Rozdział 27

1K 51 4
                                    

RILEY

Wszystko wydaję mi się takie ponure. Teraz dopiero dochodzi do mnie co się wydarzyło. Może i nie planowałam ciąży, ale naprawdę zdążyłam pokochać tą małą istotkę. Przecież to nie była jego wina w jaki sposób powstała. A teraz go nie ma. Nawet nie wiedziałam czy to chłopiec czy może dziewczynka. Nienawidzę tego psychopaty. Wszystko co mi się złego przytrafiło to jego wina. Nie wiem czemu się akurat na mnie uwziął. Co ja mu takiego zrobiłam? Przecież dopiero poznałam go na tej rozmowie o pracę. Nie chce nikogo widzieć, chociaż wiem że Adrian nie jest tutaj winny. Po prostu potrzebuję samotności. Ten szpital tylko bardziej mnie przygnębia. Nigdy nie lubiłam takich miejsc, ale kto lubi. Nie poprawiało mojego samopoczucia fakt, że musiałam trochę tutaj zostać. W końcu mój stan tego wymagał. Może i ból mi jeszcze dokuczał, ale po za tym czuje się dobrze. Adrian mimo moich sprzeciwów nie opuszcza mnie na krok. Widać po nim okropne zmęczenie, ale nawet nie chce słyszeć o pójściu do hotelu. Nie chce mnie nawet na krok zostawić. Chociaż tyle, że poszedł po kawę i mogłam zostać sama. Jednak nie na długo. Usłyszałam pukanie do sali. Uroki prywatnych klinik, że mam własną oddzielną salę. Naprawdę mogłam się spodziewać każdego, ale nie Jasona. Jest przyjacielem Adriana. Sama też go polubiłam. Pomógł mi, bo gdyby nie on to nie wiadomo czy dalej bym żyła. Nie musiał tutaj przyjeżdżać, a mimo to się tutaj pojawił.

- Jason?

- Co tam przyjaciółko?

- Co ty tutaj robisz?

- Naprawdę myślałaś, że nie przylecę?

- Nie musiałeś...

- Nawet nie żartuj. Gdzie się podział twój wieczny ochroniarz?

- W końcu wyszedł z tej sali. Nie rozstawał się z nią, nawet nie chciał słyszeć o powrocie do hotelu.

- Nie dziw mu się. W końcu mu zależy. Zadzwonił do mnie kiedy cię tutaj przyjęli i jeszcze nic nie wiedział. Nigdy nie słyszałem go takiego załamanego. Znam go wiele lat i jest moim najlepszym przyjacielem, ale o nikogo nigdy tak się nie martwił.

- Zależy mi na nim, ale teraz czuję że potrzebuję samotności.

- Nie zamykaj się na innych. To jest najgorsze co teraz możesz zrobić. On pewnie myśli, że go o to obwiniasz. Obiecał ci, że będziesz bezpieczna, ale nie spodziewał się że możemy mieć kreta...

Kret? Naprawdę ktoś to zrobił specjalnie? Teraz sobie o czymś przypomniałam. Czemu od razu nie powiedziałam o tym Adrianowi?

- Znaleźliście go?

- Jeszcze nie. To nie jest takie łatwe. Do tej pory myśleliśmy, że mamy wiernych ludzi.

- Zrób coś dla mnie. Musze stąd wyjść za wszelką cenę. Chyba jednak mogę wam coś powiedzieć, ale nie tutaj. Proszę zrób to dla mnie.

- O czym ty mówisz?

- Wszystko wam wyjaśnię, ale nie tutaj. Proszę załatw to. Nic mi nie jest.

Był zdziwiony i wcale mu się nie dziwię, ale teraz kiedy pamiętam wszystko układa mi się w całość. Teraz już jest dla mnie to jasne. Jason szybko wyszedł z sali. Oby mu się udało załatwić dla mnie wypis. Po chwili wpada Adrian. Jest zdezorientowany. O tak to odpowiednie słowo.

- O co tutaj chodzi?

- Po prostu muszę stąd wyjść. Obawiam się, że mogę wam pomóc.

- O czym ty mówisz?

- Wyjaśnię wam wszystko, ale nie tutaj. Proszę wracajmy już do domu. Zaufaj mi. Tylko o to cię proszę.

Wiem że się waha. Nie tego się spodziewał. Bo co ja niby mogłam wiedzieć. Do tej pory nawet nie pamiętałam swojej przeszłości. Na szczęście wizyta Jasona mi pomogła i to on zdobył dla mnie wypis. Gdyby nie przyjechał prawdopodobnie nadal bym nie otrzymała tego wypisu. Adrian nie chciał nawet o tym słyszeć. Według niego powinnam tylko leżeć, żeby przypadkiem nic mi się nie stało, a mi tylko trochę ból dokucza. Przecież są leki przeciwbólowe, które pomagają. Da się tak normalnie funkcjonować. W ciszy pokonujemy drogę do hotelu. Wolałabym już wrócić do domu, ale tam mamy wszystkie nasze rzeczy. Nikt się nie odzywa. Nie dziwię się. Oboje nie mają pojęcia co mam im do powiedzenia. Nie wiem do końca od czego zacząć. Jest tego trochę. Oboje usiedli naprzeciw mnie i czekają.

- Nie wiem od czego zacząć. Jason mi powiedział, że macie chyba kreta. Ja nie powiedziałam ci Adrian czegoś.

- Czego?

- Pamiętasz tą kolację rodzinną gdzie była twoja rodzina?

- Tak, a co z nią nie tak oprócz atmosfery?

- Nie czułam się swobodnie w towarzystwie twojego brata. Wyszłam na chwilę na dwór się przewietrzyć. Wtedy już nie wytrzymałam. Twoja matka też się do tego przyczyniła, ale wtedy Alessandro poszedł za mną. Twierdził, że mnie zna. Sam wydawał mi się jakiś znajomy, ale wtedy nic nie pamiętałam. Nie byłam w stanie sobie przypomnieć czy gdzieś już go spotkałam. W jego wzroku było coś niepokojącego. Jakby obłęd i mrok. Jednak zignorowałam to w końcu to twój brat. Twierdził, że to jeszcze nie koniec i żebym nie próbowała ci o tym mówić. Myślałam, że rzucił słowa na wiatr. To twoja rodzina, ale teraz kiedy pamiętam wiem skąd mnie zna. Pewnego dnia byłam na zakupach w Nowym Jorku i wpadłam na niego. Mocno mi się wtedy przypatrywał, ale ja się śpieszyłam i nie miałam możliwości nawet dłuższej rozmowy z nim. Teraz Jason mi zdradził, że macie kreta. Powiedz mi proszę czy była możliwość żeby wiedział gdzie będziemy i mógł powiadomić Williama?

Powoli docierały do niego te wszystkie informacje.

- Kurwa! Czemu od razu nie powiedziałaś. Przecież on mógł ci zagrażać.

- Jest twoim bratem. Nie sądziłam, że mógłby knuć za twoim plecami. Do tego nie pamiętałam go.

- Ja pierdole Riley mogliśmy tego uniknąć. On wiedział gdzie jedziemy. To nie był żaden problem się dowiedzieć.

- Czemu to zrobił?

- Zrobiłem kiedyś coś w młodości i jak widać on mi tego nigdy nie zapomniał.

- Adrian co zrobiłeś?

- Przespałem się z jego dziewczyną.

Co zrobił? Jak mógł tak postąpić z własnym bratem? To jego rodzina. Mógł czuć się skrzywdzony, ale żeby aż tak? Jeśli to prawda to przez niego straciłam dziecko, które mogło żyć, być szczęśliwe. Do tego na pewno mnie wtedy w Nowym Jorku poznał i wiedział, że Adrian dalej mnie szuka, a mimo to nie powiedział mu o tym. Może być zraniony, ale byli nadal rodziną, a według mnie rodzina jest na pierwszym miejscu.

- Musimy wrócić. Jeśli Riley ma rację to nie wiemy czego się spodziewać.

Teraz tylko Jason myślał na zimno. Ja byłam w szoku, że ktoś może tak postępować przeciw własnej rodzinie, a Adrian był w szoku że sama na to mogłam wpaść. 

IluzjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz