Rozdział 19

1.3K 63 7
                                    

ADRIAN

Wszystko poszło nie tak. Plan był inny. Nie miała teraz dowiedzieć się kim naprawdę jestem, ale jej kochana siostrzyczka musiała wszystko zepsuć. Przez te kilka lat ograniczałem z tą rodziną kontakt. Jakoś do jej siostry byłem nastawiony sceptycznie. Już czułem, że wszystko zaczyna się układać, a teraz co? Mam na głowie Riley, która myśli że ją oszukuję. Przecież teraz tak łatwo jej się nie wytłumaczy, że jej nie oszukałem tylko po prostu pominąłem kilka kwestii. Nie mam zamiaru jednak na razie jej tego wszystkiego wyjaśniać teraz kiedy jest cała w nerwach. Wiadomo, że w nerwach mówi się różne rzeczy i później niekoniecznie tak się sądzi. Wyjaśnię jej wszystko, ale jak tylko będzie spokojna. Dom jest na tyle duży, że na spokojnie byśmy na siebie nie wpadali no chyba że jednak ja jej wejdę w drogę. Każdy czasem potrzebuję trochę spokoju od ludzi.

- Nic nawet nie mów.

Już wiadomo po tych słowach, że Riley jest złą i nie trzeba być w tych sprawach ekspertem żeby to wiedzieć.

- Nie chcę z tobą teraz rozmawiać.

- Naprawdę się obraziłaś?

- W tym momencie nie ufam swojej samokontroli. Najlepiej będzie jeśli nie będziemy teraz sobie wchodzić w drogę.

- Jeśli właśnie tego pragniesz, ale nawet nie myśl że opuścisz ten dom. Zostaniesz tutaj. Jest ogromny, więc na pewno nie będziemy na siebie wpadać.

- Równie dobrze mogę przenieść się do rodziców.

Wiedziałem, że jak się tylko o tym dowie będzie chciała jak najszybciej uciec. Jest niepoważna. Dom jej rodziców to będzie pierwsze miejsce gdzie będzie szukał jej ten psychopata. Dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. Bez problemu dostałby się do tego domu. Nie siedzi w branży od kilku dni. Doskonale daję sobie sprawę że tak łatwo nie odpuści. Jest psychopatą i sadystą. A ona tak po prostu chce się narazić. Może być na mnie zła, obrażona, ale niech nie ryzykuję własnym bezpieczeństwem. Może i teraz byłem oschły, ale musi zrozumieć, że to nie są żarty.

***

Nie dało się nie zauważyć, że Riley ogłosiła jawny bunt. Mimo, że zapewniłem ją, że nie będziemy na siebie wpadać to i tak zamknęła się w pokoju i nawet nie zamierzała wychodzić.

- Naprawdę nie wiem co robić żeby wyszła z pokoju.

Nie wiem co sobie myślałem, żeby pytać o to Jasona. Nie miałem pojęcia jak radzić sobie z obrażoną kobietą.

- Czyli w skrócie kobieta się na ciebie obraziła, a ty nie wiesz jak sobie z tym poradzić?

Ten idiota ledwo powstrzymywał śmiech. Popełniłem błąd że mu o tym wspomniałem.

- Możesz chociaż raz być poważny?

- No przepraszam bardzo, ale to bawi. Jednak mam pomysł.

- Jaki?

- Teraz na pewno się nie dowiesz. Musisz tylko pozwolić mi ją zabrać w kilka miejsc. W jakimś stopniu mi jednak jeszcze ufa. Kiedy wyjdzie gdzieś do ludzi może poczuć się bardziej pewna siebie i nie oszukujmy się nie możemy ją izolować od społeczeństwa. Niech powoli wraca do normalności.

- Co masz na myśli? Gdzie ty nigdy chcesz ją zabrać kiedy ten idiota na nią poluję?

- Będzie z nami ochrona i nie oszukujmy się jestem najlepszym ochroniarzem który może ją chronić.

- Dobra możesz ją gdzieś wyciągnąć, ale ostrożnie.

- To nie koniec. Jeszcze masz nie wydzwaniać do nas co pięć sekund.

- Skąd mam wiedzieć czy nic złego się nie będzie działo?

- Trochę cierpliwości i zaufania. Wrócimy to zobaczysz, że będzie cała i zdrowa.

- Dobra, ale pamiętaj jeśli spadnie jej chociaż włos z głowy ty za to odpowiesz. Mimo, że jesteś moim przyjacielem nie będę miał dla ciebie taryfy ulgowej.

- Wyluzuj trochę. Pomyśl. Riley odpocznie, zrelaksuję się i chociaż na chwile przestanie myśleć o tym wszystkim.

- Dobra, ale uważajcie.

To był błąd. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że Jason będzie miał gdzieś moje zdanie. Tym razem jednak dosłownie mnie ignoruję. Ile można być na mieście. Rozumiem, że miał ją wyciągnąć na miasto żeby poprawić humor, ale ile czasu już minęło. Dosłownie cały dzień ich nie ma. Po jaką cholerę mu ten telefon. Nie wiem ile razy już próbowałem się z nim skontaktować. W domu było cicho, zupełnie jakby nikogo nie było i tak mogło się wydawać, aż w końcu usłyszałem jak na podjeździe parkuję samochód. Ja tutaj martwię się czemu nie odbierają telefonu i gdzie się podziewają, a oni co? Śmieją się w najlepsze w salonie. Ze mną nie potrafi nawet normalnie porozmawiać, a jemu tak ufa i sobie z nim nawet żartuję. Byłem na tego idiotę wkurzony. Doskonale na pewno zdawał sobie sprawę co wyrabiał ze mną nie dając znaku życia.

- Miło przyjacielu, że w końcu raczyłeś się zjawić.

- Mówiłem przecież, że wychodzimy.

- Ile można było być na mieście? Wiesz co ja czułem nie wiedząc do cholery gdzie się podziewacie, a jej ojciec do mnie dzwoni z wiadomością, że cholerny psychopata się z nim kontaktował?! Jest przekonany, że Riley się tutaj ukryła. Muszę ją chronić za wszelką cenę.

- Przecież żeby dać jej pełną ochronę i poparcie u innych ona musi być...

- Wiem do cholery. Ona musi być moją żoną, żeby być w pełni bezpieczna.

- Jak ty chcesz to zrobić?

- Musi zrozumieć, że to kwestia jej bezpieczeństwa. Nikt nie chciałby stracić życia albo wracać do tego psychola.

- I co myślisz, że rzuci ci się nagle w ramiona? Ona nadal jest na ciebie zła. Może i trochę rozumie twoje pobudki, ale i tak jest zła i zraniona.

- Nie wiem jak to zrobię, ale jeszcze w tym tygodniu będziemy po ślubie. 

IluzjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz