Rozdział 17

1.4K 66 3
                                    

RILEY

- Riley?

Tak miło się spało i naprawdę słyszałam jak kto mnie woła, ale tak ciężko było mi otworzyć oczy. Czułam lekki dotyk na moich ramionach. Ktoś naprawdę chciał mnie obudzić, aż czułam lekkie potrząsanie. W końcu udało mi się otworzyć oczy, ale moja głowa wręcz błagała o jakąś tabletkę przeciwbólową. Teraz dopiero dostrzegłam kto chciał mnie obudzić. Adrian stał nade mną ze zmartwiona miną. A temu co? Tylko spałam.

- Stało się coś?

- A co miało? Tylko spałam, ale strasznie boli mnie głowa.

- Jest dosyć późno i się martwiłem dlatego próbowałem cię obudzić, ale naprawdę ciężko było cię dobudzić.

- Słyszałam cię, ale nie mogłam otworzyć oczu. Czułam się taka zmęczona.

- Wiem, że chciałabyś tego uniknąć, ale musimy sprawdzić w jakim stanie jest twoje zdrowie. Jak tylko coś zjesz pojedziemy do szpitala.

Szpital? Nie ma mowy. Nienawidzę tego zapachu, a od igieł aż mnie mdli. Nie ma opcji, że z własnej woli się tam pojawie.

- Nie ma mowy. Przecież nic mi nie jest.

- Riley... straciłaś pamięć. Specjalista musi cię zobaczyć. Do tego nie wiemy czy świństwo, które ci podawał nie uszkodziło jakiś ważnych narządów. Rozumiem, że nie chcesz tam jechać, ale nie zostawię cie nawet na moment. Będę cały czas obok.

- Musimy tam jechać?

- Tak, ale to prywatna klinika i nikt cię tam nie skrzywdzi.

- Jeśli naprawdę muszę tam jechać to czy możemy później pojechać w jedno miejsce?

- Pewnie tylko powiedz jakie.

- Do domu moich rodziców.

Dało się zauważyć, że mój pomysł nie bardzo przypadł do gustu Adrianowi. Przecież to moja rodzina i logiczne, że będę chciała ich spotkać.

- Nie wiem czy to dobry pomysł...

- Musze się z nimi spotkać.

- Zgoda, ale najpierw zejdź coś zjeść i pojedziemy, a ja w tym czasie zadzwonię do kliniki żeby byli gotowi na mój przyjazd.

No proszę kto by się spodziewał, że Adrian jest taki ugodowy. Na pierwszy rzut oka na takiego nie wygląda. Kiedy opuścił pokój dopiero zauważyłam którą mamy godzinę i rzeczywiście długo spałam. Było już po dwunastej, a ja i tak cały czas czułam się zmęczona i senna. Pamiętam chociaż, że we Włoszech pogoda zazwyczaj dopisywała dlatego zdecydowałam założyć się przewiewną sukienkę w kwieciste wzory. Była z krótkim rękawem i mimo, że sięgała mi do łydek to miała wycięcie na jednej nodze i to dość głębokie. Włosy związałam w luźnego koka, a makijaż był naprawdę delikatny. W końcu zaczęłam wyglądać jak ja.

W jadalni już czekało na mnie śniadanie, ale nigdzie nie zauważyłam Adriana. Może po prostu jest zajęty. Równie dobrze mogła na niego czekać praca. Nawet nie wiem czym on się zajmuję, ale pewnie czymś ważnym w końcu dom robi wrażenie i ma sporo ochrony. Kiedy już kończyłam śniadanie w jadalni pojawił się mój dawny ochroniarz.

- O proszę co za miła niespodzianka mnie tutaj spotkała. Jak się masz Riley?

- Domi... Jason. Jak mam w ogóle teraz do ciebie mówić?

- Jestem Jason, ale jeśli ci wygodnie jednak mówić na mnie Dominc nie widzę problemu. Trochę już się przyzwyczaiłem.

- Co ty tu właściwie robisz?

IluzjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz