Rozdział 27

779 47 11
                                    

Właśnie minęła 21 a ja akurat skończyłam pakować ostatnie pudło. Oczywiście zostawiłam sobie trochę ubrań by mieć w czym chodzi dopóki się nie wyprowadzę, ale tak to jestem spakowana.

Usiadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać zaległe tematy z matematyki.

-Ehhh gówno-mruknęłam wstając z łóżka. To wcale nie tak, że dopiero na nim usiadłam, poprostu patrząc na samą okładkę tej jebanej książki robi mi się nie dobrze.

Weszłam do kuchni i zaczęłam przeglądać szafki w poszukiwaniu jakiejś dobrej kawy.

-No proszę, proszę kto to mi tu szafki przegrzebuje-usłyszałam ten jakże wspaniały głos osoby stojącej za mną.

-A tak się składa, że akurat szukałam kawy-odparłam ze sztucznym uśmiechem na twarzy-Ale niestety widzę, że Tonego Starka nie stać na inną niż rozpuszczalną, znaczy to, że muszę jak najszybciej opuścić ten budynek i udać się do Starbucksa-dodałam nadal sztucznie się uśmiechając

Szybkim krokiem wyminęłam tatę, a właściwie raczej próbowałam to zrobić bo on zdążył złapać mnie za ramię.

-Hola, hola najpierw powiesz mi co stało się w szkole

-He, he, he...NIE

-W takim razie miłego siedzenia w domu-odparł z dużym uśmiechem na twarzy

-No to chociaż Kup mi kawę-burknęłam

-A o tym to możesz pomarzyć.

-Mogę ale nie muszę-powiedziałam idąc w stronę windy, a następnie nacisnęłam przycisk. Weszłam do puszki I pomachałam Tonemu, na co ten tylko przewrócił oczami i odwrócił się w stronę wyspy kuchennej.

Minęło jakieś pół godziny, a ja znowu wchodziłam do windy tylko, że tym razem z karmelowym frappuccino w ręce.

-Siema-krzyknęłam wchodząc do salonu I widząc Clinta wraz z Thorem grających na play station w salonie. Jeżeli chodzi o kolesia z Asgardu to jest to typowe, jednak po Hawkeyeu bym się tego nie spodziewała.

-Cześć młoda!-odkrzykną Barton

-No Ej ale żeby sobie kupić a nam już nie-oburzył się syn Odyna

-No cóż, takie życie-odparłam siadając pomiędzy nimi na kanapie-Thor od kiedy ty grasz w Minecrafta?

-Od dziś

-Aha-mruknęłam

-Kurwa Barton zostaw mój domek bo piorunem oberwiesz!!!–wydarł się blondyn

-Dobrze, dobrze ale nie tak emocjonalnie.

-Eh do dupy ta wasza gra-burknąłem i ruszyłam w stronę swojego pokoju

-Rose!-krzykną za mną Clint

-Ta?

-Tony Mówił by Ci powiedzieć, że jak wrócisz to czeka na ciebie w biurze.

Szczerze dziwne, że w biurze a nie w warsztacie, bo w końcu to tam głównie spędza czas. Wydaje mi się, że ma to biuro tylko po ty by obgadywać jakieś sprawy z Fiurym i Rossem oraz po to by móc mnie opierdalać.

Poraz kolejny weszłam do windy nacisnęłam przycisk, wysiadłam o I teraz czynności której jeszcze chyba dziś nie robiłam, zapukałam do drzwi.

-Wejdź-usłyszałam z wewnątrz głos mojego taty

–Proszę możesz zacząć mnie opieprzać–powiedziałam po wejściu do pomieszczenia.

–Co... To znaczy ja nie... Chodzi o to, że jutro pod wieczór leci przed ostatni odrzutowiec z rzeczami i chciem wiedzieć czy się już spakowałaś.

–A, tak, tak jestem spakowana–No nie powiem bardzo ulżyło mi na jego słowa

–Dobra Siadaj bo chcę zacząć cię opieprzać–powiedział z uśmiechem na twarzy

–Kurwa–mruknęłam

–Powiem Ci tak Rose Stark, szczerze nie wiem czego chciał odemnie ten dziadek ale powiedz mu proszę by już nigdy nie dzwonił na tamten numer, o I dodaj jeszcze, że bardzo serdecznie nie pozdrawiam–Mówił to najwyraźniej będąc z siebie bardzo zadowolonym, że w ogóle wpadł na taki pomysł

–Dobra, powiem. To wszystko?

–Tak, chyba tak.

————————

Prawie 600 słów

No i powiem wam, że nici z tych moich dłuższych rozdziałów🥲

PS. Gwiazdki bardzo motywują

Córka starkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz