiech na co skinęła idąc w kierunku jednego z blatów, na którym stał ekspres do kawy. Chciałam szybko wziąć kubek z napojem i wrócić do sali.

Kilka chwil później kobieta zawołała mnie do lady wręczając gorącą ciecz w plastikowym kubeczku z pokrywką. Wyłożyłam w jej kierunku banknot dziesięciodolarowy nie chcąc reszty od kobiety. Miałam tylko to co znajdowało się za etui mojego telefonu a ja sama nie miałam głowy do zabawy w wymaganie od kobiety reszty.

Wróciłam windą na piętro, na którym znajdowała się sala Lucy. Szłam z spuszczoną głową od czasu do czasu popijając swoją kawę, jednak gdy zbliżałam się do sali do moich uszu napłynęły głosy. Uniosłam głowę w kierunku dobiegających głosów. Jak się okazało przed salą mojej kuzynki siedzieli moi rodzice wraz z rodzicami blondynki, wujkiem Chrisem oraz Loganem, który niemalże od razu podniósł na mnie swój wzrok. Po dłuższym przysłuchaniu się można było stwierdzić, iż wszyscy kłócili się a szczególnie ciotka z wujkiem Chrisem i moim ojcem.

- To właśnie przez was moja córką tu leży. - krzyknęła w stronę siedzących mężczyzn na krzesełkach. Moja matka za wszelką cenę chciała uspokoić swoją siostrę, lecz było to na darmo. Kobieta tak bardzo się rozwściekła, że nie potrafiła się uspokoić.

- Layla uspokój się, to nie jest nasza wina. Nadal szukamy sprawcy tego wypadku i śledzenia Mii. - zwróci się ku mnie a niemal wszystkie spojrzenia zostały przeniesione na mnie. Musiałam wyglądać okropnie. Czułam się jak wrak człowieka i zapewne tak wyglądałam. Po makijażu zapewne nie było śladu po tak dużej ilości łez, włosy związałam w luźnego koka jakąś gumką którą znalazłam w kieszeni kurtki.

- Śledzenie Mii? - zapytała śmiejąc się kpiąco. - To ona jest temu winna, nie powinniśmy tu przyjeżdżać. To przez nią mieliśmy wypadek a Lucy teraz leży tam w śpiączce. - wygarnęła wszystko, cały czas patrząc w moje piwno-zielone tęczówki. W moim ciele wybuchła niekontrolowana złość ale i również smutek. Kilka chwil stałam w ciszy a gdy Logan chciał już coś powiedzieć od razu mu przegrałam.

- To przeze mnie tak? To coś nigdy nie miało wspólnego nic ze mną. - pokazałam na ojca i wujka Chrisa nawiązując do rodzinnej mafii. - Od kilku miesięcy przechodzę wszystko począwszy od śledzenia, kończąc na zamachach, w których już miałam być dwukrotne martwa. Cholernie żałuję tego, że nie zatrzymałam Lucy aby została w domu. Ale nic innego ze mną wspólnego to nie ma. Więc nie masz prawa oczerniać mnie, że jej wypadek był spowodowany przez mnie bo to właśnie ja przechodzę ten cały syf od około pół roku. - skończyłam swój wywód ledwo powstrzymując szklanki w oczach. Z pełnym opanowaniem zwróciłam się ku białej płycie i ignorując wszelkie spojrzenia w swoją stronę weszłam do już pustej sali i zamknęłam za sobą drzwi. Z ciężkim westchnięciem usiadłam na krzesełku obok łóżka, stawiając swoją kawę na szafce obok łóżka. Ukrywam twarz w dłoniach zaczynając płakać. To było za dużo, wszystko wyniszczało mnie fizycznie jaki i psychicznie. Chwilę tak siedziałam wylewając mililitry łez gdy nagle poczułam uścisk na swoich barkach. Szybko odskoczyłam jak poparzona patrząc kto stał za mną. Jak się okazało stał tam Logan z spokojnym wyrazem twarzy. Odetchnęłam z ulgą znów zwieszając głowę.

Ze mną jesteś bezpiecznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz