Rozdział 16

1K 41 8
                                    

Ubrałam kostium I wyszłam przez okno. Muszę przyznać widok jest piękny.

Skakałam po dachach aż doszłam do tego na którym spotykamy się z Spider-Manem. Przysiadłam i zaczęłam wpatrywać się w widok.

Siedziałam tak przez jakieś pół godziny. Rozmyślałam nad tym co się stało. Cholera czemu Spider-Man mnie wydał.

Nagle usłyszałam, że ktoś siada obok mnie. Nie no gorzej być nie mogło.

-Hej... Co ty taka smutna- powiedział nastolatek
-Powinieneś wiedzieć- odparłam arogancko wstałam I popatrzyłam się na chłopaka. -Jak mogłeś?
-Ale o co chodzi?- powiedział najwyraźniej zdziwiony
-Wydałeś mnie Starkowi idioto- miałam ochotę zdjąć mu tę maskę i powiedzieć mu wszystko prosto w twarz patrząc w jego oczy, nie ważne jakiego są koloru. Nie wiem co mnie powstrzymało

Perspektywa Petera

Kur*a zabolało bo nie zdawałem sobie sprawy mówiąc to wszystko Starkowi. Zapadła chwilowa cisza stałem na dachu ogromnego budynku wpatrując się w jej twarz. Była zakryta czarną maską oraz kapturem.

-J-j-ja...-cholera Parker nie jąkając się teraz- przepraszam- wkońcu udało mi się wykrztusić

Dziewczyna powoli zaczęła odchodzić w stronę zachodzącego słońca. Wciąż się na nią patrzyłem mimo tego, że nastolatka zaczęła wpatrywać się w przestrzeń.

-Wiesz, że to przepraszam nic nie zmieni- próbowała ukryć to, że jej głos się załamuje. Czułem, że bardzo ją zraniłem ale nie wiedziałem czemu odczuwa aż taka złość. Przecież o jej tożsamości dowiedział się tylko losowy mężczyzna który I tak nikomu nic nie zdradzi.

Dziewczyna wypowiadając tamte słowa przeskoczyłam zwinnie na inny budynek. Najwyraźniej zmieżała do swojego domu.

Usiadłem na brzegu dachu i zacząłem wpatrywać się w pomarańczowo-niebieskie niebo.

Energicznie wstałem.

-Cholera!- krzyknąłem. Byłem na siebie wkurzony jak nigdy do tąd.

Perspektywa Rose

Wracałam po spotkaniu z pająkiem. Kurna było mi w chuj przykro po tym co się stało. Przynajmniej przeprosił.

Wskoczyłam do pokoju przez okno I wyjądowałam w dosyć fajnej pozie. Kurde ale że mnie pozerka. Jak Natasha.

-Dowiem się gdzie byłaś?!- usłyszałam pełen pretensji głos. Cholera on był ostatnią osobą którą chciałam spotkać. Tak zwany Tony Stark.

-Nie twój interes- powiedziałam chamsko zdejmując maskę i rzucając ją na podłogę. Mężczyzna stał przy moich drzwiach więc wyminęłam go wychodząc na korytarz 
-Jak to nie mój interes?! Jestem twoim ojcem i powinienem wiedzieć gdzie się wymykasz- krzykną za mną
-To faktyczne super z ciebie ojciec, zajebiście o mnie dbasz!- odkrzyknęłam

Weszłam do windy po moim policzku spłynęła łza. Szybko ją otarłam i spojrzałam w lustro. Nie wyglądałam jakbym miała zaraz totalnie się popłakać. Heh na szczęście.

Wysiadła z windy I udałam się do mojej ulubionej sali treningowej. Miałam na sobie mój strój bo nie chciało mi się przebierać, a poza tym masakrycznie pokłóciłam się z Tonym więc to i tak nie miało by sensu.

Po 20 minutach ćwiczeń zdałam sobie sprawę, że nie wzięłam wody.

Szybko weszłam do windy, gdy dojechałam na odpowiednie piętro usłyszałam jak ktoś się kłóci.

Wysiadając zauważyłam w salonie avengersów wraz z Pepper. Kłócili się najwyraźniej z mojego powodu bo gdyby mnie zauważyli zapewne by przestali.

-Kurna możecie zamknąć się chociaż na 2 sekundy!-krzyknęłam

Kilka par oczu patrzyło właśnie w moją stronę z niedowierzaniem. Tym czasem ja jak gdyby nigdy nic weszłam do kuchni i wyjęłam sobie z szafki butelkę wody. W tym momencie do wyspy kuchennej podszedł oczywiście nie kto inny jak Tony Stark.

-Możemy pogadać?-zapytał spokojnie
-Niby o czym chcesz gadać?
-Posłuchaj ja wiem, że nie mówimy sobie wszystkiego, ale jesteśmy rodziną i powinniśmy sobie ufać

W tym momencie coś we mnie pękłą i poprostu go przytuiłam

Cześć wiem, że dawno nie było rozdziałów postaram się wstawiać częściej. Kolej prawdopodobnie w weekend

Córka starkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz