Rozdział 30

1K 42 2
                                    

RILEY

Tak bardzo pragnę tylko spokoju. Chociaż jeden dzień spokoju. Czy ja tak o dużo proszę? Dopiero co straciłam dziecko dla którego Adrian chciał być ojcem. A tutaj nagle pojawia się jakaś obca kobieta i twierdzi, że mój mąż ma dziecko. Czemu do cholery mi o tym nie powiedział.

- Znasz tą kobietę?

Dopiero teraz na mnie spojrzał. Był w szoku. Ciekawe czemu. Jak ktoś ma dziecko to raczej o tym wie.

- Camila?

Oczywiście, że ją kurwa zna.

- Tęskniłeś Adrianie?

Jeszcze sobie rozmawiają jakby mnie tutaj nie było. Nie mam zamiaru stać obok i słuchać jakże miłej pogawędki.

- Adrian do cholery co to ma znaczyć?!

- Riley...

- Kto to jest i czemu się tak do ciebie zwraca?

Jeszcze jej brakowało. Nawet głos ma piskliwy, że aż moje uszy cierpiały.

- Jestem jego żoną! Nie wie co ty tutaj robisz. Nie powinno cię tutaj być!

Nagle z korytarza usłyszałam cieniutki głosik.

- Mamusiu?

Stał tam chłopiec. Mógł mieć maksymalnie cztery lata. Przecież to mógł być jego syn. Nie wiem z kim był i co robił te kilka lat temu. To dla mnie za dużo. Dopiero co straciłam dziecko, które zdążyłam pokochać, a teraz okazuję się że on już ma dziecko. Nie bolałoby tak gdyby sam mi o tym powiedział. Ruszyłam prosto do pokoju. Potrzebowałam teraz spokoju, a tutaj go w tym momencie nie miałam. Czułam jak moje serce jest złamane na pół. Nie ruszył od razu za mną tylko został z nią. Jednak po dłuższej chwili przyszedł.

- Riley...

- Nie mów nic! Teraz ja będę mówić. Znasz ją?

- To Camila. Kiedyś się przyjaźniliśmy, a potem przespaliśmy. Byłem pijany i cały czas cię szukałem.

- I dlatego nie raczyłeś mnie poinformować, że masz syna?! Tak chcesz budować zaufanie?

- Nie wiedziałem nic. Ona zniknęła z mojego życia. Dzisiaj dopiero zobaczyłem ją po latach.

- Czy to twój syn?

- Nie wiem Riley. Raz tylko się z nią przespałem, ale zawsze się zabezpieczam. Jeśli byłaby ze mną w ciąży to dlaczego mi o tym wcześniej nie powiedziała? Ja naprawdę nie wiem.

- Ja muszę to wiedzieć. Przykro mi, ale teraz potrzebuję ciszy. Zanim się nie dowiesz prawdy nie mamy o czym rozmawiać.

Może i zachowuję się jak suka, ale muszę mieć pewność. Nie będę w stanie odebrać dziecku ojca.

- Kochanie...

- Nic nie mów. Lepiej dowiedz się prawdy.

Spojrzał na mnie z takim bólem, że jeszcze gorzej się poczułam. Nie mogę inaczej. Zależy mi na nim, ale jeśli to jego dziecko to wszystko się skończy. Wyszedł tak po prostu. Musiałam znać prawdę. Nawet nie wiem kiedy łzy zaczęły płynąć mi po policzkach. Nawet nie wiedziałam do kogo się zwrócić. W tej chwili ufałam jednej osobie. Od razu wykręciłam jego numer.

- Riley?

- Jason... proszę przyjedź.

- Co się stało?

- Po prostu przyjedź. Teraz tylko tobie ufam.

Nie kłamałam. Tylko jemu teraz ufam. Chronił mnie będąc w Nowym Jorku i tutaj też. Przyjechał nawet do szpitala po pobiciu. Czułam, że jest moim przyjacielem. Nie musiałam długo czekać. Od razu kiedy zobaczył w jakim jestem stanie objął mnie.

- Kochanie co się wydarzyło?

- Adrian ma dziecko.

- Co? Jakie dziecko?

- Camila przyjechała i ogłosiła że mają syna. Boże ja to dziecko nawet widziałam. Wiesz jak to boli? Mało brakowało a ja za kilka miesięcy bym cieszyła się z dziecka.

- Byłaś w ciąży?

- Tak, ale poroniłam wtedy w szpitalu.

- Boże tak mi przykro. Nie miałem pojęcia. Ale jesteś pewna, że to jego syn?

- A niby kogo? On może ma z cztery latka. Matka raczej wie z kim spała i z kim ma dziecko.

- Cholera. Nie spodziewałem się tego. Znam Camilę, ale znikła tak nagle i zapomnieliśmy o niej.

- Nie potrafię teraz spojrzeć na Adriana.

- Czemu?

- Musze mieć pewność odnośnie jego ojcostwa. Przecież nie zabiorę temu dziecku ojca. Jeśli to jego syn to powinien się na nim skupić.

- Nie podejmuj pochopnie decyzji.

- Poczekam na test DNA.

- Jak znam Adriana to jeszcze dzisiaj będzie znał wynik.

- Więc jeszcze dzisiaj się przekonam czy moje życie to znowu jakiś pieprzony żart. A teraz proszę po prostu mnie przytul.

Nie pytał już o nic. Po prostu mnie objął, a ja dalej płakałam. To bolało.

***

Kiedy się obudziłam na dworze już się ściemniało, a ja byłam sama. Nie miałam Jasonowi za złe, że mnie zostawił. Na pewno ma własne życie, a nie siedzenie przy płaczącej żonie przyjaciela. Nagle z wielkim hukiem otworzyły się drzwi, a tam stał Adrian. Jego wygląd nie był najlepszy. Do tego z kącika ust lała się krew.

- Co ci się stało?

- Powiedzmy, że oberwałem za twoje łzy. Naprawdę nie chciałam tego.

- Miałeś dać mi spokój dopóki nie dowiesz się prawdy.

- Dlatego tutaj jestem. Użyłam swoich kontaktów i już mam wyniki.

- Jaki jest wynik?

- Jeszcze nie otworzyłem koperty. Chciałem żebyś ty to zrobiła.

Rzeczywiście kopertka była nadal zaklejona. Z sercem przy gardle powoli ja otwierałam.

Nie odnaleziono zgodności.

Więcej mnie nie interesowało. Naprawdę nie był ojcem. Tak mi wtedy ulżyło. Naprawdę mi na nim zależało i cierpiałam z myślą, że może mieć jakąś inną rodzinę.

- Riley jaki jest wynik?

- To nie twoje dziecko.

Nawet tego nie kontrolowałam. Po prostu rzuciłam mu się w ramiona.

- Widzisz kochanie mówiłem że jakby to było moje dziecko to wiedział bym o tym wcześniej. Ufaj mi czasami.

- Ufam ci, ale myśl że miałbyś inną rodzinę tak bolała.

- Już wszystko w porządku.

- Co z tą kobietą?

- Na pewno już jej nie ma w pobliżu. Musiała znać wynik testu, a wie że nie podarowałbym jej oszustwa. Chciała mnie w to wrobić. Nie istnieje dla nas. 

IluzjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz