Rozdział 25

828 46 15
                                    

Weszłam do pokoju i zaczęłam szukać stroju sportowego. Wyjęłam z szafy t-shirt i dresy, a na koniec dodałam jeszcze czarne adidasy. Szczerze treningi ze Stevem zazwyczaj są długie i męczące, ale właściwie to w nich lubię.

Wyszłam z wieżowca, Rogersa nadal nie było. Normalnie zapewne bym gdzieś usiadła, ale palant wymyślił, że będziemy biegać akurat zaraz po deszczu gdy wszystko jest mokre.

Wpatrywałam się w mokrą ulicę, gdzie akurat był korek. Ludzie jak zwykle jeździli o tej porze do pracy, a ja wciąż czekałam na blondyna. To wcale nie tak, że byłam 20 minut przed czasem.

W pewnym momencie usłyszałam jak drzwi do wieżowca się otwierają i obracając się zobaczyłam Rogersa.

-Proszę, proszę ktoś tu jest przed czasem-zaśmiałam się mężczyzna

-Zamknij się Mrożonko, bo to naprawdę idiotyczny pomysł by biegać zaraz po deszczu, gdy jeszcze wszystko jest mokre-powiedziałam dosyć podirytowana na co ten tylko westchnął i wskazał ręką kierunek biegu

Ruszyliśmy między wieżowcami w stronę parku.

-Błagam cię Steve tylko nie do parku, tam będzie błoto-krzyknęłam do mężczyzny który jak zwykle był kilometr przedemną. Na te słowa odwrócił się i spojrzał na mnie z pogardą.

–A więc w takim razie gdzie wielka Rose Stark proponuję biec?-powiedział kilka sekund po podbiegnięciu do mnie.

–Zakupy–odparłam z chytrym uśmiechem na twarzy

–No chyba w snach. Po za tym gdzie ja ci znajdę galerię handlową otwartą o 8:15.

–W dupie–powiedziałam odwracając się i ruszając w stronę KFC.

–Młoda słownictwo!–krzykną za mną

Ehh idiotyzm.

Weszłam do budynku I Podeszłam do lady.

–Co podać?–zapytała kobieta
–Kubełek
–Classic?
–Tak, tak

Po paru minutach odebrałam jedzenie i usiadłam przy stoliku, z którego był widok na park. Budynek był piętrowy więc spokojnie mogłam obserwować Steva biegającego do około fontanny.
Ehh, że jemu się chce. No nie powiem szczerze podziwiam. Normalnie chętnie bym pobiegała, ale jakoś dzisiaj wolę posiedzieć i pojeść fast food.

Po 30 minutach Wyszłam z lokalu. Wyjęłam telefon i weszłam w wiadomości.

do Mrożonka

Wracam do avengers tower

od Mrożonka

Okej

Ruszyłam biegiem w stronę wieżowca i już po chwili byłam w środku. No kto by pomyślał, że bieganie ze Steve może być takie wspaniałe. Chyba jednak będę chodzić częściej. Cholera przydało by się w najbliższym czasie pójść do szkoły. Totalnie straciłam poczucie czasu przez to siedzenie w domu. Jest sobota, a może jednak środa. Chuj wie, na pewno nie jest poniedziałek, był przedwczoraj, nie a może jednak trzy dni temu.

–Kurwa–mruknęłam. Wygląda na to, że jednak mam sklerozę.

Minęło kilka dnie, szczerze nie wiem ile, ale wiem, że dzisiaj jest środa. Będę szła do szkoły pierwszy raz od dramy Kiedy wszyscy dowiedzieli się, że jestem córką Iron Mana.

Wybiegłam z wieżowca pod którym stał czarny samochód, a wnim czekał Happy. Zadzwoniłam wczoraj po Hogana, by następnego dnia zawiózł mnie do szkoły.

–Cześć, jak tam?–powiedział Kiedy wsiadłam do samochodu
–Hej, jest okej...–skłamałam, nie kurwa nie jest okej, wszystko jest spierdolone. Wszystko się zjebało gdy mama umarła. Kurwa czemu nie umiem powiedzieć tego co myślę.

Odrazu Kiedy dojechaliśmy wybiegłam z samochodu było już jakieś 15 minut po dzwonku.

Biegłam korytarzem w stronę sali w której moja klasa akurat miała matematykę.

–Przepraszam za spóźnienie–powiedziałam wchodząc do sali i ruszając w stronę wolnej ławki na tyłach klasy

–Jak tam tatuś?–palną po cichu Flash na co ja udałam, że nie słyszę i przewróciłam oczami

Usiadłam na krześle i wyjęłam zeszyt wraz z długopisem.

–Kurwa–powiedziałam pod nosem tak by nikt nie usłyszał–wypisał się

Zaczęłam się rozglądać po klasie zastanawiając się kto był by tak miły i pożyczył coś do pisania.

–Betty masz długopis?–wyszeptałam do dziewczyny siedzącej przedemną

–Nie, ale spytaj Neda. Ona zawsze ma zapas

–Ned–syknęłam do chłopaka który akurat siedział w ławce obok wraz z Peterem–Ned

–Tak?

–Masz długopis?

Chłopak schylił się do plecaka i wyją z niego czarny jak słoma długopis, a następnie rzucił go do mnie.

–Dzięki–mruknęłam–oddam ci po lekcjach

Otworzyłam zeszyt i popatrzyłam na tablice. Japier nie nosz kurna co to wogóle jest. Wzięłam długipis i zaczęłam przepisywać te wszystkie dziwne cyferki. Przez to, że nie było mnie długi okres czasu miałam w chuj dużo zaległość. W tym dwie kartkówki z chemii. Chemia to akurat to czego nie rozumiem, nawet ta pomiędzy ludźmi jest nie logiczna.

Niecałe pół godziny później zadzwonił dzwonek i to był moment kiedy wiedziałam, że będzie to droga przez mękę. Wrzuciłam rzeczy do plecaka i odrazu Podeszłam do MJ.

–Błagam Stara pomocy, mam przejebane. Wszyscy wiedzą prawda?

–Nie oglądasz telewizji? Rose jesteś ostatnio głównym tematem w wiadomościach.

–Kurwa, dobra MJ idziesz ze mną. Potrzebuję wsparcia psychicznego.

Gdy wyszłam na korytarz odrazu dużo osób zaczęło coś szeptać między sobą. Zobaczyłam Flasha który akurat zmieżał w moją stronę.

–A więc Rosie... Czemu nas okłamywałaś?–zapytała chłopak

Te słowa odrazu sprawiły, że oczy wszystkich przekierowały się na mnie. Co miałam zrobić powiedzieć, że nie wiedziałam kto jest moim ojcem. Kurwa

–Nie twoja sprawa–warknęłam

Chciałam podejść do szafki by wyjąć podręczniki, jednak Flas postanowił zagrodzić mi drogę.

–Nigdzie nie przejdziesz, póki nie odpowiesz na moje pytanie–powiedział wyzywająco

–Mówiłam nie twoja sprawa, a teraz suwaj dupe, bo chcę przejść.

–Jak powiesz prawdę to się przesunę–odparł z chamskim uśmiechem na twarzy

–Flash osduń się do cholery!

–He, he. NIE

To był moment w którym już naprawdę nie wytrzymałam i popchnęłam chłopaka. Problem był w tym, że poleciał on prosto na panią od matematyki, która wywracając się rozbiła sobie głowę.

–Japierdole–mruknęłam

–Stara masz przejebane–szepnęła mi MJ  do ucha

–Oj wiem–odparłam-–wiem

—————————————

Ponad 900 słów mam nadzieję, że się podoba.

PS. Gwiazdki bardzo motywują

Córka starkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz